czwartek, 14 października 2010

Harry Angel.

plakat do filmu Harry Angel (1987)plakat do filmu Harry Angel (1987)plakat do filmu Harry Angel (1987)plakat do filmu Harry Angel (1987)plakat do filmu Harry Angel (1987)

Tytułowy Harry Angel jest nowojorskim prywatnym detektywem, który w 1955 roku zostaje wynajęty do odnalezienia zaginionego przed laty Johnny'ego Favorite'a, niegdyś popularnego piosenkarza. Zleceniodawcą jest tajemniczy Louis Cyphre twierdzący, iż Johnny nie wywiązał się z podpisanego z nim przed laty kontraktu.
Harry rozpoczyna śledztwo, ale bardzo szybko orientuje się, że sprawa nie będzie należała do najprostszych. Kolejne osoby, które mogłyby wiedzieć coś na temat Favorite'a giną w tajemniczych i makabrycznych okolicznościach, a niewinna z początku sprawa zmienia się w koszmar.
"Harry Angel" Alana Parkera jest jednym z tych filmów, które oglądać po można wielokrotnie. Nawet kiedy poznamy już jego zakończenie (a to jest niesamowite) możemy bez końca doń powracać rozkoszując się smaczkami ukrytymi w scenariuszu, niepowtarzalnym klimatem, wspaniałą muzyką i doskonałym aktorstwem.

Film jest doskonałym połączeniem klasycznego czarnego kryminału z satanistycznym horrorem. Fabułę ma typowo kryminalną. Podobnie jak Philip Marlowe z powieści Chandlera detektyw zostaje wynajęty do rozwiązania zagadki, ale ta okazuje się być znacznie bardziej skomplikowana niż się wydawało na początku. Kolejni świadkowie giną, a każda zbrodnia jest bardziej makabryczna niż poprzednia. Kiedy na jaw wychodzi, iż Johnny Favorite parał się czarną magią i znał kapłanów voodoo życie detektywa staje się koszmarem, z którego nie ma ucieczki.

Wizualnie "Harry Angel" bezpośrednio nawiązuje do filmów "noir". Mroczny, duszny klimat jaki uzyskano dzięki nastrojowym zdjęciom doskonale pasuje do przerażającej opowieści. Atmosferę tę potęguje jeszcze muzyka Trevora Jonesa ze wspaniałymi saksofonowymi solówkami w wykonaniu Courtneya Pine'a.
Muzyka jest jednym z największych atutów filmu. Obok kompozycji Jonesa na ścieżce dźwiękowej znalazły się takie standardy jak "Honey Man Blues" Besse Smith, "Sunny Land" Johna Lee Hookera oraz "Rainy Rainy Day" Brownie McGhee. Ten ostatni gra również niewielką rolę w filmie, którą udowadnia, że był nie tylko jednym z najlepszych stylistów powojennego bluesa elektrycznego i country bluesa, ale również utalentowanym aktorem.
Nie jest, to mój film faworyt, ale to zapewne jest spowodowane tym, że ja nie lubię się bać po zakończeniu seansu. A tym razem się bałam.

Brak komentarzy: