piątek, 31 października 2008

Zapowiedż wydawnicza.

Balthus
KORESPONDECJA MIŁOSNA Z ANTOINETTE DE WATTEVILLE 1828-1937
Fragment książki


160. (11 czerwca 1935)
Antoinette do Balthusa
Zielone Świątki

Kochanie, jesteś pierwszą osobą, do której piszę. Dojechałam szczęśliwie do kraju Twych przodków, tak dalekiego i innego niż mój. Dom jest wspaniały, nieco zrujnowany, fasada jeszcze bardzo ładna, ale wnętrze zdewastowane przez żołnierzy, którzy mieszkali tu w czasie wojny. Brak najmniejszych wygód. Śpię na sienniku, wszystko nieprawdopodobnie prymitywne, w zimie musi tu być strasznie, ale park jest przepiękny. Kleistowie są przemili, nieco zbyt niemieccy jak na mój gust. Opowiem Ci o tym kiedyś, to tylko w końcu pierwsze wrażenia. Gdyby lato było ładne, to świeże powietrze zrobi mi dobrze. Obawiam się, że nie zobaczę za bardzo Polski, niestety. Mam zamiar jechać do Rygi na początku sierpnia, a potem jeszcze raz do Berlina. Napiszę. Spróbuj zdobyć jakieś pieniądze i bądź w Paryżu około 15 sierpnia. Mam wspaniały plan.
Do zobaczenia, maleńki, nie zapominaj o Twej siostrzyczce
Bébé
Nie zapomnij wysłać mi „Minotaure'a".


161. (12 czerwca 1935)
Antoinette z Zawierza do rodziny w Bernie
List w języku niemieckim
Wtorek

Kochani moi!
Czekacie zapewne z niecierpliwością na wiadomość ode mnie, ale ponieważ poczta odchodzi tu raz dziennie i lepiej samemu dostarczyć list do pociągu, nie miałam dotąd okazji podzielenia się z Wami pierwszymi wrażeniami z Europy Wschodniej. Dziś mamy pierwszy dzień słoneczny, więc opalam się po raz pierwszy w parku. Park zaś jest zachwycający, podobnie zresztą jak cała okolica. Ze wzgórz i pagórków rozciąga się widok na liczne małe jeziora, które należą do majątku. Wygląda to bajkowo. Niemal wszystkie wzgórza pokryte są lasami iglastymi i liściastymi, więc możecie sobie wyobrazić, jak podoba mi się to wiejskie życie. Wrócę do domu bardzo opalona i z pewnością gruba, gdyż trzy razy dziennie wypijam tu miskę mleka, a do tego jajka, masło i ser. Niestety, Mina zaraziła się odrą od swej młodszej siostry (dzięki Bogu, ja już chorowałam na odrę) i musi teraz leżeć w tak piękną pogodę. Ma już się wprawdzie lepiej, ale wstanie dopiero za dwa dni. Jej rodzice są uroczy, zwłaszcza ojciec, który jest może tylko nieco zbyt „niemiecki". Jest tu też 14-letni chłopiec i dwie dziewczynki — 11 i 9 lat. Dwójka innych dzieci jest w Rydze, zatem rodzina jest ogromna. Wuj, pan von Hahn, również ma czworo dzieci, a piąte ma się urodzić w przyszłym miesiącu. Młodzieży tu więc nie brakuje. Małe dzieci wuja ogolone są na łyso i chodzą na bosaka jak dzieci chłopskie. Wszystko jest tu zresztą niewyobrażalne prymitywne. Nie ma urządzeń higienicznych, więc pozwoliłam sobie na wielki luksus i podwędziłam jedyną miednicę w domu. Każdego ranka przynoszą mi dzban ciepłej wody, co pozwala mi zaspokoić moje własne potrzeby. Zagadką jest dla mnie, jak myją się pozostali. Mój pokój mieści się w ogrodowym domku, pokrytym gliną pobielaną wapnem. Od kiedy Mina jest chora, mieszkam tu sama. Obok mieszka gość wuja, Niemiec, raczej głupi i strasznie gadatliwy. Materace zastąpiono tu siennikami, które cudownie pachną i są w dodatku bardzo miękkie. Wystarczy wymościć sobie dziurkę w środku i spać jak w gnieździe. Wielki dom, z piękną jeszcze fasadą, był niegdyś dworem polskim należącym do niejakiego hrabiego Mirskiego. Była tu też oranżeria, kiedyś za¬pewne wspaniała. Dziś, niestety, wszystko jest zniszczone. Cały region zdewastowała wojna, nie spłonęły jedynie — jakimś cudem — mury domu. Kleistowie budują nowy dom, więc ten umeblowali minimalnie, co sprawia, że wygląda biednie i pusto. W lecie to nie ma znaczenia, ale w zimie musi być strasznie. Jest tu też dość brudno. Choć domowników jest wielu, nie robią nic w tym względzie i sami są strasznie brudni. Już się do tego przyzwyczaiłam i pomimo dość podejrzanego zapaszku w Hotelu Centralnym w Dyneburgu nie znalazłam tam pluskiew. Nie należy tu jednak stosować „klisz europejskich". Widuje się tu wiele typów rosyjskich, z długimi brodami i koszulami pod szyję. Mówią między sobą po białorusku, nie po polsku. Od wczoraj staram się mówić kilka słów po polsku, ale to język bardzo trudny i nie umiem zapamiętać słów, które nie mają nic wspólnego z tym, co znamy. Wymowa jeszcze gorsza. Znalazłam małego Berlitza, z którym mam spory kłopot. Polska nauczycielka dzieci, która uwielbia dawać lekcje, zajmie się moim rozpaczliwym przypadkiem.
No dobrze, teraz muszę już biec na obiad. Niech Robi napisze, czy jedzie do Meklemburgii. Nie sądzę, by można tu było jeździć konno. Widziałam konie, ale tylko robocze. Pozdrowienia
Bébé

[…]

170. Paryż, 16 sierpnia (1935)
Balthus do Antoinette

My beloved, darlingest Queen of Cats!

Chciałem, byś list ten znalazła po przyjeździe do Rygi, jednak spóźniłem się i wysłałem telegram z powitaniem i ukłonami. Bébé kochana, od kiedy wiem, że Cię zobaczę, straciłem kompletnie orientację i biegam jak szalony. Chciałem być przy Tobie natychmiast! Mój Boże, ileż to będziemy mieli sobie do powiedzenia, do opowiadania! Niestety, uwijam się tutaj wśród spraw organizacyjnych, które wydają mi się tak zagmatwane, że nie jestem w stanie myśleć jasno (choć wszystko jest pewnie bardzo proste).
Oto więc, co mój szalony mózg po wielu wysiłkach ma Ci do zaproponowania! Przede wszystkim chciałbym widzieć Cię choć przez chwilę samą! W Berlinie, jak sama przewidujesz, byłoby to niemożliwe, ja sam zaś osobiście nie cierpię Berlina. To okrutne, bezduszne miasto i ze wszystkich tam pobytów mam same nieprzyjemne wspomnienia. Ponadto podróż jest dość droga, i to pomimo zniżki. Ponieważ mam teraz do dyspozycji jedynie dwa tysiące franków francuskich, wolałbym wydać je z Tobą aniżeli na kolej. Po całym namyśle sugeruję więc, że po Rydze (myślisz wyjechać 26-go lub 27-go, jeśli dobrze zrozumiałem) zatrzymujesz się w Berlinie do 31-go, potem wsiadasz do pociągu bezpośredniego do Bazylei, a ja spotykam Cię we Fryburgu Bryzgowijskim (to po drodze). Stamtąd jedziemy na siedem lub osiem dni do Szwarzwaldu, gdzie byłem raz blisko dziesięć lat temu i skąd mam cudowne wspomnienia. Widziałem się z Sieburgiem, który zna dobrze te okolice i dał mi wszelkie informacje. Pytałem u Cooka o Twój bilet, ale nie umiano mi powiedzieć nic precyzyjnego. Wydaje się, że w zasadzie można przedłużyć bilet o trzy miesiące, choć to zależy od rodzaju (?) biletu. Lepiej będzie, jeśli spytasz się w Rydze lub Berlinie. Gdybyśmy się mieli spotkać we Fryburgu B. około 1-go września, to i tak nie będzie miało znaczenie, bo opłacę Ci powrót z Fryburga do Berna.
Zatem, Bébé, pisz szybciutko, co o tym myślisz, czy mój pomysł ze Schwarzwaldem ci się podoba. Mnie wydaje się cudowny i o wiele bardziej poetycki od Berlina. Muszę mieć Twoją odpowiedź najpóźniej do środy lub czwartku, gdyż około 26-go muszę jeszcze pojechać do Sils, gdzie zaprosili mnie moi przyjaciele Jouve’owie123. Muszę ich spotkać z przyczyn „technicznych" i pogadać z nimi o rzeczach, które dotyczą Ciebie i mnie. To wspaniali przyjaciele, którzy wiele dla mnie robią. Zostanę tam trzy lub cztery dni i popędzę na spotkanie z Tobą. Nie zapomnij posłać mi Twego adresu w Rydze, tak byśmy mogli wymieniać się listami bez żadnych przeszkód.
Do zobaczenia, Bébé, życie moje! Odnajdę niebawem swą duszę.
Jesteśmy aniołami!
Całuję z rozmachem
Your King B




171. 21 sierpnia 1935
Antoinette do Balthusa

Wczoraj wieczorem dostałam wreszcie Twój list, na który czekałam niecierpliwie, nie wiedząc, co mi zaproponujesz. Kochany mój, Twój telegram tuż po moim przyjeździe do Rygi sprawił mi szaloną przyjemność. Głowa biega mi już we wszystkie strony z powodu rzeczy i ludzi, jakich widzę od chwili wyjazdu w czwartek z Zawierza. Nic, tylko rozpakowuję i pakuję walizki. Opowiem Ci o tym. Przyjechałam więc w piątek do Rygi, gdzie poznałam wu¬ja Hahna, jego żonę, księżną Lieven, oraz dwoje ostatnich dzieci z rodu Kleistów. W sobotę wyjechaliśmy wszyscy na weekend do rodziców Lievenów, gdzie moja przyjaciółka Mina zaręczyła się w niedzielę rano z Johhnym Lievenem, bratem pani Hahn, przez co ciotka została szwagierką i trudno już się połapać w tych nowych parantelach. Zaręczyny podobały mi się. On jest miłym chłopcem i raduje mnie, że moja najlepsza przyjaciółka wyjdzie tak dobrze za mąż, pomimo że jeśli chodzi o stronę finansową, sprawa wygląda już nieco gorzej, gdyż państwo skonfiskowało wszystkie majątki, nie pozostawiając nic poza małymi „resztówkami". Resztówka Lievenów i tak jest najpiękniejsza w całej Łotwie. Starsi Lievenowie to cudowni, wielcy państwo i bardzo uroczy. Spędziłam tam trzy wspaniałe dni. Jestem naturalnie zaproszona na ślub i myślimy składać sobie wzajemnie z Miną wizyty. Wczoraj opuściliśmy to urocze miejsce i przenieśliśmy się do Libawy, do starego domu rodziców Miny, gdzie znalazłam Twój list. O 5-ej jedziemy na wieś do kolejnych przyjaciół. Do Rygi wracam w sobotę wieczorem, a we wtorek wyjadę do Berlina, skąd 1-go rano ruszę do Fryburga, gdzie będę wieczorem, jeśli Ci to odpowiada.
Napisz do pani Meierhoffer, 162 Uhlandstrasse, Berlin W. Jestem zachwycona, szaleję z radości na myśl, że pochodzę z Tobą po Schwarzwaldzie. Byłoby to jak we śnie, tylko boję się trochę, co po¬wie Robi... Ale ostatecznie to nieważne, płonę z pragnienia, by Cię ujrzeć. Mina widziała Twoje fotografie i myśli, że bardzo do siebie pasujemy. Daje nam swoje błogosławieństwo, co bardzo się dla mnie liczy, gdyż jest to dziewczyna cudowna, bardzo się do niej zbliżyłam i przysięgłyśmy sobie widywać się jak najczęściej pomimo wielkich odległości.
Napisz jak najszybciej, kiedy chciałbyś mnie widzieć. Boję się, że coś wypadnie w ostatniej chwili, bardzo się martwię o Mamę, która, jak pisze Papa, ma się bardzo źle.
Do zobaczenia już bardzo, bardzo niedługo, maleńki mój

Bébé




* Pierre Jean Jouve (1887-1976), poeta i pisarz francuski, w 1925 roku poślubił psychoanalityczkę z Genewy, Blanche Reverchon (1879-1974), którą spotkał w 1921 roku. Podczas paryskiego pobytu Rilkego (styczeń-sierpień 1925) zaprzyjaźnił się z Baladine i jej dwoma synami.








Brak komentarzy: