poniedziałek, 12 stycznia 2009

Komentarz do lektur...

JAK ROZUMNIE SPĘDZAĆ WAKACJE.UMBERTO ECO
Kiedy zbliżają się letnie wakacje, chwalebny zwyczaj nakazuje tygodnikom
politycznym i kulturalnym podsunąć swoim czytelnikom co najmniej dziesięć
mądrych książek, które pozwolą im rozumnie spędzić rozumne wakacje.
Przeważa jednak nieprzyjemny zwyczaj nakazujący traktować czytelnika jak
osobę niedorozwiniętą i nawet sławni pisarze starają się proponować
książki, które ludzie o średnim wykształceniu powinni byli przeczytać
najpóźniej przed maturą. Wydaje się nam czymś obraźliwym, a przynajmniej
poklepywaniem czytelnika po ramieniu, doradzanie mu, bo ja wiem, niemieckiego
oryginału Powinowactwa z wyboru, Prousta w wydaniu Pleiade albo łacińskich
utworów Petrarki. Musimy uwzględnić fakt, że czytelnik, od tak dawna
zasypywany tego rodzaju radami, musi stawać się coraz bardziej wymagający, a
jednocześnie nie możemy tracić z oczu tych, którzy nie mogąc sobie
pozwolić na kosztowne wakacje, gotowi są przeżyć przygodę niedrogą i
podniecającą.

Komuś, kto zamierza spędzać długie godziny na plaży, doradzałbym Ars
magna lucis et umbrae ojca Athanasiusa Kirchera, rzecz fascynującą dla
czytelnika, który wystawiwszy się na działanie promieni podczerwonych, zechce
zadumać się nad cudownością światła i zwierciadeł. Rzymskie wydanie z
roku 1645 jest nadal dostępne w antykwariatach, za sumy bezspornie niższe od
tych, jakie Calvi wyeksportował do Szwajcarii. Nie zalecałbym
wypożyczania tej pozycji z biblioteki, ponieważ można ją znaleźć jedynie w
zabytkowych pałacach, gdzie personel biblioteczny składa się zwykle z ludzi bez
prawej ręki i lewego oka, którzy spadają z drabiny, kiedy pną się ku
półkom z cymeliami. Dalszą niedogodnością są mole książkowe oraz
kruchość kart, nie należy więc czytać takiego dzieła, kiedy wiatr porywa
plażowe parasole.

Młodzieniec, który podróżuje po Europie z okresowym biletem kolejowym
drugiej klasy w kieszeni, narażony jest więc na lekturę w zatłoczonym
pociągu, gdzie stoi się wystawiając jedną rękę za okno, mógłby zabrać ze
sobą przynajmniej trzy z sześciu wydanych u Einaudiego tomów Ramusia,
które można doskonale czytać trzymając jeden w ręku, drugi pod pachą, a
trzeci między udami. Czytanie w trakcie podróży o podróży to przeżycie
bardzo intensywne i pobudzające.

Młodzieńcom, którzy wyrwali się ze szponów polityki (albo się do niej
rozczarowali), a mimo to pragną być na bieżąco w sprawach Trzeciego
Świata, proponowałbym jakieś arcydzieło filozofii muzułmańskiej. Adelphi
opublikował ostatnio Księgę rad, której autorem jest Kay Ka'us ibn Iskandar,
lecz niestety w tym wydaniu zrezygnowano z oryginału irańskiego, przez co
gubi się oczywiście cały smak tekstu. Godnym natomiast polecenia dziełem
jest Kitab al-s'ada wa'L is'ad Abul'l-Hasana Al'Amiriego, dostępne w
Teheranie w wydaniu krytycznym z roku 1957.

Ponieważ jednak nie wszyscy czytają swobodnie w językach Bliskiego
Wschodu, dla tych, którzy wędrują samochodem, a nie mają kłopotów z
nadmiernym bagażem, doskonała byłaby, jak mniemam, kompletna Patrologia Migne'a.
Odradzałbym pisma ojców greckich przed Soborem Florenckim z roku 1440, gdyż
trzeba by zabrać ze sobą 161 woluminów wydania grecko-łacińskiego i 81
wydania łacińskiego, gdy tymczasem, decydując się na ojców łacińskich
sprzed roku 1216, wystarczy zabrać 218 woluminów. Zdaję sobie sprawę, że
nie wszystkie tomy są dostępne na rynku, od czego jednak fotokopiarki! Tym,
którzy mają zainteresowania mniej specjalistyczne, doradzałbym lekturę
(oczywiście w oryginale) paru solidniejszych dzieł wywodzących się z
tradycji kabalistycznej (są w dzisiejszych czasach niezbędne dla zrozumienia
nowoczesnej poezji). Wystarczy kilka pozycji: naturalnie Sepher Jezirah, Zohar,
Mojżesz Kordowero i Izaak Luria. Zestaw kabalistyczny nadaje się zresztą
wspaniale do wykorzystania w działalności Klubów Śródziemnomorskich,
których animatorzy mogą utworzyć dwie grupy współzawodniczące ze sobą w
budowaniu jak najsympatyczniejszego Golema. A wreszcie tym, którzy mają
trudności z hebrajskim, pozostaje zawsze Pół Corpus hermeticum i pisma
gnostyczne (lepiej wybrać Walentyna, gdyż Bazylides jest często zbyt rozwlekły i
irytujący).

To wszystko (i o wiele więcej) polecałbym ludziom spragnionym wakacji
rozumnych. W przeciwnym razie nie ma dyskusji, zabierajcie ze sobą Grundrisse,
Ewangelie apokryficzne i inedita Peirce'a na mikrofilmach. W końcu tygodniki
kulturalne nie są periodykami dla szkoły podstawowej.

(1981)


Umberto Eco
(Photo: Nancy Crampton) Ze zbioru felietonów Umberto Eco pt. Zapiski na
pudełku od zapałek.

Przełożył z włoskiego Adam Szymanowski.


Tekst ten wyszukał dla mnie Ukochany. Postanowiłam się nim podzielić
bo ironia i erudycja Ecco są na najwyższym poziomie.


Brak komentarzy: