środa, 31 marca 2010

tulipany




W zeszłym tygodniu świętowaliśmy urodziny Ukochnego Mężinki. Podarunków była moc i pięknej pamięci Przyjaciół z Polski, za to wszystko jeszcze raz dziękujemy bardzo. A te tulipany, to właśnie kwiaty, które podarowałam Ukochanemu. Oj, piękny kolor.

wtorek, 23 marca 2010

Jeszcze w zielone gramy...




"Przez kolejne grudnie, maje każdy goni jak szalony,
A za nami pozostaje sto okazji przegapionych
Ktoś wytyka nam co chwilę
W mróz czy upał, w zimie, w lecie
Szans niedostrzeżonych tyle
I ktoś rację ma, lecz przecież

Jeszcze w zielone gramy,
Jeszcze nie umieramy,
Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany,
Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną,
Jeszcze zimowe śmieci na ogniskach wiosny spłoną,
Jeszcze w zielone gramy,
Jeszcze wzrok nam się pali,
Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali
My możemy być w kłopocie,
Ale na rozpaczy dnie jeszcze nie
Długo nie

Więc nie martwmy się, bo w końcu nie nam jednym się nie klei
Ważne, by choć raz w miesiącu mieć dyktando u nadziei
Żeby w serca kajeciku po literkach zanotować
I powtarzać sobie cicho takie prościuteńkie słowa:

Jeszcze w zielone gramy,
Jeszcze nie umieramy,
Jeszcze się spełnią nasze piękne sny, marzenia, plany,
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją
Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa
Jeszcze sól będzie mądra, a oliwa sprawiedliwa
Różne drogi nas prowadzą,
Lecz ta, która w przepaść rwie jeszcze nie
Długo nie

Jeszcze w zielone gramy -
Chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła
I myśli sobie Ikar, co nieraz już w dół runął
"Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął!"
Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera
W najróżniejszych sztukach gramy
Lecz w tej, co się skończy źle jeszcze nie
Długo nie"

(słowa: Wojciech Młynarski; muzyka: Jerzy Matuszkiewicz; wykonanie: Raz Dwa Trzy)

niedziela, 21 marca 2010

Maria Janion.

Maria Janion zdjęcie z Gazety Wyborczej.

Maria Janion w swoim mieszkaniu na Ochocie - pustelni wypełnionej książkami - zaparza herbatę, wyciska do niej cytrynę, słucha porannych wiadomości z radia, komentuje je. Tak się zaczyna dokument Agnieszki Arnold "Bunt Janion". Jak dla mnie, to film, dokument bardzo ważny. Wczoraj go obejrzałam i jestem pod ogromnym wrażeniem.
Polecam naprawdę gorąco wszystkim zainteresowanym humanistyką i życiem intelektualnym jakie toczy się w naszym kraju.

Australia.








iat u progu II wojny światowej. Brytyjska arystokratka lady Sarah Ashley porzuca wygodne życie w Anglii i wyrusza do odległej Australii, by odnaleźć swego męża i przyspieszyć sprzedaż ich farmy. Po przybyciu na miejsce, przekonuje się, że mąż zmarł, pozostawiając jej ranczo o powierzchni królestwa Belgii i dwa tysiące sztuk bydła. Aby utrzymać ranczo lady Ashley zmuszona jest przyjąć pomoc miejscowego poganiacza bydła , który uczy ją życia w nowych dla niej warunkach. Gdy po przełamaniu początkowej niechęci połączy ich namiętny romans, Japończycy bombardują Darwin i Australia przystępuje do wojny. Lady Ashley zmuszona będzie stawić czoła przeznaczeniu: miłości, o której nawet nie marzyła oraz bezwzględnemu magnatowi, który nie cofnie się przed niczym, by ją zniszczyć. Jej życie zmieni się raz na zawsze.
Przyznam, że początek filmu mnie zniechęcił, ale chciałam obejrzeć więc postanowiłam wytrwać do końca. No i powiem, że cieszę się, że wytrwałam do końca. Film godny polecenia.
Ładnie, zgrabnie opowiedziana historia. A do tego naprawdę piękne widoki, urocza jak zawsze Nicole Kidman, oraz interesująca muzyka.
Film jest bardzo długi więc warto zaopatrzyć się w coś do picia, tak na wszelki wypadek.

czwartek, 18 marca 2010

...jakby Boga nie było.



"Czy współczesny świat nie stworzył swych własnych bożków? Czy pieniądze, żądza posiadania, władzy i nawet pragnienie wiedzy nie odwróciły człowieka od jego ostatecznego celu?" (Benedykt XVI). Ojciec Leon podejmuje w książce niełatwą próbę odpowiedzi na te fundamentalne pytania współczesności. Pytania o sens wiary, jej wartość, o to, czy pierwsze przykazanie Dekalogu ma dla dzisiejszego człowieka istotne znaczenie.

W oparciu o listę nowych grzechów, ogłoszonych przez Kościół, oraz zjawiska nazwane nowymi bożkami, autorzy poruszają problem uwikłania człowieka w jawną - bądź nieuświadomioną - grzeszność, której granice poszerzyły się wraz z rozwojem współczesnego świata i możliwości człowieka. Są to między innymi pokusy bogactwa, kultu pięknego ciała, młodości, odniesienia sukcesu... Przyglądają się też działaniom człowieka w dziedzinie manipulacji genetycznych (w tym problemowi in vitro), niszczenia środowiska czy stosunku do zwierząt. Ojciec Leon diagnozuje również najnowsze zjawiska, jakim w swej słabości ulega człowiek: zagrożenia stwarzane przez Internet, ekshibicjonizm medialny czy poszukiwanie w życiu ekstremalnych wrażeń. Autorzy rozpoznają je jako nowy panteon bożków, który utrudnia człowiekowi wejście w relacje z prawdziwym Bogiem.

Ojca Leona bardzo lubię i podziwiam. Kiedyś miałam okazje słuchać rekolekcji głoszonych przez Ojca i byłam pod dużym wrażeniem. Zawsze więc chętnie chwytam w ręce wszystkie nowe pozycje, które się ukazują na rynku wydawniczym.

wtorek, 16 marca 2010

WINO TRUSKAWKOWE.






Realizm magiczny połączony z subtelnym poczuciem humoru w ekranizacji Opowieści galicyjskich Andrzeja Stasiuka, z udziałem znanych polskich i czeskich aktorów: Jiríego Machácka (Samotni), Macieja Stuhra (33 sceny z życia), Mariana Dziędziela (Wesele) i Roberta Więckiewicza (Wszystko będzie dobrze).

Wino truskawkowe to komedia obyczajowa wprowadzająca nas w magiczny świat prawdziwego środka Europy. Miłość, zbrodnia, pokuta są tu naturalnymi składnikami życia, tak jak pory roku.

Główny bohater, Andrzej, porzuca wielkomiejskie życie i przenosi się na galicyjską prowincję, aby tam odnaleźć wewnętrzny spokój i harmonię. Mała mieścina, w jakiej się znalazł, rządzi się swoimi niezmiennymi prawami. Komendant policji od lat jest tu ciągle ten sam, mężczyźni przesiadują w knajpie nad kuflem piwa a w niedzielę wszyscy idą na mszę. Jest też lokalna piękność, Słowaczka Lubica, w której kocha się pół miasteczka, a ona kusi swymi wdziękami niczym Malena z filmu Giuseppe Tornatore.

Bardzo polecam, dramat dający wiele do przemyślenia. A muzyka po prostu wspaniała.
Rewelacyjny film.

DLACZEGO DZIECKO GOTUJE SIĘ W MAMAŁYDZE.

Narratorka powieści dorasta w cyrku, jej matka jest akrobatką, ojciec klaunem. Rodzice uciekli z Rumunii, uwierzywszy w iluzję bogatym życiu na Zachodzie, i nieustannie marzą o zamożności, wielkim domu. Ich córka ma zostać gwiazdą filmową. Ale rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć, bardzo różni się od tych marzeń. Ciągłe zmiany miejsca, poczucie zagrożenia, wykorzenienie, rozczarowanie i gorycz oraz wyrzuty sumienia wobec pozostawionych w kraju krewnych rodzą melancholię i konflikty w rodzinie. Po latach wspólnych występów rodzice się rozwodzą, a narratorka i jej przyrodnia siostra trafiają do szkoły z internatem. Z dawnego życia pozostała im tylko bajka o dziecku gotującym się w mamałydze, którą dziewczynki opowiadają sobie wciąż na nowo, w coraz okrutniejszych wersjach. Potem narratorka znowu trafia na scenę, jako nastolatka występuje w rewiach i kabaretach. Wreszcie osiedliwszy się na stałe w Szwajcarii, próbuje podjąć naukę w szkole aktorskiej.
Jest, to książka bardzo smutna, napisana w niekonwencjonalny sposób.
Specyficzna proza Veteranyi zmusza do przemyśleń, frapuje, zatrzymuje nad zdaniami, słowami, obrazami. Czyta się niezwykle szybko, tak jak szybko i niecierpliwie opowiada dziecko o swoich przygodach, tylko w tym wypadku te przygody wcale nie są dziecinne i ciepłe. Dużo tutaj okrucieństwa dorosłych. Książkę przeczytałam w jedno popołudnie.
Warto? Myślę, że warto przeczytać.

http://czytelnia.onet.pl/_i/ksiazki/d/dladz120.jpg

piątek, 12 marca 2010

Miłość i jeszcze raz miłość.



Bardzo, bardzo polecam ten film. Szczególnie, tym wszystkim, którzy lubią kino europejskie.
Jest tutaj o miłości, miłości i jeszcze raz o miłości.
Można przyjrzeć się miłości w skupieniu oglądając ten film, zobaczyć ją oczami poszczególnych bohaterów.
Naprawdę warto sobie zarezerwować popołudnie lub wieczór na to by zobaczyć ten film.

Akcja filmu rozgrywa się współcześnie w Turynie. Opowiada historię 30-letniego Roberto i jego dwóch skomplikowanych relacji z kobietami - z Sarą (Ksenia Rappaport), wicedyrektor hotelu w centrum miasta oraz Albą (Monica Bellucci) – kuratorką w galerii sztuki współczesnej. Miłosna rozgrywka sprawia, że Roberto w każdym z tych związków odgrywa różne role, doświadzczając zarówno słodkiego jak i okrutnego oblicza miłości, a przede wszystkim jej obezwładniającej siły.
Roberto szuka odpowiedzi w przeżyciach bliskich – brata, koleżanki z pracy, rodziców. Lecz prawda o miłości – jeśli w ogóle istnieje – jest ukryta w spojrzeniach tych dwóch kobiet, ich słowach, w momentach uniesienia i namiętności i w nieuniknionych chwilach pożegnania. Odpowiedź, której szuka Roberto, leży w niespodziankach jakie niesie życie, w nieprzewidywalności zdarzeń, w świadomości, że chociaż wszystko ma swój koniec, nie należy tracić wiary w miłość.

BYŁA SOBIE DZIEWCZYNA.







Gdy jesteśmy młodzi, żądni wiedzy, zwiedzania świata, poznawania nowych ludzi musimy uczyć się, pracować, aby później wieść w miarę normalne życie i być niezależnymi finansowo. A gdy jesteśmy już na emeryturze i mamy dużo wolnego czasu, rzadko decydujemy się na wyjazdy, na to, aby zrobić coś szalonego, bo to już nie ten wiek, nie ta ciekawość, nie ta sama osobowość.

Jenny wydaje się być dziewczyną, która złapała Boga za nogi. Udaje jej się oderwać od wymagającego ojca, zdominowanej przez niego matki, udaje jej się wreszcie oderwać od nudnej nauki. Przy okazji wyznaje wszystkim wokół co sądzi na ich temat i co myśli o ich życiu. Nie są to rzecz jasna zbyt miłe słowa. Wszystko to za sprawą nowej znajomości Jenny – starszego od niej mężczyzny – Davida, który jest czarujący, miły, potrafi porozumieć się z rodzicami Jenny, a co najważniejsze potrafi także spełniać życzenia młodej dziewczyny. Wszystko jednak jest zbyt udane, zbyt idealne, więc się komplikuje (jak to w życiu...).
Carey Mulligan, zagrała bardzo lekko i miło 16 letnią bohaterkę i dzięki tej kreacji właśnie film ogląda się tak dobrze.
Polecam na wieczorny seans filmowy.

niedziela, 7 marca 2010

Sobota







To był bardzo udany dzień. Prawdziwy relaks przed pracowitym tygodniem. Jak najwięcej takich dni by się chciało. Przyjemność ze wspólnego bycia, cudowne słońce i zapach morza, czy można chcieć czegoś więcej od soboty?

czwartek, 4 marca 2010

Okiem Ukochanego Męża.




To dzisiejsze fotografie jakie zrobił Ukochany Mąż przed naszym domem. Jest, to właściwie fragment muru, który odgradza nasz mini ogród od ścieżki.

środa, 3 marca 2010

BO DO IWASZKIEWICZA MAM SŁABOŚĆ.




Podróże od zawsze stanowiły nieodłączny element życia człowieka.
Niezależnie od tego czy powodowane chęcią odkrywania sekretów i różnorodności świata czy też sentymentem i poszukiwaniem samego siebie, mają niezaprzeczalny wkład w rozwój światopoglądu oraz osobowości.
Niewątpliwie podróże do Polski ukształtowały Jarosława Iwaszkiewicza, urodzonego i wychowanego w klimacie kultury zarówno polskiej, jak ukraińskiej i rosyjskiej.

"Podróże do Polski" to opisy wypraw zarówno do pięknych miast - Warszawy, Poznania, Krakowa, Sandomierza, Lublina, jak i na prowincje - miejsc nacechowanych przeszłością i wspomnieniami. Całość przeplata się z elementami autobiografii i refleksjami natury historycznej, kulturalnej i estetycznej.
Publikacja ta, okraszona wspaniałymi zdjęciami, stanowi wyjątkowy obraz Polski z punktu widzenia jednego z najważniejszych twórców literatury polskiej XX wieku.

"Książka ta jest o docieraniu do polskości, do tego, czym jest nasza kultura i sztuka, jakie są jej własne, niepowtarzalne wartości, z których powinny czerpać inne kultury. (...)
Jest o urodzie tego kraju, ale i o jego brzydocie. Jest książką człowieka, wrośniętego w taką właśnie polskość: nie imaginacyjną, nie utopijną, nie zmitologizowaną, ale żywą, skomplikowaną, tajemniczą, uszczęśliwiającą i sprawiającą ból.
Jak każda wielka miłość".
Helena Zaworska, Z Polski - do Polski, "Twórczość", VII 1978


Przyznaję się, że do Iwaszkiewicza mam słabość ogromną, z czego ona wynika, to ja sama nie wiem. Urzeka mnie i już, nic na to poradzić nie jestem w stanie.

Tak więc czytam każdą jego książkę niezwykle zachłannie. Nie muszę już chyba nawet pisać, że polecam ogromnie.

poniedziałek, 1 marca 2010

Zamknięty krąg.





Pochodząca z Armenii rodzina Malakian kontroluje podziemny światek południowej Francji. Na jej czele stoi bezwzględny, charyzmatyczny ojciec chrzestny, Milo Malakian . Rządzi on żelazną ręką zarówno podległymi mu gangsterami, jak i własną rodziną. Jego syn Anton marzy o zerwaniu z rodową przestępczą tradycją. Chce żyć z dala od świata przemocy, u boku pochodzącej spoza klanu ukochanej Elodie. Jednak aby spróbować zmienić swoje przeznaczenie, chłopak musi zmierzyć się nie tylko z nie znoszącym sprzeciwu wszechwładnym ojcem, ale też z inspektorem Saunier, który kiedyś przysiągł sobie, że zniszczy głowę rodziny Malakian. Gang szykuje się właśnie do niezwykle spektakularnego i zuchwałego skoku - Anton musi zdecydować czy w tej ryzykownej akcji stanie u boku ojca.
Lubie popatrzec od czasu do czasu na grę Jeana Reno, tutaj w roli Milo, to zdecydowało o tym, że się zdecydowałam na ten film, drugim powodem była chęć sprawienia przyjemności Kochanemu Mężowi, który poprzednio oglądał ze mną film, który nie koniecznie mu przypadł do gustu. Teraz miało być coś dla niego.
A film ten daje dużo akcji, jak dla mnie, jest o wewnętrznych rozterkach i o miłości. W sumie ten film zadowolił nas oboje.

Szare ogrody to przecudna ale tez bardzo ekscentryczna opowieść, dziwna i zdumiewająca, zmusza do refleksji




Oparte na prawdziwych historiach ekscentrycznej ciotki i kuzynki Jackie Kennedy (obydwie nazywały się Edith Bouvier Beale, znane również jako "Duża i Mała Edie"), które schroniły się na Long Island w letniskowym domku, "Grey Gardens". Ich bogactwo oraz kontakty z zewnętrznym światem zaczęły się kurczyć. Pewnego dnia ludzie z międzynarodowych brukowców zrobili nalot na ich dom. Jackie musiała więc ocalić swoje krewne ...
Czy, to się udało ? Chyba nie mogło się udać.
Jest, to przede wszystkim jednak opowieść o toksycznym związku matki i córki. Chwilami może nas ten film denerwować , bulwersować lub najzwyczajniej w świecie boleć.
Nie jest, to łatwe kino, może nie dla wszystkich, ale warto się odważyć i spróbować obejrzeć, bo jest też coś magicznego w tym filmie. Dodam jeszcze tylko, że gra aktorska jest tutaj na najwyższym poziomie i to obu pań.
Polecam.