Sławomir Mrożek, "Baltazar. Autobiografia". Warszawa, Noir sur Blanc, 2006, s. 254.
Niewielu jest pisarzy, tak jak Mrożek, dokładnie, długo i co najważniejsze inteligentnie przyglądających się światu. Od dawna szukamy u Mrożka odpowiedzi na pytania: kim jesteśmy, gdzie mieszkamy, jak widzą nas inni i co sami o sobie myślimy. Poznajemy, jak w lustrze, naszą twarz.
Podziwialiśmy u Mrożka ironiczny dystans, uśmiech swobody i błyskotliwą grę skojarzeń. Mówiliśmy Mrożkiem, bo był od nas mądrzejszy. Gdy za tą mądrością nadążał teatr, gdy w postaciach Mrożka rozpoznawali się wielcy aktorzy, powstawały ważne przedstawienia. A dzisiaj, gdy Mrożek rzadziej bywa grywany, możemy czytać jego książki: tom korespondencji z Błońskim i niezwykłą autobiografię, spisaną jako ćwiczenie w walce z afazją. Mrożek przypomina własną historię, wraca pamięcią do siebie sprzed choroby, tak jakby szukał postaci ze swoich dramatów. Pisze o sobie w sposób osobisty i obiektywny zarazem. Krótkie zdania, wydobyte z niepamięci, wyszukane w języku, którym na nowo przemawia, opisują świat dzieciństwa, wojny, lat powojennych i emigracji. Poznajemy pisarza, który mówi o chwilach radości i smutku, jasności i zagubienia. Mówi, jak to zwykle Mrożek, oszczędnie, tyle ile trzeba i mówi mądrze, o tym, co wspólne i co prywatne. Dobrze choć przez chwilę być na miarę Mrożka. Przyjąć jego punkt widzenia. Mrożek bowiem jest zawsze o krok przed nami. Trudno za nim nadążyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz