Do lat siedemdziesiątych odsyła (dyskretnie) najnowszy tom Adama Zagajewskiego - Anteny: aż dwa wiersze poświęcone "staremu Marksowi". Ten sam tytuł - Stary Marks - nosi wszak powstały wówczas wiersz Wiktora Woroszylskiego. Ta sama postać pojawia się wtedy w wierszu Krzysztofa Karaska Młody Marks ("co myśli ten stary Marks / wyśmiewając niedobre wiersze / młodego Marksa"). U Zagajewskiego ten stary Marks:
Nie mógł się skupić, przepisywał dawne prace;
całymi dniami czytał młodego Marksa
i skrycie podziwiał tego ambitnego autora.
Wraz z Marksem wdziera się do poezji żywioł historii: "ożywa prawie codziennie pogodny wrzesień 39, świst bomb"; "kiedy się urodziłem żył jeszcze / i panował ospowaty Gruzin"; "Pisaliśmy wiersze jak ulotki i ulotki / jak fragmenty rozkwitającego poematu" - to wypisy autobiograficzne
Wraz z Marksem wdziera się do poezji żywioł historii: "ożywa prawie codziennie pogodny wrzesień 39, świst bomb"; "kiedy się urodziłem żył jeszcze / i panował ospowaty Gruzin"; "Pisaliśmy wiersze jak ulotki i ulotki / jak fragmenty rozkwitającego poematu" - to wypisy autobiograficzne. Kontekstem dla nich staje się w tej poezji historia Europy, dzieje powszechne. Na odwrotach tych kart spisywane są teksty czytanych poematów, nuty wysłuchiwanych symfonii, szkice oglądanych obrazów. Od dawna kusi mnie wypisanie z wierszy Zagajewskiego nazwisk twórców przezeń przywoływanych, odtworzenie tej poetyckiej, osobistej encyklopedii kultury. A wszystko to przyszpilone autoironicznym komentarzem:
Tak, obrona poezji i wysoki styl, etc.,
ale także letni wieczór w małym miasteczku,
gdy pachną ogrody a koty spokojnie siedzą
przed domami, jak chińscy filozofowie.
Co ważniejsze - poezja czy życie? Te wiersze unieważniają podobne pytania. Gdy je czytam, widzę młodego poetę piszącego wiersz Stary Zagajewski, rozpoczynający się frazą: "co myśli stary Zagajewski czytając wiersze młodego Zagajewskiego", który nagle dostrzegł, że - jak w wierszu Życie nie jest snem - "zaczęły się nad nami / coraz szybciej obracać zegary".
Spotykają się w tym tomie młodość i starość - spotykają się, nie ścierają. Czas przyspiesza, ale jednocześnie zawraca, uruchamia pokłady pamięci. Jeśli miałbym wskazać dominującą cechę tej poezji, powiedziałbym, iż jest to "poezja namysłu" - uważnej, ironicznie zdystansowanej refleksji skupiającej wokół niepochwytnego, lecz jednocześnie nieredukowalnego centrum pozornie rozproszone w czasie i przestrzeni zjawiska. Zarazem jednak zwraca uwagę jej dyskretna dynamika ujawniająca się wówczas, gdy mowa o "zwykłej tragedii" czy wówczas, gdy - jak w Antenach w deszczu - pojawia się werset: "Słońce mnie boli - mówi chłopczyk w parku". To zresztą poemat niezwykły, pełen paradoksów, aforystycznych skrótów, naładowany liryczną energią, domknięty wspaniałą, wielostopniową pointą: "Trzeba mówić z wnętrza. // Nie chodzi o poezję. // Nie mów, słuchaj. // Nie słuchaj". Mam wrażenie, że, przy zachowaniu ciągłości z dotychczasową twórczością, wraz z tym tomem pojawił się nowy, poetycko atrakcyjny, a zarazem, mimo tak wielkiego skupienia, "rozluźniony", pewniejszy siebie i swego słowa Zagajewski, Zagajewski, który (choć nie do końca) wyzwolił się z racjonalności i zawierzył temu, co Leśmian określał mianem "magii słowa".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz