Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BIOGRAFIE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BIOGRAFIE. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 kwietnia 2009

Przed czytaniem Cendrarsa, trochę o nim samym.

Cendrars Blaise


Blaise Cendrars (1887-1961), francuski pisarz pochodzenia szwajcarskiego, uchodzący za jednego z najwybitniejszych twórców naszego wieku, to człowiek o biografii tak barwnej, że aż nieprawdopodobnej. Urodzony jako Frédéric-Louis Sauser-Hall, już jako piętnastolatek uciekł z domu i wyruszył na pierwszą włóczęgę po świecie. Z poznanym przypadkowo w Monachium kupcem Rogowinem podróżuje po Rosji, Chinach, Indiach i Persji. Po krótkim pobycie w Paryżu ponownie wyrusza do Rosji, a następnie do Ameryki Północnej. W trakcie kolejnego pobytu w Paryżu publikuje swój pierwszy wielki poemat Wielkanoc w Nowym Jorku, który wprawił w zdumienie i zachwyt paryskie środowiska literackie, a niedługo potem Prozę transsyberyjskiej kolei, poemat ujawniający w pełni jego poetycki talent i nowatorstwo. W 1914 roku wstępuje do Legii Cudzoziemskiej, a rok później, ranny w bitwie pod Roye w Szampanii, traci prawą rękę. Kalectwo w niczym nie ogranicza jednak jego pasji do podróżowania, której pozostał wierny przez całe życie. Podróżuje po najdalszych zakątkach globu, w tym do krajów Ameryki Południowej - Argentyny, Brazylii i Paragwaju. W trakcie tych burzliwych lat próbuje najrozmaitszych zajęć i zawodów - jest żonglerem w cyrku, traktorzystą, konwojentem na statkach, biznesmenem, filmowcem, a do tego brawurowym kierowcą.

Dopiero w 1940 roku, osiadłszy w Aix-en-Provance, zabiera się do pisania "Kronik", czterech tomów fascynującej prozy (Rażony gromem, Odcięta ręka, Od portu do portu i Gwiezdna Wieża Eiffla), składających się na autobiograficzny cykl, w którym zbudował własną legendę poety-obieżyświata, a zarazem stworzył porywający mit przygody, podróży jako sposobu istnienia, z czym wiązał się także wybór określonych wartości: odrzucenia mieszczańskiej kultury, jej sztywnych form i pozorów oraz kultu pieniądza. Ten zafascynowany światem poszukiwacz przygód, obdarzony wyjątkowym darem obserwacji, jako pisarz ukazuje wielką erudycję i przenikliwość umysłu. Na polu literatury był programowym kontestatorem, ostentacyjnie odcinającym się od literackich trendów i salonów, mimo niekwestionowanego udziału w artystycznej rewolcie początku wieku. Był twórcą nie naginającym się do żadnych rygorów, który potrafił - być może dzięki temu - połączyć w zadziwiającą jedność świat autentycznych przeżyć i literacką fikcję.

"Oswajając się z tą zawiłą prozą - pisze w przedmowie do Rażonego gromem Julian Rogoziński, zapalony wielbiciel twórczości Cendrarsa i znakomity tłumacz jego dzieł - rozczytując się w niej, zapuszczając się w ten labirynt wspomnień i nieoczekiwanych skojarzeń, w te składniowe meandry, przy których fraza Proustowska mogłaby się niekiedy wydawać szczytem klarowności i prostoty, stwierdzamy, iż chaos to tylko rzekomy, pozorny: maska żelaznych rygorów. Obserwujemy tu wszędzie zadziwiającą jednolitość stylu i materii słownej. (...) Styl Cendrarsa odbija, rzec można, działanie pamięci, funkcjonuje jak ona, rządząc się własnymi kategoriami czasu i przestrzeni. Nie jest to jednak chaos monologu czysto subiektywnego, wypowiadanego przez podmiot dla potrzeb katharsis psychicznej (...). Chodzi przede wszystkim o kompletne wypowiedzenie siebie w swoich związkach ze światem, o możliwie ścisły obraz mikrokosmosu ujętego w makrokosmos".

wtorek, 11 listopada 2008

XAWERY DUNIKOWSKI

Xawery Dunikowski miał wielki talent, szatańskie poczucie humoru, świdrujące oczka i niewyobrażalny wręcz tupet.

Na pierwszy rzut oka niegroźny starszy pan: niziutki, ruchliwy, wciąż popija winko, a na dodatek uroczo sepleni. Do tego wybitny artysta, międzynarodowy autorytet, zdolny pedagog otoczony wianuszkiem adorujących go studentów. Aż się ciepło robi na sercu.Zanim

jednak od tego nadmiaru słodyczy rozbolą nas zęby, trzeba przypomnieć, że ten „niegroźny starszy pan” zwykł był zabawiać towarzystwo dość kontrowersyjnymi opowieściami. Na przykład o tym, jak właściciel marsylskiego burdelu zamówił u niego malowany fryz, na którym miały widnieć „same gołe dziwki”. Płacąc pieniędzmi, wykwintnymi posiłkami i darmowym abonamentem na usługi rezydentek lokalu, rzecz jasna. Historia przednia, ale niekoniecznie prawdziwa – profesor lubił ubarwiać, a czasami po prostu zmyślał w celu zabawienia, zaszokowania tudzież kompletnego zbicia z pantałyku swoich słuchaczy. Oczywiście zawsze można było z Dunikowskim porozmawiać o sztuce. O ile już na wstępie nie zbiesił się i nie wyrzucił za drzwi. Śmiałków, którym udało się „rozgadać” mistrza, czekał fascynujący i całkowicie niepoprawny politycznie pokaz wiedzy, elokwencji oraz złośliwości. Ale biada tym, którzy silili się na komplementy! Kiedy ktoś nazwał go polskim Michałem Aniołem, Dunikowski aż poczerwieniał ze złości. „Pan mnie obraza, prose pana! – wrzasnął. – To pseciez paskudztwo, te zeźby Michała Anioła (…) To pseciez nie są żadne zeźby, to kondomy naładowane kartoflami!”. Nic dziwnego, że jednostki o słabszych nerwach i małym poczuciu humoru bały się do niego odezwać.

Dunikowski prawie całe życie był wielkim autorytetem i poprawność polityczna mogła mu naskoczyć. Nawet w czasach najczarniejszego stalinizmu zasypywano go państwowymi zamówieniami, przymykając oczy na wyrzucanie za drzwi wysokich rangą oficjeli i publiczne wyzłośliwianie się na socrealizm.
Nie widział w tym nic dziwnego. W końcu zabijano się o niego od kiedy skończył studia w 1898 roku. Żeby było zabawnie, przyszły człowiek-instytucja dostał się na uczelnię artystyczną dzięki… nagrobkom. Już wyjaśniam. Otóż nastoletni Xawery, syn pracownika kolei, zaczął rzeźbić nie dlatego, że spłynęło nań natchnienie, ale żeby zarobić jakąkolwiek kasę (w domu się nie przelewało). Wychodziło mu całkiem nieźle, więc postanowił pójść na studia. Ojciec, dotychczas krzywo patrzący na nieprzyszłościowe hobby syna, zmiękł, kiedy Xaweremu udało się korzystnie sprzedać kilka własnoręcznie wyrzeźbionych nagrobków. Z ojcowskim błogosławieństwem i obietnicą comiesięcznego wsparcia nędzną sumą dziesięciu rubli ruszył do Krakowa. Tam przez dwa lata uczył się rzeźbić w prywatnych pracowniach, a potem na ASP. Przez cały ten czas klepał biedę, a od śmierci głodowej ratowały go tylko „służące o gołębim sercu i ładnych nogach”. Jednak problemy finansowe wkrótce odeszły w zapomnienie.

Uparty i pracowity student Dunikowski momentalnie dorobił się stypendium za najlepsze wyniki, a po dwóch latach (zamiast standardowych pięciu) ukończył ASP ze złotym medalem w garści. I voila! – już był sławny.

Cały Kraków gorączkował się, co zrobić, żeby zatrzymać go u siebie. Zasypany został zamówieniami, propozycjami stypendiów
i zaproszeniami do różnych szacownych stowarzyszeń artystycznych. Genialny absolwent łaskawie zgodził się zostać, ale zanim wziął się do poważnej pracy, zafundował sobie kilka lat radosnego, artystycznego łajdaczenia się. W końcu, po co miał się przemęczać? Jego rówieśnicy stawali na głowie, żeby ich prace zakwalifikowano na coroczną wystawę w Zachęcie. On nie musiał, bo… zasiadał w jury, które te prace kwalifikowało. Przesiadywał więc w krakowskich kawiarniach (najchętniej w Jamie Michalikowej), pił i dyskutował. Od czasu do czasu wystawiał, ale rzeźbił głównie dla przyjemności – najchętniej portrety przyjaciół i swoich kawiarnianych guru. Zaprzyjaźnił się serdecznie z Przybyszewskim, którego zwał pieszczotliwie „demonicznym Stasiem”. Miał go nawet wyrzeźbić, ale nic z tego nie wyszło, bo panowie podczas każdej sesji gadali i „zapijali się wręcz niemożebnie”.

Tymczasem krakowska ASP nie marnowała ani chwili, skutkiem czego 29-letni Xawery został mianowany jej profesorem. I od razu wywinął taki numer, że zatrzęsło się całe miasto.

18 stycznia 1905 roku Dunikowski jadł obiad w towarzystwie Jana Krywulta, kiedy do restauracji wpadł rozgorączkowany Wacław Pawliszak. Ów malarz orientalista miał swego czasu pretensje do jurorów Zachęty, wysłał więc do każdego obelżywy list. Dunikowski jako jedyny odpowiedział. Równie obelżywie. Biedny Pawliszak chciał go tylko publicznie spoliczkować, ale kiedy dobiegł do stolika i zamachnął się, krewki rzeźbiarz wyciągnął z kieszeni rewolwer, po czym zastrzelił go na miejscu. Konsekwencji za swój czyn nie poniósł żadnych. Bo co to jest dwa tysiące rubli kaucji i pół roku w zawieszeniu?
Nie wyrzucono go z żadnego szacownego stowarzyszenia (w 1912 roku został nawet prezesem TAP Sztuka), dalej wykładał na akademii. Tyle tylko, że częściej wypuszczał się za granicę – do Syrii, Palestyny, Włoch…

Regularnie odwiedzał Paryż i inne stolice europejskie, gdzie organizował wystawy polskiej rzeźby. Bawił właśnie w Londynie, kiedy dotarły do niego dwie druzgocące wiadomości: o wybuchu wojny i o śmierci ojca. Zareagował jak zwykle impulsywnie. Rzucił wszystko w diabły, przeprawił się do Francji i wstąpił do oddziału polskich ochotników tzw. Bajończyków. Romantyczny zryw miał krótki żywot. Dunikowski szybciutko zorientował się, że wojsko to zupełnie nie jego para kaloszy („Dyscyplina, koszary, trzeba upaść na głowę, żeby to polubić”) i że o wiele bardziej niż w okopach przyda się na salonach. Chwilę potem był już w Paryżu. Tam, odreagowując wojnę, pozwolił sobie na słodką chwileczkę zapomnienia, która trwała pięć lat z okładem. Umożliwiły mu to… pieniądze od bogatych Amerykanek, którym robił portrety na zamówienie, oraz natychmiastowe porozumienie z lokalną cyganerią. Na paryską codzienność Xawerego składały się drogie lokale, kawiarniane dyskusje o sztuce i socjalizmie, morze szampana oraz wyzwolone, spragnione niezobowiązujących romansów panie. Zdarzyło mu się nawet zostać ojcem. Ale nie mężem, Boże broń. W końcu „to był Paryż i nikt nie myślał o żeniaczce”. Zresztą, Dunikowski zawsze twierdził, że artyści i księża nie powinni się żenić. Prawdopodobnie wyrobił sobie taki pogląd po tym, jak poznał żonę Matejki – rosła, despotyczna „Ksantypa” (tak o niej mówił) śmiertelnie przeraziła młodziutkiego, niziutkiego Xawerego. Co tam zresztą kobiety, skoro nawet Paryżowi nie udało się zatrzymać go na dłużej. Jeden kawałek papieru – zawiadomienie o ponownym mianowaniu go profesorem ASP – i już go nie było. Wracał potem, nie raz i nie dwa, ale ten romans już nie miał przyszłości.

Dunikowski zjawił się na starych śmieciach w pełnej glorii. Nie zapomniano o nim, znów rozgorzała wojna o jego względy. Tym razem największą siłę przebicia miało świeżo powstałe niepodległe państwo polskie, na którego zlecenie Xawery wyrzeźbił słynne „Głowy wawelskie” i cały szereg pomników. Minęło kilkanaście tłustych lat. A potem historia się powtórzyła. Znów wybuchła wojna, Dunikowski znowu dowiedział się o tym, jadąc za granicę, i po raz kolejny rzucił się na oślep, nie bacząc na konsekwencje. Zawrócił do Krakowa ratować swoje dzieła, ale tym razem słono zapłacił za ten zryw. Niecałe pół roku później wywieziono go pierwszym transportem do Oświęcimia, gdzie posiedział aż do wyzwolenia, pracując w obozowej stolarni. Przeżył cudem – bo jakie mógł mieć szanse wątły pan pod siedemdziesiątkę? Choć niewykluczone, że skórę uratowała mu właśnie skłonność do psikusów.
Opowiadał potem, jak raz uprzedzony o łapance do gazu schował się w ogromnej szufladzie na mąkę. Niestety, kiedy przeszukiwano kuchnię, zaczęło go strasznie wiercić w nosie i zdradził się kichnięciem. A teraz proszę sobie wyobrazić następującą scenę: wściekły esesman wysuwa szufladę, a tam wciśnięty w nią drobniutki, bielusieńki staruszek ze świdrującymi oczkami nagle wyszczerza się w łobuzerskim uśmiechu i wykrzykuje „A kuku!”. I Niemiec, chichocząc, zasuwa szufladę. „Nawet taką bestię można żartem rozbroić” opowiadał potem Dunikowski.

W ten oto sposób, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, los podarował temu niepoprawnemu kpiarzowi bonusowe dwadzieścia lat życia. Całkiem przyjemne dwadzieścia lat, bo artysta okazał się odporny także na stalinizm. Jako pierwszy złożył mu hołd sam towarzysz Bierut, wręczając mu krzyż komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. A potem rozpoczął się tradycyjny już wyścig po łaski. Akcje Dunikowskiego wciąż szły w górę, aż wreszcie Warszawa przelicytowała Kraków, kusząc artystę pakietem, na który składała się profesura na ASP, przestronne mieszkanie, ogromna pracownia oraz własne muzeum w specjalnie na ten cel odbudowanym pałacyku Królikarnia. To niewiarygodne, ale rzeźbiarz nawet wtedy nie przestał marudzić. Jęczał, że nie lubi trzęsących akademią kapistów (choć potem pracowało mu się świetnie, a studenci go uwielbiali), że w nowym budownictwie źle się czuje, więc mieszkanie ma być koniecznie w starej kamienicy (w całkowicie zburzonej Warszawie!). Bez jakichkolwiek skrupułów opieprzał w tę i nazad nachodzących go oficjeli za ślimaczącą się odbudowę Królikarni. Wreszcie, obrażony na Muzeum Narodowe zapisał wszystkie swoje prace Wojsku Polskiemu. „W nagrodę” to jemu spłatano niewybrednego psikusa – Muzeum im. Xawerego Dunikowskiego otwarto dopiero w pierwszą rocznicę jego śmierci, 26 stycznia 1965 roku.

Tekst: Weronika Kowalkowska,

czwartek, 30 października 2008

TROCHĘ O PISARZU.

Andrea Camilleri
Andrea Camilleri

Andrea Camilleri, znany włoski pisarz i reżyser teatralny, urodził się w 1925 roku w Porto Empedocle, małym miasteczku na Sycylii; od dawna jednak mieszka w Rzymie. Przez wiele lat głównym obszarem jego działalności twórczej był teatr. Ponad sto realizacji scenicznych, wśród których znaczną część stanowią sztuki Pirandella i De Filippa, a z autorów zagranicznych Becketta, Ionesco, Strindberga i Eliota, przyniosło mu środowiskową sławę wybitnego reżysera, mistrza klasycznej realizacji, i zaowocowało profesurą w ważnych włoskich akademiach sztuki teatralnej i filmowej. Jako pisarz debiutował wierszami na początku lat czterdziestych. Na tych pierwszych dokonaniach zakończył jednak swoje poetyckie próby i od tej pory powszechnie cenioną pracę reżysera łączył z eksperymentami prozatorskimi. Pierwszą powieść Il corso delle cose ("Bieg rzeczy") opublikował w wieku pięćdziesięciu trzech lat. Zmęczony poszukiwaniami na poziomie języka i kompozycji, postanowił radykalnie zawęzić formę i skupić się na strukturze powieści kryminalnej, opartej na nienaruszalności związków logicznych, czasowych i przestrzennych. Od czasu publikacji w 1994 roku Kształtu wody, pierwszej powieści detektywistycznej Camilleriego, jego popularność i poczytność we Włoszech stale wzrasta, od kilku lat zasługując na miano fenomenu czytelniczego.

Akcja wszystkich książek rozgrywa się w małej sycylijskiej mieścinie o nazwie Vigata, której nie ma na mapie, lecz która - zgodnie z zapewnieniem autora - jest dość wierną repliką jego rodzinnego miasteczka, żyjącego własnym rytmem, z dala od ważnych i głośnych spraw świata. Materiału do nakreślenia fabuły dostarcza pisarzowi zawsze jedna z wielu tajemniczych afer, które rozgrywają się na sycylijskiej prowincji, na niewidzialnym pograniczu interesów mafijnych i politycznych. Bardzo mocną stronę tych powieści stanowi ciekawie zarysowana postać głównego bohatera, komisarza Salvo Montalbano, człowieka z krwi i kości. Montalbano to nazwisko bardzo popularne na Sycylii, a ponadto Camilleri nazwał tak swego bohatera w hołdzie dla hiszpańskiego pisarza Manuela Vasqueza Montalbana, znanego już czytelnikom twórcy postaci detektywa, Pepe Carvalha. Komisarz, indywidualista i sentymentalny samotnik, skupia w sobie najlepsze cechy tradycyjnych wartości sycylijskiej arystokracji: niezależność, poczucie honoru oparte na lojalności i uczciwości, ironiczny dystans wobec przedstawicieli nowych hierarchii, sympatię dla wyższych sfer, a zarazem szacunek i współczucie dla ludzi prostych, przegranych i skrzywdzonych. Funkcja, którą pełni Montalbano, jest kwintesencją pasji poznawczej i dociekliwości samego Camilleriego; z zawodem policjanta nieodłącznie związana jest ambicja poznania prawdy, prawda zaś stanowi walor, w którego poszukiwanie warto zaangażować całą inteligencję.

niedziela, 17 sierpnia 2008

CHULIGAN WOLNOŚCI


Sinopsis życiorysu

Urodzony 27.X.1913 w Wiener-Neustadt, Austria.
1924-1933 gimnazjum w Toruniu (dwa pierwsze lata) i w Krakowie, gimnazjum imienia Bartłomieja Nowodworskiego, dawniej św. Anny. 1933 do 1936 studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie uzyskuje dyplom po zdaniu przepisanych egzaminów. (Liczba dyplomu 1929).

1937 do marca 1939 starał się bez powodzenia być urzędnikiem w przemyśle. Ożenił się 26 grudnia 1938 roku i do dziś dnia nie rozwiedziony. Przyzwyczaił się. Żona nie. W marcu 1939 roku wyjechał do Francji, nie mogąc wytrzymać w rodzinnym środowisku i zrobiwszy wszystko, co w jego mocy, aby środowisko nie mogło wytrzymać z nim, co mu się absolutnie udało.
W chwili wybuchu wojny znajdował się w Paryżu i zawsze posłuszny świętym obowiązkiem wobec ojczyzny naszej najkochańszej, był jednym z pierwszych ochotników, którzy zgłosili się do Biura Werbunkowego Ochotników Armii Polskiej we Francji, 42 rue Jean Goujon, zaświadczenie tymczasowe z dnia 7 września 1939 r. List No C/III/196.
Oczekując na powołanie do wojska i nie chcąc korzystać z pomocy społecznej, utrzymuje się z prania bielizny, założywszy polską pralnię dla uchodźców pod firmą "Monsieur Sans-Gęne, Chlorcio i S-ka", w której obok obficie używanego chlorku,czyli żawelu, był jedynym pracownikiem. Wtedy to w przyszłym autorze znakomitych Szkiców piórkiem budzi się po raz pierwszy talent literacki i spostrzegawczość, gdyż prana bielizna wielu osobistości zjawiających się w Paryżu pozwala mu na poznanie tychże osobistości także sensu stricto od środka. Wtedy to powstają pierwsze notatki naszego znakomitego pisarza, które zostaną jednak opublikowane dopiero po jego śmierci ze względu na zbyt intymne informacje, jakie autor zebrał w tym czasie dzięki brudnej bieliźnie. Instytut Literacki może z dumą już powiadomić swoich czytelników, iż uzyskał pierwszeństwo na publikację tych niewątpliwie kontrowersyjnych notatek.

Minęła jesień, mija zima, a powołania do wojska jak ni ma, tak ni ma. Autor Szkiców piórkiem,chcąc jak najszybciej oddać życie w ofierze ojczyźnie, zjawiał się szereg razy w biurze poborowym, gdzie nieodmiennie zapewniano go, że wyjedzie do Bretanii następnym transportem, ale powołanie nie przychodziło. Należy przypuszczać, iż będąc spokrewniony blisko z osobami piastującymi wysokie stanowiska w przedwrześniowej klice rządowo-sanacyjnej, pachołki Sikorskiego uniemożliwiły mu wstąpienie do Polskich Sił Zbrojnych we Francji i pozbawiły jedynego przywileju prawdziwego Polaka, jakim jest zginięcie za ojczyznę w pierwszym szeregu, tyle razy, ile się da. Nie mogąc dalej kontynuować swego interesującego zajęcia praczki ze względu na reumatyzm rąk, którego nabawił się w tym zawodzie, wstąpił do francuskiej fabryki amunicji jako robotnik w lutym 1940, gdzie jednak bardzo szybko został zdegradowany ze stopnia pracownika wyspecjalizowanego (monoeuvre specialisé) do roli urzędnika przy Biurze Polskim w tejże fabryce, zatrudniającej ponad 400 robotników Polaków uchodźców. Ponieważ władał swobodnie językiem francuskim, dyrekcja francuska poleciła mu delikatne sprawy policyjne napływających ciągle do fabryki robotników polskich, wyposażonych często w fałszywe papiery celem przedostania się z Rumunii do Francji. Wystarczyło to, aby natychmiast został uznany przez swoich kolegów biurowych Polaków jako agent dwójki francuskiej, dzięki czemu miał bardzo miłe stosunki pracy. Tam też pismem Ministerstwa Spraw Wojskowych z dnia 9 marca 1940 roku uzyskał kartę zwolnienia od służby wojskowej na przeciąg trzech miesięcy do 15 czerwca. Na szczęście Niemcy przed tym terminem tak zbliżyli się do Paryża, że autor Szkiców piórkiem nie musiał się powtórnie starać o zwolnienie od służby wojskowej i mając zawsze mentalność dezertera, wyszedł z Paryża z myślą przedostania się do Anglii, aby tam prolongować swoje zwolnienie z wojska. Niestety to mu się nie udało.
Całą okupację przebył w Paryżu zajmując się czarnym handlem, pisząc pomnikowe Szkice piórkiem i w chwilach wolnych od nicnierobienia zajmując się pracą społeczną i pomocą swoim rodakom.

Po uwolnieniu Paryża otwiera z upoważnienia dyrekcji PKO Księgarnię Polską w Paryżu, zostawszy jej kierownikiem aż do chwili objęcia tej placówki w marcu 1945 przez doktora [Stanisława] Lama. Od kwietnia 1946 kwietnia 1946 pracuje w polskiej YMCA. Od kwietnia 1946 aż do czerwca 1948, tzn. do chwili wyjazdu z Europy, jest współpracownikiem Zespołu "Kultury", gdzie autor nieocenionych Szkiców piórkiem daje się poznać jako niezmordowany pracownik o tytanicznej energii i potencjale pracy. Jego nagły wyjazd z Europy i opuszczenie Zespołu stało się dla kierownika tegoś Zespołu, pana Jerzego Giedroycia, tragedią życiową, z której do dziś dnia nie może się otrząsnąć; pomimo, że nigdy nie próbował tego uczynić.
Od roku 1948 Bobkowski jest osiedlony w Guatemali, Ameryka Środkowa, i do dziś dnia tam przebywa, będąc znanym i cenionym sklepikarzem w kołach handlowych tej republiki środkowoamerykańskiej. Przekonania polityczne: liberalny reakcjonista o realistycznym zabarwieniu antyintelektualnym z silnymi akcentami antykomunizmu i zoologicznej nienawiści do Rosji, wszczepionej mu przez ojca od dziecka.

Ulubione sporty: iskanie kotów i minigolf
Ulubione gry towarzyskie: Cimbargaya i cerceau
Ulubione trunki: Whisky "Seagram's" V.O. albo "Canadian Club"
Ulubione potrawy: proste, żołnierskie
Marzenia: móc polecieć na dziwki na Marsa
Religia: rzymskokatolicka. Bardzo religijny - wymaga, aby cały jego personel sklepowy chodził do komunii
Plany na przyszłość: umrzeć jak najtaniej z dala od Polski
Plany na dalszą przyszłość: być duchem na Kremlu i mieć stałe połączenie telepatyczne z redaktorem Giedroyciem. Takie samo jak Giedroyc z Mieroszewskim
Ulubiona lektura: Aphrodite Pierre Louysa. Naśladowanie Chrystusa Tomasza a Kempis, czyli sex i sadyzm.
Ulubieni pisarze: zależy jacy
Ulubiony cytat: "Są trzy wielkie ewolucje ludzkości: poganizm, chrześcijaństwo, chamstwo" (Flaubert - Listy) itd.

Życiorys przesłany przez A. Bobkowskiego do redaktora Giedroycia z Gwatemali

środa, 9 lipca 2008

Sylwetka poety.


ADAM ZAGAJEWSKI.Urodził się w 1945, poeta, prozaik, eseista, laureat wielu prestiżowych nagród literackich, tłumaczony na wiele języków. Urodził się we Lwowie, ale nigdy tam nie mieszkał: wkrótce po jego urodzeniu rodzice wraz z nim powrócili w ramach akcji repatriacyjnej do Polski. Dzieciństwo spędził na Śląsku, w Gliwicach, lata uniwersyteckie w Krakowie. Prowadził zajęcia z filozofii jako asystent uczelniany, pracował w redakcji czasopism "Student" i "Odra", szybko zdobył sławę czołowego poety swego pokolenia - "pokolenia '68". W latach siedemdziesiątych związany z niezależnym ruchem literackim, od 1982 roku mieszka w Paryżu. Członek redakcji "Zeszytów Literackich", prowadzi kurs "creative writing" na uniwersytecie w Houston, w USA.

Jego pierwsze książki poetyckie, KOMUNIKAT i SKLEPY MIĘSNE, stanowiły realizację pokoleniowego postulatu mówienia prawdy o otaczającej rzeczywistości społecznej i obnażania fałszu języka oficjalnego. Tom IST. ODA DO WIELKOŚCI oprócz wierszy stanowiących reakcję na wprowadzenie stanu wojennego przyniósł już tematy i sposoby ich poetyckich realizacji, które na stałe zadomowiły się w twórczości Zagajewskiego, stającej się odtąd poezją zamyślenia pełnego znaków zapytania i eseistyką pisaną przez "człowieka problematycznego". Do stałych tematów poetyckich Zagajewskiego należą: nieustanne kwestionowanie ról biograficzno-egzystencjalnych bohatera lirycznego wierszy i pochwała życia oglądanego w "jego zmienności, w jego falowaniu, w jego wieloznaczności" (jak pisał w eseistycznej książce SOLIDARNOŚĆ I SAMOTNOŚĆ), zanurzenie w świecie kultury europejskiej i kontemplacja jej dziedzictwa, sięganie w głąb własnych korzeni (POEMAT) i roztrząsanie wariantów swego losu, przymierzanie kostiumów i masek. W wierszach Zagajewskiego często powraca obraz zamyślonego wędrowca z książką w ręku, podróżującego przez świat "wypożyczony z wielkiej biblioteki" (PŁÓTNO).

Podobne wątki odnajdujemy w jego prozie. Powieść CIEPŁO, ZIMNO opowiada o wchodzeniu w życie dorosłe i wystawionego na pokusy młodego inteligenta: dręczące go wątpliwości i niemożność opowiedzenia się po stronie świata jednoznacznych zasad, sprawiają, że zaczyna służyć policyjnemu państwu. Z kolei powieści CIENKA KRESKA i SŁUCH ABSOLUTNY opowiadają o rozterkach duszy współczesnego artysty. Antynomiczność, wielość rzeczywistości to stały motyw również i w powieściach Zagajewskiego. "Zrozumiałem, że świat jest podwójny, podzielony, zarazem wspaniały i trywialny, ciężki i lotny, bohaterski i tchórzliwy" - wyznaje po latach komunistyczny funkcjonariusz w opowiadaniu "Zdrada" (w tomie DWA MIASTA). Z podobnej perspektywy przedstawiany jest świat w esejach Zagajewskiego. Poza młodzieńczą książką-manifestem literackim ŚWIAT NIEPRZEDSTAWIONY, są one kolejno dopisywanymi partiami z duchowej autobiografii autora. SOLIDARNOŚĆ I SAMOTNOŚĆ (1986) ukazuje schorzenia i iluzje kultury zbytnio zaangażowanej w politykę i rozważa dylematy przed jakimi staje dziś pisarz czy artysta. Prozy i mini eseje zawarte w DWÓCH MIASTACH i książce W CUDZYM PIĘKNIE przynoszą rozważania filozoficzne, refleksje z lektur i podróży po Europie. Zagajewski pisze o Krakowie i o Paryżu, o miastach dzieciństwa, mitycznych miejscach swej "środkowoeuropejskiej" edukacji, o Nietzschem, Jungerze, Bruno Schulzu, Cioranie, Gotfriedzie Bennie, o zagrożeniach, jakie nasza cywilizacja niesie dla życia duchowego, o paradoksach jakie rodzą się w sytuacji, gdy jest coraz więcej środków przekazu, a coraz mniej do przekazania, i o wielu innych sprawach i postaciach kluczowych dla naszej współczesności.
"Nigdy nie będę kimś, kto pisze wyłącznie o śpiewie ptaków, chociaż śpiew ptaków bardzo podziwiam, ale nie do tego stopnia, żeby usunąć się ze świata historycznego, bo świat historyczny jest też pasjonujący. To co mnie naprawdę interesuje , to splecenie świata historycznego ze światem kosmicznym, tym nieruchomym, czy raczej: ruchomym, ale w zupełnie innym rytmie. Nigdy nie będę wiedział, jak te światy ze sobą współistnieją. One walczą ze sobą i uzupełniają się - i to dopiero jest warte refleksji." (Adam Zagajewski)
Wybrana bibliografia:

Poezja:
  • KOMUNIKAT, Kraków: WL, 1972.
  • SKLEPY MIĘSNE, Kraków: WL, 1975.
  • LIST. ODA DO WIELOŚCI, Paryż: Instytut Literacki, 1983.
  • JECHAĆ DO LWOWA, Londyn: Aneks, 1985.
  • PŁÓTNO, Paryż: Zeszyty Literackie, 1990.
  • ZIEMIA OGNISTA, Poznań: a5, 1994.
  • TRZEJ ANIOŁOWIE, Three Angels, Kraków: WL, 1998.
  • PRAGNIENIE, Kraków: a5, 1999.
Powieści i proza:
  • CIEPŁO, ZIMNO, Warszawa: PIW, 1975.
  • CIENKA KRESKA, Kraków: Znak, 1983.
Eseje:
  • ŚWIAT NIEPRZEDSTAWIONY (wraz z Julianem Kornhauserem), Kraków: WL, 1974.
  • DRUGI ODDECH, Kraków: Znak, 1978.
  • SOLIDARNOŚĆ I SAMOTNOŚĆ, Zeszyty literackie, 1986.
  • DWA MIASTA, Paryż-Kraków, 1991.
  • W CUDZYM PIĘKNIE, Poznań: a5, 1998.
  • PRAGNIENIE, Kraków: a5, 1999.
  • OBRONA ŻARLIWOŚCI, Kraków: a5, 2002

Tłumaczenia:
  • niemiecki: GEDICHTE, München: Carl Hauser Verlag, 1984; STÜNDLICH NACHRICHTEN, (antologia), Berlin: Oberbaum, 1984; DER DÜNNE STRICH, (CIENKA KRESKA), München: Hanser, 1985; POLEN. STAAT IM SCHATTEN DER SOWJETUNION, Reinbek bei Hamburg: Rowolth, 1981; DAS ABSOLUTE GEHÖR (SŁUCH ABSOLUTNY), Zürich: Unionsverlag, 1982; SOLIDARITÄT UND EINSAMKEIT, Essays, München: Hanser, 1986; MYSTIK FÜR ANFÄNGER. GEDICHTE, München: Hanser, 1997;
  • francuski: SOLIDARITÉ, SOLITUDE (SOLIDARNOŚĆ I SAMOTNOŚĆ), Édition Fayard, 1986; COUP DE CRAYON (CIENKA KRESKA), Édition Fayard, 1987; LA TRAHISON (DWA MIASTA), Édition Fayard, 1993; PALISSADE, MARRONNIERS, LISERON, DIEU, Édition Fayard, 1989;
  • szwedzki: ODE TILL MANGFALLEN, Stockholm: Hoganas, 1987;
  • słowacki: DIVE CERESNE, Bratislava, 1994;
  • angielski: TREMOR: SELECTED POEMS, New York: Farrar Straus Giroux, 1985; MYSTICISM FOR BEGINNERS, New York: Farrar, Straus & Giroux, c1997; THREE ANGELS, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1998; SOLIDARITY, SOLITUDE: ESSAYS (SOLIDARNOŚĆ I SAMOTNOŚĆ), Ecco Press, 1990; CANVAS, New York: Farrar Straus Giroux, 1991; ANOTHER BEAUTY (W CUDZYM PIĘKNIE), New York: Farrar, Straus and Giroux, 2000; WITHOUT END: NEW AND SELECTED POEMS, New York: Farrar, Straus and Giroux, 2001.

Źródło: www.polska2000.p

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Hesse,więcej niż pisarz. Jeden z pisarzy,którego bardzo cenimy z Ukochanym,




HERMANN HESSE (1877-1962) Znakomity prozaik, poeta i eseista niemiecki, laureat Nagrody Nobla w 1946 r. Debiutował jako autor melancholijnych, wysmakowanych formalnie wierszy utrzymanych w duchu neoromantyzmu: Romantische Lieder (1899, Pieśni romantyczne). Rozgłos przyniosła mu "powieść rozwojowa" Peter Camenzind (1904) ukazująca harmonijny, zgodny z prawami natury rozwój osobowości młodego człowieka z ludu. Ta wczesna powieść Hessego jest historią chłopskiego syna, który zdobywa wykształcenie, wiele podróżuje, odnosi sukcesy literackie, prowadzi burzliwe życie, wreszcie zrezygnowany wraca do rodzinnej wioski. Wątki autobiograficzne łączą się z krytyką moralności mieszczańskiej oraz intelektualistów uciekających od rzeczywistości. Podobny, choć bardziej dramatyczny charakter ma "powieść szkolna" Pod kołami (1906, Unterm Rad). Zebrane w trzech tomach: Diesseits (1907, Po tej stronie), Nachbarn (1908, Sąsiedzi) i Umwege (1912, Drogi okrężne), impresjonistyczne opowiadania o przeżyciach młodych ludzi, pierwszych doświadczeniach miłości i śmierci, odznaczają się urzekającym klimatem i autentyzmem w przedstawianiu zarówno wewnętrznych doznań bohaterów, jak i zdarzeń i urody otaczającego ich świata. Efektem lektury pism Junga i osobistego zetknięcia się ze zjawiskiem psychoanalizy jest Demian (1919), utwór, w którym wgląd w wewnętrzny świat symboli umożliwia bohaterowi poznanie samego siebie i odzyskanie psychicznej równowagi. Ta niewielka, oparta na motywach autobiograficznych powieść zyskała wśród młodzieży w okresie bezpośrednio po I wojnie światowej rangę niemal podręcznika psychicznej autoterapii. Z pozoru jest to powieść o dojrzewaniu. Jej bohater, Sinclair, przechodzi przez rytuały inicjacyjne z pomocą przyjaciela, Maksa Demiana, który uczy go, jak zapanować nad własnym losem. Sinclair przeżywa rozterki zwyczajne dla młodości, lecz dzięki Demianowi poznaje ich rzeczywiste, duchowe - a nie tylko społeczno-obyczajowe - przyczyny. Jego wtajemniczenie w to, co w życiu najważniejsze, wiedzie do powstania "wyższego rodzaju wspólnoty", w której duchowa bliskość umożliwia przekroczenie granic własnego jestestwa i pełne zjednoczenie się z innymi. Widać tu fascynację myślą psychoanalityczną C. G. Junga oraz bliską także naszym czasom potrzebę uporania się z niwelującym wpływem zewnętrznego świata na ludzką psychikę. Indyjską odmianą "powieści rozwojowej" jest Siddhartha (1922), utwór znakomicie osadzony w realiach świata i filozofii Wschodu, pośredni rezultat podróży do Indii w 1911. To jedna z najważniejszych i najpoczytniejszych książek Hermanna Hessego. Siddhartha, potomek rodu braminów, w młodości nie znajduje spełnienia ani w praktykowaniu tradycyjnej kontemplacji, ani w naukach Buddy. Porzuca rodzinne strony i zajmuje się kupiectwem. Ale także powodzenie w interesach, bogactwo i miłość zmysłowa nie dają mu zadowolenia. Dopiero wybierając życie w ubóstwie i blisko natury, bohater dochodzi do głębokiej harmonii ze światem - osiąga mądrość poza wszelką filozofią i religią. Z uczucia odrazy wobec mieszczańskiej rzeczywistości, a także wobec nowoczesnej, zracjonalizowanej cywilizacji, niszczącej w jego mniemaniu ludzką duchowość, i z przeczucia grożącej światu katastrofy zrodziła się największa powieść Hessego. Wilk stepowy (1927, Der Steppenwolf). Ukazuje ona próbę scalenia na nowo osobowości rozbitej na tysiące części i zasypania przepaści między jednostką a światem. Bohater powieści, Harry Haller, alter ego autora, musi w tym celu przejść przez piekło własnej duszy, stawić czoła chaosowi. Dopiero wtedy pod znienawidzoną otoczką barbarzyńskiej zmysłowości odkryje nieśmiertelny, pozytywny świat idei, co pozwoli mu zaakceptować niedoskonałą rzeczywistość. Tematem powieści jest dążenie człowieka do ustanowienia harmonii między instynktem a rozumem. Bohaterem jest wyalienowany, pogrążony w smutku intelektualista Harry, któremu nastroje pesymizmu nie pozwalają na żadne pozytywne działanie i który coraz bardziej pogrąża się w pogłębiających depresję rozmyślaniach. Z tego beznadziejnego stanu wydobędą go dwie kobiety, Hermina i Maria, z którymi będzie przebywał w odrealnionym świecie sztuki, doznając nowych, niezwykłych przeżyć. W l. 60. i 70., w okresie ponownego wielkiego zainteresowania twórczością Hessego, głównie w USA, powieść ta stała się niemal Biblią pokolenia hippisów. Tylko w powieści Narcyz i Złotousty (1930, Narziß und Goldmund), kolejnej "biografii duchowej" pisarza, rozdźwięk między zmysłowością a duchem, między sztuką a intelektem nie ma charakteru konfliktowego, lecz znajduje rozwiązanie w harmonii różnych żywiołów. Ostatnim z jego wielkich utworów prozatorskich, a jednocześnie podsumowaniem dorobku całego życia, jest powieść Gra szklanych paciorków (1943, Glasperlenspiel), ukazująca wizję utopijnej republiki uczonych, krainy ducha i sztuki, przeciwstawionej anarchii, chaosowi i barbarzyństwu współczesności. Ostatnia powieść Hessego to suma jego doświadczeń i symboliczny obraz epoki. Autor przenosi nas w utopijną prowincję, gdzie świecki zakon intelektualistów uprawia grę szklanych paciorków - sztukę, która jest syntezą dokonań całej kultury. Razem z narratorem, odtwarzającym biografię Józefa Knechta, śledzimy losy głównego bohatera powieści, jego drogę do tytułu mistrza gry i późniejszą ucieczkę ze wspólnoty graczy. Losy Knechta są niepokojącym i zastanawiającym symbolem: skłaniają do namysłu nad tym, czy sztuka i życie duchowe mają wpływ na losy świata i czy jest do pokonania przepaść dzieląca twory umysłu od przyziemnej rzeczywistości. Prozę Hessego tłumaczyli na polski m.in. M. Kurecka, M. Łukasiewicz, G. Mydelska, E. Ptaszyńska-Sadowska, E. Sicińska, M. Tarnowski, J. Wittlin. Opracowano na podstawie LEKSYKONU PISARZY ŚWIATA XX WIEKU