Odnajdziesz tutaj moje myśli na temat historii,literatury,poezji,życia i śmierci.Sztuka jest uprzywilejowana na tych stronach,ona nadaje sens i smak życiu.Jeśli jesteś zainteresowany,czytaj,najlepiej przy kawie.Może odnajdziesz tutaj coś co cię zainspiruje.A może sam napiszesz do mnie kilka słów w komentarzu, które staną się inspiracją dla mnie.
poniedziałek, 25 października 2010
Rok myśliwego. Książka, na którą mam wielką ochotę.
PRZYPIS PO LATACH
Kiedy pisałem tę książkę, miałem siedemdziesiąty siódmy rok życia. Mieszkałem w Kalifornii, ale ciągle podróżowałem, po Stanach i do Europy Zachodniej, głównie do Francji i Szwajcarii, nie był więc to czas odpoczynku. Zapraszany do różnych miejsc Ameryki na wieczory autorskie, czytałem tam moje wiersze w angielskich przekładach, za każdym razem zdumiewając się, że mogę mieć kontakt z publicznością nie mojego języka.
A czym jest ta książka? Madeline Levine, profesor literatur słowiańskich na University of North Carolina, wysunęła hipotezę, która wydaje mi się bliska prawdy: że przez znaczną część życia pisałem powieść o dwudziestym wieku, ale nie w formie powieści, tylko not z podróży, esejów, krytyki literackiej i tak dalej. W istocie nigdy mnie nie ciągnęło do pisania powieści. Pierwszą w życiu napisałem na międzynarodowy konkurs w 1952 roku, bo potrzebowałem pieniędzy i żeby sobie dowieść, że potrafię. Drugą, Dolinę Issy, w celach samoleczniczych. I to wszystko. Przez krótki czas myślałem o science fiction. Ale faktem jest, że chciałem schwytać jak najwięcej rzeczywistości i ciągle szukałem środków po temu, czyli moim celem nie była pogoń za formami literackimi, ale za "dzikim łabędziem świata".
Przyjmując założenie Madeline Levine, można byłoby ułożyć moje książki w pewien ciąg, poczynając od Kontynentów, a kończąc na prozach w Piesku przydrożnym i na Abecadle Miłosza. W tym ciągu Rok myśliwego byłby eksperymentalnym dziennikiem, ograniczonym do jednego roku, który jednak wymknął się regułom i tego literackiego gatunku, coraz bardziej napełniając się imionami przywołanymi z pamięci. I wydaje mi się teraz, że szczególnie cenną częścią tej książki jest indeks nazwisk, wskazujący na zasięg terenu moich łowów. Książka w drugiej swojej części zmienia się w jakby powieść środowiskową, w serię portretów moich współczesnych, literatów i ludzi teatru. A więc Ksawery Pruszyński, Jarosław Iwaszkiewicz, Józef Mackiewicz, Karol Ludwik Koniński, Leon Schiller i jego inscenizacja Pastorałki u zakonnic w Henrykowie pod Warszawą w roku 1942. Jest to bodaj jedyne zapisane świadectwo naocznego widza. Tak więc wspominana wojenna Warszawa przeplata się ciągle z Ameryką i zachodnią Europą lat osiemdziesiątych. I jednak ten cały gąszcz dowodzi, że nie darmo mnie kusiło, żeby pisać o moim stuleciu, bo tyle się w nim nadziało, aż można się zachłysnąć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz