niedziela, 23 listopada 2008

fragment....CUD W MIAMI



Fragment książki

Iris Tęczooka urodziła się w Guanajaboi, bardzo religijnej dzielnicy Juanabany, gdzie olbrzymia większość mieszkańców wyznawała santerię, a jej rodzina nie pozostawała w tyle, choć bez fanatyzmu. Znali się na czarach i dostrzegali pełne zawiści spojrzenia rzucane na rosnące przed ich domem drzewo chirimoi. Tak wspaniałego drzewa nikt od lat nigdzie już nie widział. Iris Tęczooka i jej siostra Oceania chodziły do szkoły podstawowej imienia Porannych Samobójców do jedenastego roku życia. Wtedy właśnie, tuż po wyjściu z lekcji, Iris Tęczooką, ubraną w wykrochmalony mundurek i rozczłapane buciki, w okularach jak denka od butelek i aparacie na zębach, zaczepił pewien przeciętny włoski fotograf, Womicjusz Ladaco, cherlawy, wyglądający jak suchotnik, o tłustej cerze i małych oczkach świnki morskiej.

Signor Ladaco od razu zdał sobie sprawę, że stoi przed nim przyszła najpiękniejsza Ewa świata - pomimo aparatów korekcyjnych, które nosiła - i od razu wystosował do niej gadkę jak z filmu. Dziewczynka była nieśmiała i przyciskała książki do chudej piersi niczym tarczę. Womicjusz Ladaco nie tracił czasu i niewiele go kosztowało przekonanie dziewczynki i jej rodziny, że zrobi z niej najsławniejszą top modelkę, o której będzie głośno we wszystkich stronach świata. Niczym się nie zrażając, siłą wciągnął małą w swoje sidła i wywiózł ją do Mediolanu. Wyglądało to bardziej na porwanie niż na wyjazd za zgodą rodziców.

Rodzice bardzo cierpieli po uprowadzeniu Iris Tęczookiej, choć później znaleźli pocieszenie w słynnym obrazie Carlosa Enriqueza Uprowadzenie Mulatek, który przyniósł im sąsiad, argumentując, że porwania miejscowych kobiet przez zagranicznych przybyszów to na wyspie chleb powszedni od pięciu wieków. Rodzina znów załamała się, bo kiedy odmówiła ostatecznego powierzenia córki nieznajomemu, Womicjusz Ladaco zasypał ich oficjalnymi listami pełnymi pogróżek, a nawet zjawił się w towarzystwie wojskowego, który potwierdził, że "internacjonalistyczna" obecność dziewczyny na sojuszniczej ziemi Garibaldiego przysłuży się politycznej i gospodarczej przyszłości ojczyzny. Zakazywanie Iris Tęczookiej tego wyjazdu zostałoby uznane za zdradę stanu, a ponadto zaprzepaściłoby obiecującą karierę kabaretową Oceanii, jej młodszej siostry. Iris Tęczooka musi się poświęcić - to eufemistyczny synonim słowa "podporządkować" - i tak się też stało.

W Mediolanie i w Rzymie, jak opisuje w swoim pamiętniku numer jeden, Womicjusz Ladaco zarobił kupę forsy, robiąc jej portretowe zdjęcia i sprzedając je do pism poświęconych modzie; blagował na potęgę, opowiadał łgarstwa wielkie jak Kaplica Sykstyńska na temat historii dziewczyny, wykorzystywał element egzotyki, mówiąc, że Iris Tęczooka jest piękną i bystrą młodą pionierką. A ona nigdy nie była pionierką, bo katolikom nie było wolno. I, jak można się domyślić, po przedwczesnym zdjęciu butów ortopedycznych i aparatu ortodontycznego Iris Tęczooka zmieniła się w bardzo apetyczną nastolatkę. Jednak o wszystkim dowiedziała się dużo później, kiedy już przeżyła sporo czasu w całkowitym odosobnieniu, nieświadomości i nieprawdzie.

Iris Tęczooka nie widziała żadnych pieniędzy, nie wiedziała nawet, że Ladaco ciągnie olbrzymie zyski z fotografowania jej. Iris Tęczooka chodziła z żołądkiem zapadniętym głęboko, trzęsła się, jak tylko zobaczyła śnieg padający za zakurzonymi oknami jej pokoju, i znosiła nieprawdopodobne upokorzenia i krzywdy. Ze wstydu nie miała odwagi wyjawić w listach do rodziców wszystkich szykan, jakich zaznała. Tak spędziła cztery lata, zamknięta w brudnej, śmierdzącej wilgotnymi dywanami klitce, opatulona w wełniany koc jeszcze z czasów Mussoliniego i drugiej wojny światowej, w zrujnowanym, pozbawionym ogrzewania domu. A w tym czasie Womicjusz Ladaco dawał jej kukurydzę z kurczakiem, żeby rosła i rozwijała się, tak by w przyszłości mógł zbić jeszcze większą fortunę na tym wspaniałym ciele dziewczyny Danone'a (ona do tej pory nie spróbowała żadnego jogurtu), na kształtach, które już przewidywał, patrząc na jej długie kończyny i wydatne kości policzkowe, na trochę smutne i trochę rozmarzone krótkowzroczne oczy barwy szmaragdu, podobne do oczu Marilyn w filmie Jak upolować milionera.

Gdy Iris Tęczooka miała szesnaście lat, przypadkiem odkryła, że człowiek ten bezlitośnie ją wykorzystuje. Wciąż jej powtarzał, że nie udaje mu się sprzedać odbitek, obwiniając o to ją, mówiąc, że nie umie pozować, że nie ma za grosz wdzięku i nie potrafi przekazać duchowej głębi swojej osobowości. Pewnego popołudnia, podczas nieobecności Womi-cjusza spowodowanej wyjazdem do Wenecji, dziewczyna weszła do zakazanego pokoju, zwabiona przez słowika, który wleciał niechcący przez okno. Obserwowała wcześniej Włocha i wiedziała, że chowa klucze w doniczce z mandragorą, więc wykopała je stamtąd, widząc, że biedny ptak został uwięziony w mrocznym pomieszczeniu. Gdy weszła do zakazanego pokoju, nie znalazła tam gnijących trupów kochanek, jak w opowieści o Sinobrodym, lecz okładki najsłynniejszych czasopism, powiększone i porozwieszane we wszystkich możliwych miejscach. Setki zdjęć jej postaci wwspaniały kościec obciągnięty brzoskwiniową skórą w niezliczonych pozach. najróżniejszych kolorach, twarz i

La piu bella ragazza del planeta! - krzyczała błyszcząca okładka ukazująca ją półnagą, drzemiącą na zniszczonym łóżku z kciukiem w ustach. Do ssania kciuka przyzwyczaiła się bardziej z głodu niż z powodu urazów w dzieciństwie. Womicjusz Ladaco zrobił to zdjęcie bez jej zgody, a po chwili przypomniała sobie, że kazał jej wtedy wypić jakiś gorzki napój, który zmiótł ją jak wróbla ustrzelonego z procy. Inne publikacje nie szczędziły niezwykłych przymiotników, aby opisać zadziwiającą urodę, piały z zachwytu nad pięknością roku, zagadką końca dwudziestego wieku, tym bardziej tajemniczą, że na każdym zdjęciu wokół jej głowy widać było dziwnie jasną poświatę. Iris Tęczooka poczuła śmiertelny smutek, ale się nie rozpłakała. Wiedziała, że łzy trzeba oszczędzać na naprawdę wyjątkowe chwile. Znalazła faktury na wielkie sumy pieniędzy, wystawione na Womicjusza Ladaco, gdzie wyraźnie było napisane, że jest to wynagrodzenie za ni mniej, ni więcej, tylko portrety tajemniczej nieznajomej. Przeszukała każdy kąt. Gdy już zaspokoiła ciekawość, zamknęła drzwi i schowała klucz z powrotem do doniczki z mandragorą.




Brak komentarzy: