poniedziałek, 28 marca 2011

Lubicie Barcelonę? Ja tak i dlatego właśnie czytałam nową książkę Mendozy.

http://www.znak.com.pl/files/covers/card/Mendoza_miasto_cudow_500pcx.jpg

Barcelona przełomu wieków XIX i XX. Miasto pełne błota, przekrętów, salonów gier, burdeli i spelunek przekształca się w piękną i funkcjonalną metropolię za sprawą dwóch wielkich wystaw światowych z 1888 i 1929 roku.
Onufry Bouvila, sprytny wieśniak, przybywa do Barcelony w czasie przygotowań do pierwszej wystawy. Zatrudnia się przy roznoszeniu wśród robotników anarchistycznych ulotek, później wchodzi w spółkę z Efremem, siłaczem chroniącym go i pomagającym mu sprzedawać podejrzane pomady na porost włosów i szybko dorabia się fortuny. W wyniku licznych szwindli i morderstw Onufry Bouvila staje się jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Hiszpanii.
Bezwzględny, inteligentny i nieczuły Onufry ulega tylko kobietom. Pojawiają się w jego życiu trzy. Pierwsza - Delfina, odrażająca córka gospodarza pensjonatu, uczyni go bogatym, druga - Margarita, wytworne dziewczę z dobrego domu, da mu dzieci, trzecia - Maria, o oczach koloru karmelu, córka wynalazcy samolotu, stanie się miłością życia Onufrego. Wszystkie trzy kobiety pozwolą Onufremu na wspięcie się w barcelońskiej hierarchii towarzyskiej, społecznej i finansowej oraz na osiągnięcie wpływów politycznych w kraju.
Onufry - jako prawdziwy reprezentant handlarzy katalońskich - zawsze potrafi wyczuć, skąd wieje wiatr, odpowiednio się ustawić i dobrze zainwestować pieniądze. Niestraszne mu rewolucje, przewroty ani zmiany polityczne. Jest uosobieniem katalońskiej zaradności, wytrwałości w czasach kształtowania się tożsamości regionu, pozostającego w wiecznym sporze z królewską Kastylią.
W Mieście cudów Eduardo Mendoza portretuje mieszkańców Barcelony - czasem z ironią, czasem z czułością, nie bojąc się ukazać ich śmiesznych stron i przywar, brawury, małostkowości, ale i odwagi oraz rozmachu.

eduardo-mendoza.jpg

piątek, 25 marca 2011

plakat do filmu Nie oglądaj się (2009)plakat do filmu Nie oglądaj się (2009)plakat do filmu Nie oglądaj się (2009)plakat do filmu Nie oglądaj się (2009)plakat do filmu Nie oglądaj się (2009)
"Nie oglądaj się" – te słowa słyszy wciąż główna bohaterka filmu. "Nie przyglądaj się przeszłości", "Żyj tu i teraz". Takich rad może udzielić tylko ktoś, kto pamięta i kto chciałby jednocześnie zapomnieć. Jeśli jednak nie masz przeszłości, jesteś nikim. Twoja egzystencja zawieszona jest w próżni i trwa w pozornej równowadze, którą zburzyć może wszystko, ot, choćby odmowa wydrukowania powieści.

To jest właśnie przypadek Jeanne (Marceau). Kobieta przeżyła w dzieciństwie poważny wypadek. Jej los się odmienił, choć nie rozumiała zdarzeń, które wtedy miały miejsca, ani konsekwencji tego, co nastąpiło potem. Opiekujący się nią dorośli nie stanęli na wysokości zadania. W rezultacie Jeanne żyje z białą plamą w miejscu, które u innych wypełniają wspomnienia. Dlatego ma obsesję na punkcie przeszłości i dlatego zostaje cenioną autorką biografii. Kiedy jednak próbuje napisać na poły autobiograficzną powieść, jej starania spełzają na niczym. Brak pamięci jest bolesnym piętnem i przeszkodą w realizacji marzeń. W sytuacji wysokiego stresu i frustracji Jeanne zaczyna się zmieniać. Najpierw modyfikacje pojawiają się w jej otoczeniu: meble w domu zdają się inaczej poustawiane. Potem transformacji ulegają jej mąż i dzieci, a i ona sama wygląda obco. Jeanne jest przekonana, że tylko oglądając się, odkrywając przeszłość, jest w stanie rozwiązać zagadkę teraźniejszości. I ma rację. Nie wie jednak, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić.
Historia sama w sobie opowiedziana jest w dość karkołomny sposób, ale gra aktorek nie pozwala przejść obojętnie nad tym filmem , polecam bardzo wszystkim.

środa, 16 marca 2011

Dom nad zatoką.


















Zatoka Cedrów Cedar Cove to malownicze miasteczko nieopodal Seattle. Mieszkańcy kochają się, zdradzają, nienawidzą się i rozchodzą jak wszędzie na świecie. Mają swoje historie, swoje sekrety. Tylko że tutaj nikt nie jest anonimowy. Ktoś zawsze pomoże ci rozwiązać problem, nawet gdy tego nie chcesz? Cecilia i Ian po roku małżeństwa chcą się rozwieść. Pogubili się. Iana, oficera służącego w marynarce wojennej, nie było w domu, kiedy Cecilia urodziła przedwcześnie ich córeczkę. Nie było go przy niej również w czasie pogrzebu. Cecilia musiała sama sobie radzić z rozpaczą i bólem. Ma żal do Iana i nie potrafi mu przebaczyć, choć on uparcie powtarza, że dowódca nie przekazał mu depeszy. Oboje stawiają się na rozprawę rozwodową, jednak Olivia Lockhart, miejscowa sędzina, wierzy, że ta para ma jeszcze szansę na wspólne życie. Namawia ich, by spróbowali uratować związek. Małżonkowie niechętnie przystają na tę propozycję. Ian wypływa w kolejny rejs, ale coraz częściej pisze do Cecilii. Listy stają się coraz bardziej osobiste, coraz więcej w nich wyznań i zrozumienia. Ale Cecilia wciąż nie potrafi poradzić sobie z poczuciem winy i z żalem. Boi się zaufać kolejny raz?

Spór o istnienie człowieka.

http://www.znak.com.pl/files/covers/card/Tischner_Sporoistnienie_500pcx.jpg

Osoba, ciało, dobro i zło, Bóg, łaska i wolność - to najważniejsze zagadnienia poruszone w Sporze o istnienie człowieka. Książka ta jest kontynuacją Tischnerowskiej Filozofii dramatu. Dialogując z klasykami myśli filozoficznej - św. Augustynem, Heglem, Kierkegaardem, Levinasem czy Mistrzem Eckhartem - autor Sporu kreśli własną, oryginalną filozofię człowieka. „Moja teza brzmi: nawet jeśli >>człowiek umarł<<, jak chcą niektórzy strukturaliści, to znaczy, że istniał, a jeśli istniał, to znaczy, że może się narodzić”, wyznaje we wstępie Tischner. Pisana pod koniec życia książka jest właśnie filozoficzną próbą przezwyciężenia „śmierci człowieka”.

wtorek, 15 marca 2011

ciągle jeszcze piękne tulipany, kawa copuccino oraz karmelowe ciasteczko...






i czegóż jeszcze można chcieć od tego popołudnia, a wieczorem oglądamy film z Ukochanym, te wszystkie drobnostki czynią moje życie wspaniałym.

niedziela, 13 marca 2011

DUSZA CZYŚĆCOWA Wspomnienia o Stanisławie Grochowiaku



Stanisław Grochowiak ma swoją dobrą i złą legendę. Dobra ukazuje go jako niekwestionowanego przywódcę pokolenia Współczesności, charyzmatycznego redaktora naczelnego, opiekuna młodych poetów, człowieka renesansu, wybitnego twórcę, wspaniałego przyjaciela. Zła mówi o jego chorobie alkoholowej, manieryczności i sztucznych stylizacjach jego wierszy, wygórowanych ambicjach pisarza i żądzy władzy, koniunkturalizmie. We wspomnieniach występuje raz jako człowiek, którego karierę zwichnięto w szczytowym jej momencie, raz jako „pieszczoch władzy”.
Niniejsza książka próbuje przybliżyć postać wybitnego polskiego poety, który – pomimo uznanej przez historyków literatury wartości jego dzieła – przebywa nadal w „literackim czyśćcu”.
Wśród autorów zamieszczonych w książce wspomnień znajdują się przyjaciele-pisarze, postaci reprezentujące środowisko artystyczne lat 60. i 70. oraz osoby związane z Grochowiakiem więzami rodzinnymi i emocjonalnymi. Wymieńmy kilka nazwisk: Roman Śliwonik, Ernest Bryll, Jerzy Krzysztoń, Marek Nowakowski, Erazm Ciołek, Anna Grochowiak, Andrzej Gronczewski.
Prezentowany tom przynosi zarówno złożony wielobarwny portret Stanisława Grochowiaka, jak i portret zbiorowy pokolenia twórców debiutujących około 1956 roku.
Książka ta nie jest – i nie miała być – pomnikiem Stanisława Grochowiaka. Nie ułatwi też prostych ocen pisarza. Jej największymi zaletami wydają się niepewność sądu i pytania, jakie pozostają po lekturze.

Chamfort Nicolas Charaktery i anegdoty. Małe dialogi filozoficzne. Maksymy i myśli.



Świat francuskiej arystokracji, zdradzanych i zdradzających kochanków, intrygujących koterii, rozbawionych dworzan jest tłem i materią opisów, złotych myśli i błyskotliwych bon motów francuskiego klasyka krótkiej literackiej wypowiedzi. Czytelnicy odnajdą na kartach książki atmosferę życia, opis postaw, wad i cnót przedstawicieli górnych warstw społeczeństwa francuskiego sprzed wielkiej rewolucji.
Obecna edycja, oprócz klasycznych przekładów Maksym i myśli Konrada Drzewieckiego i Charakterów i anegdot Tadeusza Boya-Żeleńskiego, zawiera współczesne tłumaczenie niepublikowanych wcześniej Małych dialogów filozoficznych. Jego autorem jest Ryszard Engelking. Książka szczególnie przyjemna w czytaniu dla miłośników książek z historią w tle, oczywiście również dla miłośników tego co francuskie.

czwartek, 10 marca 2011

Frédéric Beigbeder FRANCUSKA POWIEŚĆ



Autor zaczął pisać tę książkę „w głowie”, uciekając od twardych realiów aresztu, w którym spędził 36 godzin, po tym jak policja zatrzymała go w chwili, gdy w eleganckiej paryskiej dzielnicy, po kilku drinkach w kolejnych barach, wciągał działkę kokainy z maski stojącego na ulicy samochodu. W ciasnej betonowej celi, marząc o jakiejś książce lub proszku na sen, Beigbeder ucieka myślami do dzieciństwa, którego nie pamięta, bo ten okres jego życia objęła dziwna amnezja. Wychodząc od jedynego wyraźnego obrazu, stara się przywołać więcej wspomnień i dochodzi do wniosku, że ich brak wywołała zmowa milczenia wokół rozwodu rodziców. Opisuje typową zamożną rodzinę francuską, z czułością mówi o swoich dziadkach, rodzicach i bracie, powraca do młodzieńczych lektur i muzyki, której kiedyś słuchał. Odnalezione nareszcie wspomnienia przeplatają się z drobiazgową i niepozbawioną poczucia humoru relacją z aresztu. Za powieść tę pisarz otrzymał Prix Renaudot 2009.
Jak zazwyczaj to już bywa kolejne powieści wydawane przez Noir Sur Blanc mnie nie zawiodły, a co więcej oczarowały. Tak było i z tą powieścią, polecam, naprawdę warto.
I jeszcze tylko fragment dla rozsmakowania się.

Po matce odziedziczyłem:
- ballady Eltona Johna z lat 1969-1975, szczyt światowej muzyki pop,
- oglądanie filmów Woody'ego Allena w dniu ich wejścia na ekrany,
- przekonanie, że najlepsze czerwone wino to wcale nie to, które jest najdroższe,
- malkontenctwo, skłonność do wiecznego narzekania,
- krótkowzroczność,
- romantyzm,
- cienkie przeguby,
- dobre wychowanie,
- skłonność do rumieńców,
- snobizm,
- dobry smak w ubiorze,
- upodobanie do samotności,
- brak lęku przed zerwaniem,
- rosyjskich pisarzy,
- jedzenie foie gras widelcem,
- to, że nie wstydzę się płakać publicznie i nie powstrzymuję łez przed telewizorem,
- kompleks niższości,
- udziec jagnięcy pieczony z czosnkiem,
- pocałunki w szyję,
- wyostrzony zmysł krytyczny,
- uprzejmość wobec bliźniego, okrucieństwo wobec siebie samego,
- słabość do plotek,
- Deszczową piosenkę Gene'a Kelly'ego i Stanleya Donena,
- późne wstawanie ze śniadaniem do łóżka, zapach grzanek
o poranku,
- przekonanie, że miłość musi być namiętna, bezwarunkowa,
zazdrosna, stapiająca dwoje w jedno, nawet jeśli miałaby krótko
trwać,
- że miłość jest w życiu na pierwszym miejscu,
- że nie należy mówić „tego południa”,
- upodobanie do czytania.

Po ojcu mam:
- fantazję,
- manię wielkości,
- duży nos,
- skłonność do bólu gardła,
- wystający podbródek,
- oczy w kolorze deszczu,
- głośne dwukrotne kichnięcie, które stawia na nogi cały dom,
- upodobanie do fondue serowego i mięsnego,
- przenikliwość,
- Brooks Brothers,
- sarkazm,
- obsesję na punkcie seksu,
- to, że mówię „pantofle” zamiast „buty”, „sweter” zamiast
„pulower” i „historia obrazkowa” zamiast „komiks”,
- wyczucie zabawy,
- upodobanie do ognia w kominku,
- słabość do młodych kobiet,
- i do pięknych samochodów,
- braci Marx,
- Nieszpory Najświętszej Marii Panny Monteverdiego,
- kompletną pogardę dla cudzych opinii,
- muzykę z filmu Amerykańskie graffiti,
- kompleks wyższości,
- wyspy tropikalne,
- zakupy w duty-free,
- to, że mogę pożreć całą suszoną kiełbaskę na aperitif w mniej
niż pięć minut,
- że zawsze jestem cool, ale od czasu do czasu mogę się wściec
z powodu jakiegoś głupstwa,
- chrapanie,
- solipsyzm Plotyna,
- przekonanie, że bezceremonialność jest zaletą,
- potrzebę pisania.

Powieść na czas oczekiwania nadejścia wiosny.



NOS EDWARDA TRENCOMA
Powieść historyczna z mroczną intrygą i serem. Rok 1969. Edward Trencom, właściciel słynnego londyńskiego sklepu z serami, wiedzie ustabilizowany, spokojny żywot. Przez zabytkowy sklep raz po raz przeciąga jakaś wycieczka, a każdy ze zwiedzających podziwia nie tylko wspaniałą architekturę obiektu, lecz także nos właściciela – okazały i o niezwykłym kształcie. Edward Trencom bowiem, podobnie jak wielu jego znakomitych przodków, obdarzony jest węchem absolutnym: potrafi rozróżnić gatunek sera, miejsce, gdzie go wyprodukowano, a nawet wskazać krowę, która dała mleko. Jednak pewnego dnia w sklepie zjawia się tajemniczy Grek, który utrzymuje, że panu Trencomowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Edward początkowo odnosi się sceptycznie do tych rewelacji, ale szybko stwierdza, że istotnie jest śledzony. Zaczyna badać rodzinne dokumenty, które potwierdzają wieści o ciążącej jakoby nad Trencomami klątwie. Coraz mocniej czuje, że musi się wypełnić także jego przeznaczenie. Ale co nim jest – tego by nie przewidział nawet w najbardziej fantastycznych snach. Nos Edwarda Trencoma jest pierwszą powieścią w dorobku Gilesa Miltona (ur. 1966), znanego wcześniej z reportaży historycznych. Dysponując wielką erudycją, poczuciem humoru i znakomitym warsztatem, autor napisał bardzo atrakcyjną, zabawną książkę, w której sensacyjna intryga idealnie współgra z zadumą nad meandrami historii.
Rewelacyjna książka, idealna na czas oczekiwania na wiosenne , częstsze wypady do parku. Czyta się naprawdę znakomicie, polecam.

Fragment, dla zainteresowanych.
Edward wrócił do domu później niż zwykle. Po winie, które wypił z Richardem Barcleyem, miał zarumienione policzki i poruszał się żwawiej, niemal podskakując. Ostatnimi czasy pokonywał drogę ze stacji do domu pełen niepokoju. Nigdy nie był pewien, czy ktoś nie podąża jego śladem, czy ktoś go nie śledzi. A teraz, ni stąd, ni zowąd, ogarnął go niczym nieuzasadniony dobry humor. Wracał na piechotę ze Streatham Hill z narastającym poczuciem, że jego życie nabrało ostatnio rumieńców. To prawda, że przydarzyły mu się niezwykłe i nieoczekiwane rzeczy. To prawda, że niewątpliwie znalazł się w niebezpieczeństwie. Lecz takie życie, pełne niespodzianek, było o wiele bardziej ekscytujące.
- Dobry wieczór, panie Trencom. Widzę, że jest pan dziś wesół - zagadnęła go pani Salmon spod numeru 36.
- Dobry wieczór, dobry wieczór, pani Salmon. Istotnie, bardzo mi dziś wesoło.
Edward, nie zatrzymując się, pomachał jej wesoło ręką. Zbliżał się do domu i już widział świecący prostokąt okna w salonie. Jestem prawie w domu, prawie w domu, pomyślał. Niech no się zastanowię. Czy wspomnieć Elizabeth, że wiem o jej pogawędkach z Richardem? Nie, może lepiej nie. Lepiej nie budzić licha, przynajmniej na razie.
Wsunął klucz do zamka i przekręcił zdecydowanym ruchem.
- Cześć! - zawołała Elizabeth. - To ty? - Wyszła z kuchni, pocałowała Edwarda w lewy policzek, a potem prosto w usta. Wszystko w porządku? Dawno cię nie widziałam w takim dobrym nastroju.
- Wszystko gra - odparł Edward. - Przepraszam za małe spóźnienie, ale... - Obejrzał żonę od stóp do głów i poczuł w żyłach nagły, niekontrolowany dreszcz.
- Nie jestem pewien, kochanie, jak to wyrazić, ale... proponuję .. o ile nie ma poważnych przeciwwskazań... żebyśmy w ciągu trzech minut... plus minus dwie sekundy... znaleźli się na górze... w łóżku. Albo jeszcze lepiej... tak, czemu nie? Tutaj... teraz. .. w zupełności wystarczy.
Elizabeth parsknęła cichym śmiechem gotowej do współdziałania wspólniczki.
- Mój Boże, nie wiem, jak odpowiedzieć na taką propozycję -odparła z udawaną powagą. Ten nowy Edward ujawniał się od bardzo ekscytującej strony. - Ale skoro pan nalega, panie Cheddar, proszę dać mi parę chwil.
- Wykluczone - odparł. - Mam tylko kilka minut. Widzi pani, pani Trencom, sprawa jest niezwykle pilna, nie ma czasu wejść na górę.
Po tej zapowiedzi Edward wziął się do rozpinania i zdejmowania z żony bluzki i spódnicy - nigdy jeszcze nie podjął choćby nieśmiałej próby rozebrania swojej ślubnej. Idąc za ciosem, zabrałby się do bielizny, gdyby nie uprzedziła go sama Elizabeth. Raz-dwa rozpięła staniczek, wyskoczyła z majteczek i obróciła się ku niemu zupełnie naga.
- Wesołych świąt!-powiedziała.
Edward, czując lekki ucisk w gardle, też się rozebrał. Żadne z nich nie pomyślało o zasunięciu zasłon. Nie przeszkadzały im także zapalone światła, rozjaśniające wszystkie kąty. W mgnieniu oka ożywiony pan Trencom i podniecona pani Trencom dali się porwać namiętności, spalając kalorie w pełnych dwunastu miłosnych rundach.
- Wielkie nieba! - wykrzyknęła pani Hanson mieszkająca pod numerem 47 po drugiej stronie ulicy, gdy zajrzała do ich salonu ze swojej sypialni na piętrze. - Co oni robią?!
- Szczęściarz - wymamrotał pan Clarkson pod numerem 43, zerkając na nich zza zasłon. - Chętnie bym się znalazł na jego miejscu.
— Chętnie bym się z nim zamienił miejscami — zawtórował pan Waller spod numeru 39. - Ten Trencom to ma fart.
I tak też w istocie było.

poniedziałek, 7 marca 2011

wyjątkowo piękny dzień.







Rankiem położyliśmy się spać, tak to bywa, gdy pracuje się na nocną zmianę. Po krótkiej drzemce i obiadku wybraliśmy się na spacer. Wspaniała słoneczna pogoda zachęciła nas skutecznie do długiego spacerowania po parku. Już dzisiaj dostałam od Mężinki bukiet pięknych tulipanów z okazji jutrzejszego dnia kobiet, a w domku Ukochany zrobił mi najwspanialszą na świecie kawę po irlandzku...hmmm...czuję się cudownie rozpieszczana.

sobota, 5 marca 2011

Koniec romansu.

plakat do filmu Koniec romansu (1999)plakat do filmu Koniec romansu (1999)plakat do filmu Koniec romansu (1999)plakat do filmu Koniec romansu (1999)plakat do filmu Koniec romansu (1999)

Ekranizacja powieści Grahama Greene'a. Londyn, 1944. Bomba trafia w dom, w którym mieszka pisarz Maurice Bendrix. Maurice nie może pojąć, dlaczego właśnie tego dnia, kiedy niemal cudownie ocalał, porzuca go kochanka Sarah. Okazja wyjaśnienia zagadki pojawia się 2 lata później, gdy mąż Sarah, zwierza się Maurice'owi, że niepokoi go dziwne zachowanie żony.
Głównym tematem filmu jest jego romans z żoną przyjaciela - Sarą. Mamy więc klasyczną historię trójkąta miłosnego: mąż, żona i kochanek. Każdy z nich kocha bardzo i każdy z nich inaczej. Dla męża najważniejsze jest przywiązanie, dla kochanka - pożądanie i egoistyczna potrzeba odczuwania, która ma inspirować go do tworzenia. Najbardziej zagadkową postacią filmu jest Sarah. Poznajemy ją przez pryzmat doświadczeń obu panów, zwłaszcza Bendrixa, który jest narratorem filmu. Taki subiektywny zabieg narracyjny sprawia, iż przez pierwszą połowę filmu postępowanie Sary jest niezrozumiałe i błędnie przez nas interpretowane.Sądzimy, że jest ona kobietą niewierną , manipulującą i bawiącą się mężczyznami. Nawet jej wygląd budzi podejrzenia. Rude włosy, zielone sukienki - tak zawsze w tradycji literackiej jak i filmowej przedstawiane były wiedźmy bądź czarownice. Wszystko jednak zmienia się gdy Bendrix otrzymuje pamiętnik Sary. Dzięki niemu możemy poznać kolejny, subiektywny punkt widzenia przedstawianych wydarzeń, przez co film zmienia się całkowicie w wymowie.
Polecam, choć pewnie panie będą miały większą satysfakcję z obejrzenia tego filmu.

wtorek, 1 marca 2011

Życie umysłowe i uczuciowe - Michalski Cezary, Staniszkis Jadwiga



Żywa opowieść, niezwykła bohaterka. I historia polski ostatnich 50 lat widziana z najbardziej zaskakujących perspektyw, także przez drzwi sypialni. Jadwigi Staniszkis nie da się zamknąć w żadnym schemacie, dlatego od dziejów jej życia nie sposób się oderwać. - Piotr Zaremba, publicysta, pisarz.
"Pędziłam na rowerze na spotkanie z moją pierwszą miłością - mechanikiem okrętowym, w którym się zakochałam płynąc do Londynu. Wpadłam pod ciężarówkę. Po tym ciężkim wypadku miałam wielką bliznę na twarzy. Nie chciałam, żeby on to widział. I wpadłam na pomysł, że jak przed naszym spotkaniem umaluję się jaskrawoczerwoną szminką, to on będzie patrzył na moje usta i nie zwróci uwagi na tę szpetną bliznę.
Niezwykła kobieta, niezwykła książka, bardzo gorąco polecam.