środa, 28 stycznia 2009

KORA I STECZKOWSKA



wywiad Roberta Sankowskiego z Korą, która powiedziała:

Próby są dla mnie ważniejsze nawet od koncertów. Nie można przecież stale grać tak samo, nie można grać wciąż tego samego, traktować występu jak jakieś status quo. Nad utworami trzeba nieustannie pracować. Aranż to nic danego raz na zawsze. Sztampa w muzyce wydaje mi się czymś wyjątkowo obrzydliwym.
(...)
Wciąż nie czuję się znudzona. Nie odwalam tandety. Bez względu na to, czy gramy koncert komercyjny, czy nie, daję z siebie wszystko. Nauczyłam takiego samego podejścia muzyków. Zdarza się, że czasem się dąsają, że gdzieś tam za widownią stoi na przykład karuzela. Powtarzam: "Nie patrz na tę karuzelę, patrz na tych ludzi, którzy tu przyszli, to jest twoja scena, to jest twoja publiczność". A ta publiczność wyje pod sceną, krzyczy, jak nas kocha, śpiewa mi "Sto lat". Przyjemne? Pewnie, że przyjemne. A co ma w tym być nieprzyjemnego? Nie wiem, kim są ci ludzie. Czy kupują moje płyty? Może nie kupują. No i co z tego? Już się nakupowali. Czego ja jeszcze więcej mogę potrzebować? Nie narzekam.
(...)
Rewolucji już nie zrobię. Nie będę kimś innym, niż jestem. Mogę tylko próbować pokazywać się z nieco innej strony. Robię parę bardzo awangardowych projektów z pogranicza muzyki poważnej. Ale nie zakładam, że będą miały jakiekolwiek przełożenie komercyjne. Robię je dla garstki ludzi.

Zresztą pewnie mało kto rozpozna, że to właśnie ja się w nich pojawiam. Ale jest to dla mnie jakieś urozmaicenie. Mam dużo czasu, czuję się wolna, nie muszę kalkulować, czy moja następna płyta będzie platynowa.

Kocham robić to, co lubię. Muszę pracować cały czas. A nuż wyjdzie z tego coś fajnego?

Brak komentarzy: