Odnajdziesz tutaj moje myśli na temat historii,literatury,poezji,życia i śmierci.Sztuka jest uprzywilejowana na tych stronach,ona nadaje sens i smak życiu.Jeśli jesteś zainteresowany,czytaj,najlepiej przy kawie.Może odnajdziesz tutaj coś co cię zainspiruje.A może sam napiszesz do mnie kilka słów w komentarzu, które staną się inspiracją dla mnie.
środa, 31 grudnia 2008
NOWY ROK.
Jak do tej pory nigdy tego nie robiłam, wiec może najwyższy czas. Będę miała
możliwość sprawdzenia ile mi się udało z tej listy wykonać, ile zmienić.
Lista będzie do wglądu dla mojego Ukochanego, lubię się z Nim dzielić tym
wszystkim co mnie wypełnia.
A teraz pozostało mi życzyć WSZYSTKIM KTÓRZY TUTAJ ZAGLĄDAJĄ
DOSIEGO ROKU!
Niech przenika Was miłość, dobro i szczęście przez cały 2009 rok.
Jako prezent na Nowy Rok postanowiłam pozostawić tutaj coś, co może pomóc w przywołaniu nastroju odpowiedniego do rozmyślań, do wsłuchania się we własne wnętrze.
wtorek, 30 grudnia 2008
PRAWDZIWA ZIMA-OGLĄDANA OKIEM INNYCH.
poniedziałek, 29 grudnia 2008
PRZYKŁAD KSIĄŻI PIĘKNEJ...
Frédéric Pajak
SMUTEK MIŁOŚCI
piątek, 26 grudnia 2008
POŚWIĄTECZNIE.
Na stole mieliśmy dostatnio,a co istotniejsze, bardzo smacznie. Nie zabrakło polskich akcentów, choćby takich jak czerwony barszcz. Pomimo tego, że pity w kubkach to niezwykle smaczny i tak jakoś tęskno za domem się zrobiło. W tle można zauważyć czerwoną walizkę, tak tak, to znak, za miesiąc wracamy do Polski na dobre, lub złe, choć mamy z Ukochanym nadzieję, że jednak na dobre. W związku z tym, że powrót tak bliski nie było w tym roku książek pod choinką, niestety ogromnie żałuję, ale i tak mamy zbyt wiele do zabrania i wagowo zupełnie się nie mieścimy w żadnej normie przewoźników lotniczych.
Odbijemy to sobie w przyszłym roku. W lutym Walentynki, w marcu urodziny Ukochanego, a więc mnóstwo okazji do książkowych prezentów.
wtorek, 23 grudnia 2008
WESOŁYCH ŚWIĄT
ŻYCZYMY WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.NIECH GWIAZDA ROZBŁYŚNIE PONAD WASZYMI GŁOWAMI A PIĘKNO I MIŁOŚĆ BĘDĄ WASZYMI NAJLEPSZYMI I NAJWIERNIEJSZYMI TOWARZYSZKAMI.
DLA WSZYSTKICH KTÓRYCH ZNAMY I KTÓRZY NAS DARZĄ SYMPATIĄ.
Iść za marzeniami.
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydaja się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych.
Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia, ale kiedy spojrzy za siebie – bowiem zawsze dogania nas przeszłość – usłyszy głos własnego sumienia: „A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem, który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie.”
Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo uwierzył w cuda, dopiero gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze.
— Paulo Coelho
Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam...
Wszysc jesteśmy poukładani z kawałków siebie.Jak nas poznać?
W ŚREDNIM WIEKU. ROMANS
(Middle Age. A Romance)
Przełożyła z angielskiego Joanna Warchoł
oprawa miękka, 536 s.
fragment
(....)
Adam Berendt zjawił się w życiu Mariny nieoczekiwanie. Z przekonaniem opiekuna, który zna ją od dziecka.
Wiedząc, że Księgarnia w Salthill była w finansowym kryzysie, Adam stał się cichym wspólnikiem, często wpadał do sklepu, by jej pomagać, witać klientów, układać na półkach książki i robić inwentaryzację, przeciągać rozmowy, nie dopuszczając, aby się zniechęciła. (Adam czuł, że miała skłonności samobójcze! W sposób typowy dla kobiet amerykańskich, zamężnych czy nie, młodych czy nie młodych, stojąc w oknach rozmyślających, że kiedy zmierzch się pogłębia, stają się upiornie uśmiechniętymi odbiciami duszy.) Pogrążać się w zniechęceniu, depresji, przez pracę, zwykłe pieniądze, podczas gdy świat Marino jest zachwycającym miejscem! Nie. Dotknął ją, swoimi dużymi, kształtem przypominającymi naleśniki dłońmi. Tylko on dotykał, kiedy mówił, uśmiechał się. Ramiona Mariny, barki. Mógł położyć na głowie dłonie, głaskając z aprobatą, tak jak (na przykład) mógłby głaskać głowę swego psa Apolla w podobnym geście aprobaty, czy zwykłej sympatii. Mógł pocałować Marinę w policzek, mógł ją przytulić na powitanie albo pożegnanie. W Salthill takie pocałunki i uściski, a niektóre z nich całkiem przesadzone, były gestami towarzyskimi: kobiety przytulały mężczyzn, a mężczyźni odgrywali bierność, kobiety przytulały kobiety, z uczuciem, sympatią. Rytualny pokaz. Podczas takich pokazów Marina Troy często była spiętą partnerką, ponieważ nie czuła się wystarczająco kobietą, czy kobieco a będąc niezamężną, nie do końca było jej wolno obejmować mężczyznę, zwłaszcza mężczyznę takiego jak Adam, wobec którego odczuwała silne uczucie, tak jak i jej żonate koleżanki. Och Adam! Gdybym śmiała cię dotknąć.
Był zagadką. Jak Adam Berendt, nauczyciel na pół etatu i nie odnoszący sukcesów rzeźbiarz, przeważnie bezrobotny, miał wystarczającą ilość pieniędzy, by pomóc Marinie spłacić pożyczkę w banku i zainwestować w Księgarnię w Salthill. (A zainwestował całkiem sporo, co ją zaskoczyło.) I nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział: „To nasza tajemnica Marino.” Adam mógł wpadać do księgarni kilka dni z rzędu, przyprawiając ją o nerwowe bicie serca, a potem trzymać się z dala przez tydzień, lub dłużej. Nie lubił telefonów i rzadko dzwonił, jeśli ktoś dzwonił do Adama, jak czasem Marina, w kiepskim nastroju, jego telefon mógł dzwonić, dzwonić, dzwonić z desperacją, nie miał automatycznej sekretarki. To on irytował się oczekiwaniami innych. Mógł przyjść na przyjęcie, albo nie. Zdawał się prowadzić go impuls. Chyba, że była to strategia. Nie można było przewidzieć Adama Berendta, był mistrzem, który nie potrzebował uczniów. Mimo to, w jego obecności, nie możliwym było nie myśleć Ten człowiek! Kocha właśnie mnie.
- . moje duchowe ja? Wzgórza, na które jeszcze się nie wspięłam.
Marina czuła się zawstydzona mówiąc takie rzeczy. Czuła się jak dziecko, zaniepokojone, a mimo to ufne, jak nigdy we własnym dzieciństwie, gdyż nie było w jej rodzinie albo wśród krewnych kogoś takiego jak Adam Berendt. Mówiącego, prowokującego, swoim serdecznym, życzliwym głosem,
- Marino, jakie są to właściwie wzgórza? Na które się nie wspinasz?
Była to czysto sokratejska metoda. Bezosobowe poszukiwanie Prawdy. Marina poczuła niepokój i podniecenie towarzyszące polowaniu. Nie na nią polowano, lecz na nieuchwytną Prawdę. Gdyż nie było tu nic osobistego. Prawda?
Ty Adamie. Ty jesteś wzgórzami! Kochanie ciebie.
Kochanie mężczyzny. Całkowicie, cieleśnie.
Zamiast tego, zniżając głos, jak gdyby się wstydziła, potykając się na ścieżce i starając się powstrzymać łzy, Marina powiedziała,
- Ja - ja chciałam być artystką. Odkąd pamiętam. Nikt inny w mojej rodzinie nie miał takich pomysłów. Byliśmy praktyczną rodziną. Mój ojciec był nauczycielem w szkole średniej, to był zawód. Moja matka, zanim wyszła za mąż, była pielęgniarką. Pracowali, zarabiali. Ja, ja miałam 'wizje'. Byłam pobudliwą, nerwową dziewczyną. W college'u, na Uniwersytecie w Maine, zrozumiałam, że aby być artystką trzeba filtrować swoje wizje przez technikę. Zainteresowałam się rzeźbiarstwem i ceramiką. Ale nie konwencjonalną ceramiką - pracą dziwną, eksperymentalną. Ceramika się nie sprzedaje! To było kojące, zdawało mi się, że ulatuję z siebie w jakimś transie. Po skończeniu studiów, w latach osiemdziesiątych, zamieszkałam z kilkoma przyjaciółmi w Provincetown, bardzo tanio i byłam tam szczęśliwa, miejscowa galeria sprzedała kilka moich prac i wtedy zrobiłam się niecierpliwa, wyjechałam do San Francisco i przez jakiś czas mieszkałam na cudownym, rozpadającym się, starym ranczo w Mendocino, pokochałbyś to miejsce Adamie! Zamiast rzeki za domem, widziałbyś góry. Góry to rodzaj pionowej rzeki, prawda? I światła spływające kaskadami w dół. Byłam tam szczęśliwa i robiłam całkiem dobre prace, przez długi czas nie kontaktowałam się z rodziną, nie podobało im się moje życie, nie chcieli go zrozumieć i wtedy mój ojciec zachorował i wróciłam na wschód i coś się tam zdarzyło, pomiędzy mną a tym, co robiłam, pomiędzy moimi rękoma i tym, czego dotykały, to zgubne dla artysty, prawda? Jak gdybym straciła odwagę. Młody artysta ma odwagę, być może odwagę czerpaną z ignorancji. I wtedy traci się tę odwagę. Z początku nie wiedziałam. Kontynuowałam przez jakiś czas mechanicznie. Kochałam moją pracę, ale stała się zbyt ważna dla mnie. Była moim życiem, powietrzem. To była obsesja. Rzeźbiłam, myślę, że mógłbyś powiedzieć na mniejszą skalę niż ty, także w naturalnych materiałach, nie w metalu, ale to mnie wyczerpywało, nie mogłam spać, moja głowa pełna była 'wizji'. Chciałam tworzyć nadzwyczajne rzeczy, których wcześniej nie wyobrażono. Tak bardzo chciałam - Marina poczuła stare, chore podniecenie, mówiła szybko, w nieprzemyślany sposób. Dlaczego to robię. Odkrywam siebie. Jak gdybym mogła sprawić, by ten mężczyzna mnie pokochał!
Wspięli się na wzgórze, byli na otwartej, pokrytej trawą przestrzeni, dzika róża kwitła białymi pąkami, na wschodzie, mile dalej, rzeka Hudson miała kolor omszałego głazu, spłaszczona przez odległość, bez ruchu, jak wzór na tapecie. Adam wspiął się na wzgórze bez okazywania trudu, mięśnie nóg naprężały się mocno, dwa razy większe od szczupłych nóg Mariny, czekał przez chwilę z szacunkiem nim zapytał,
- Jak długo trwała ta faza w twoim życiu?
- Około roku. Półtora roku. Ponownie zamieszkałam w Nowym Jorku z przyjacielem. On także był artystą. I pracował zarobkowo jako grafik. Myślę, że go kochałam, to była część desperacji.
- I co stało się potem Marino? - Spytał Adam.
- Nie wiem. Staram się o tym nie myśleć. Nie rozpamiętuję przeszłości. Myślę, że się załamałam. Myślę, że byłam chora, fizycznie chora. Wydawało się, że stale mam gorączkę. Bałam się spać, byłam pobudliwa i zła przez cały czas. Zdawałam się niszczyć wszystko, czego dotykałam. Moje ręce odwróciły się przeciwko mnie. Mój kochanek powiedział, że nie może ze mną mieszkać. Wyrzuciłam go i błagałam by wrócił i znów go wyrzuciłam, nie znosiłam tego, co robiłam, moich prac, większość z nich zniszczyłam, straciłam całą wiarę w siebie, wyrzuciłam nawet większość ubrań. Wróciłam do Bangor, znalazłam pracę. Wierzyłam, że moim obowiązkiem jest odwiedzać matkę nawet, jeśli nie wiedziała, kim jestem, nie obchodziło jej to. Jeśli ktoś jest chory można się porównać do tej osoby i poczuć ulgę, że nie jest tobą tak źle. Ten dreszcz ulgi to zdrowe zmysły . Nawet w smutku to ulga. Ale to utwierdziło mnie w postanowieniu, by nie ryzykować załamania psychicznego. 'Sztuka' nie jest tego warta. I to była moja druga strona: pracowałam w księgarniach, a kocham książki. Kocham ich wygląd, zapach, kulturę książek. W zdrowych zmysłach jest i romantyczność, prawda? Lubię ludzi, którzy przychodzą do księgarni. Dzięki Bogu, myślałam, zarzuciłam drugą stronę, szaleństwo. Dorobiłam się trochę, trochę pożyczyłam i przejęłam małą, uroczą księgarnię w Salthill i byłam tam szczęśliwa. - Marina się roześmiała. Była uparta i tylko trochę zła. - Jestem szczęśliwa.
Ale czy Adam był pod wrażeniem? Na swój zabawny, szczery sposób ewidentnie nie.
- Może zbyt szybko przyjęłaś porażkę? - Powiedział
Marina czuła się zraniona. Porażka!
- Dam ci jeszcze jedną szansę Marino. Wybór. Powrót do życia, które opuściłaś.
To wtedy Adam zaproponował Marinie Troy, że da jej prezent. (...)
Rozważania o intelektualistach...
GDZIE SIĘ PODZIALI WSZYSCY INTELEKTUALIŚCI? " width="158" border="0" height="250">Frank Furedi
GDZIE SIĘ PODZIALI WSZYSCY INTELEKTUALIŚCI?
(Where Have All the Intellectuals Gone?)
Przełożyła z angielskiego Katarzyna Makaruk
oprawa miękka, 166 s.
wydanie pierwsze
Intelektualiści to dziś gatunek zagrożony. Miejsce ludzi takich, jak Bertrand Russell, Raymond Williams czy Hannah Arendt – osobistości o szerokich horyzontach, gruntownym wykształceniu i zacięciu społecznych – zajęli łatwostrawni guru, analitycy-apologeci i złotouści ulubieńcy mediów. Tymczasem w dobie ekonomii wiedzy jesteśmy dzisiaj zmuszeni radzić sobie z dwoma przeciwstawnymi zjawiskami: powszechnym dostępem do wyższego wykształcenia i najbardziej ogłupiającą kulturą w dziejach świata.
W swej aktualnej i pełnej pasji książce Frank Furedi, słynny socjolog z University of Kent, pokazuje, jaką daninę kulturze i demokracji muszą składać współcześni intelektualiści, oraz tłumaczy, dlaczego powinniśmy stworzyć nową przestrzeń publiczną, w której mądre głowy i zwykli zjadacze chleba będą znowu mogli ze sobą rozmawiać.
Frank Furedi (ur. 1947), socjolog węgierskiego pochodzenia wykładający na Uniwersytecie Kentu w Wielkiej Brytanii. Wybitny myśliciel współczesny, znany ze swoich prac na temat niknącej zdolności społeczeństw nowoczesnych do radzenia sobie ze zmianą ze zmianą i ryzykiem. Często wypowiada się także na temat terroryzmu, o którym traktuje jego ostatnia książka Invitation to Terror (2007). Jest autorem także m.in. Therapy Culture (2003), Paranoid Parenting (2001) oraz Culture of Fear (1997).
Książka bardzo ciekawa,zajmująca. Cóż ,ja sobie nie wyobrażam społeczeństwa bez intelektualistów, tym bardziej, że Ukochany, to prawdziwy intelektualista. Ach gdybyście widzieli go z jaką pasją i zaangażowaniem pisze doktorat... Społeczeństwo bez intelektualistów to dla mnie miejsce nie do przyjęcia.
poniedziałek, 22 grudnia 2008
POJEDYNEK-świetne kino.
Wszystko zaczyna się od dzwonka do drzwi. Do wspaniałej posiadłości Andrew Wyke'a, słynnego pisarza kryminałów, przybywa kochanek jego żony Maggie - Milo Tindle. Tematem rozmowy jest – oczywiście – łącząca ich kobieta. Milo chce nakłonić Andrew do udzielenia Maggie rozwodu, Andrew ma inny pomysł. Zamiast rozwodu proponuje młodemu mężczyźnie oszustwo, na którym skorzystać mają wszyscy. Zadaniem Milo jest upozorować włamanie i kradzież wartych milion funtów klejnotów, by zyskać fundusze na zaspokojenie wygórowanych wymagań Maggie. Z kolei Andrew zyska milion z ubezpieczenia, pozbędzie się żony, ale nie straci twarzy.
Prosty plan okazuje się jednak tylko wstępem do zabójczej gry. Kiedy Milo wykonuje polecenia Andrew i włamuje się do mieszkania, zamiast wdzięcznego gospodarza, zastaje wściekłego zdradzonego męża z nabitym pistoletem gotowym do strzału. Pistolet nie jest tylko zabawką, zatem musi wystrzelić. Milo pada na ziemię. Czy to już koniec? Ależ skąd! To dopiero 30. minuta filmu, pierwszy set, który przebiegł pod hasłem 'upokorzenie'.
Set drugi to 'zemsta'. Trzy dni po tragicznych wydarzeniach do posiadłości Andrew przybywa gburowaty policjant, który prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia Milo Tindle'a. Zaskoczony Andrew nie bardzo wie, jak się zachować. Z każdą chwilą traci zimną krew, a kiedy zostanie oskarżony o zabójstwo, jest prawdziwie skołowany. Przecież nikogo nie zabił, prawda? Otóż prawda. Milo nie zginął, a jedynie zemdlał, a kiedy doszedł do siebie, upokorzony, z podkulonym ogonem wymknął się z posiadłości, by powrócić pod przebraniem policjanta i odpłacić pięknym za nadobne. Drugi set należy do niego.
Lecz kto wygra ostatni set, kto da się uwieść czarowi dwóch przewrotnych aktorów? Co się stanie, gdy gra pozorów odsłoni prawdziwe pragnienia? Finał pojedynku może być tylko jeden... Czy aby na pewno?
"Pojedynek" to prawdziwe mistrzostwo świata aktorskiego kunsztu. Law i Caine znakomicie czują się we własnym towarzystwie, tworząc widowisko, z którym nic nie jest się w stanie równać. Rzadko kiedy zdarza się widzom być świadkiem tak intensywnej 'chemii' łączącej dwóch aktorów. Na tle futurystycznej scenografii prowadzą zmysłowy taniec, którego stawką jest bogactwo, seks, a nawet samo życie.
Jednak Branagh przy okazji opowiada jeszcze jedną historię, będącą alegorią współczesnego świata. Akcja filmu rozgrywa się w świecie permanentnej inwigilacji, gdzie każdy krok rejestrują kamery. To środowisko sterylne, zapewniające pełną kontrolę i bezpieczeństwo. A jednak jak wszystko inne w tym filmie, tak i to okazuje się tylko pozorem. Każdą maszynę można obejść, wyłączyć, lecz przede wszystkim, będąc cały czas podglądanym, wytwarzamy sobie grubą maskę, za którą się skrywamy. Zostajemy zredukowani do aktorów, którzy fałszem i ułudą próbują oszukać niemych świadków naszych czynów. W tym świecie nie ma miejsca na szczerość i otwartość, kto zdecyduje się odsłonić rąbka swego prawdziwego ja, musi przygotować się na bolesne rozczarowanie. To gorzka lekcja, która prowadzi do dramatycznych konsekwencji. W świecie pozorów nie ma bowiem miejsca na prawdę.
Gorąco polecam razem z Ukochanym. Jest to film, w którym można się naprawdę delektować grą aktorów.
Aż trudno uwierzyć,że film ten nie był dystrybuowany na terenie Polski w kinach.Wielka szkoda.
Na całe szczęście jest dostępny na DVD.
Zachęcamy.
wtorek, 16 grudnia 2008
Film,który naprawde warto zobaczyć.
O filmie
Autorskie kino duetu Dorota Kędzierzawska i Arthur Reinhart z olśniewającą kreacją Danuty Szaflarskiej.
"Pora umierać" to historia pełnej życia i poczucia humoru starszej pani. Kobieta pod koniec życia musi zmierzyć się nie tylko z teraźniejszością, ale i z przeszłością. Wygrywa, czy przegrywa życie? Nawet jeśli zadaje sobie wprost to pytanie, to nigdy na nie nie odpowiada... Aniela z ironicznym uśmiechem patrzy na rzeczywistość i tym uśmiechem właśnie rozprawia się ze swoją samotnością.
"Marzę o tym, by nie dali się Państwo zwieść temu tytułowi. Bo to jest oczywiście film o życiu - zmaganiu się z nim, ale też pasji i radości życia, która jest w zasięgu ręki każdego z nas, choć tylko niektórzy o tym wiedzą..."
Dorota Kędzierzawska
Twórcy o filmie
pomysł...
"Pora umierać" jest właściwie monodramem, zainspirowanym przez niezwykłą postać Danuty Szaflarskiej, dla niej specjalnie napisanym. Danuta Szaflarska to nie tylko wybitna aktorka, ale i fascynująca osobowość. Do napisania scenariusza "dedykowanego" Danusi przymierzałam się od dawna, bo prawie od 15 lat, odkąd spotkałyśmy się po raz pierwszy na planie "Diabłów...". To było jak "miłość od pierwszego wejrzenia", jak spotkanie z osobą z innego świata, z innej planety. Zresztą nie znam osoby, której by Danusia nie "zauroczyła". Potem spotkałyśmy się na krótko przy okazji teatru telewizji ("Moje drzewko pomarańczowe") i w końcu filmu "Nic". Ale to wciąż były role niewielkie i wciąż miałam nadzieję, że czeka nas coś wyjątkowego, jakieś dłuższe "filmowe" spotkanie.
O tym, że coś konkretnego chodzi mi po głowie pochwaliłam się Danusi zanim zdążyłam cokolwiek napisać. Była bardzo ciekawa cóż to za historia, wyjeżdżała na wakacje do swoich Kosarzysk i trochę ponaglała. Dzięki niej scenariusz napisałam w dwa tygodnie.
W Radości, na pięknej, zalesionej działce stał tak samo piękny, jak i zaniedbany, stary, drewniany dom w stylu świedermajer. Nazwę świdermajer wymyślił podobno sam Gałczyński. Historię tego domu i jego właścicielki usłyszałam dobrych parę lat temu. Wszystko połączyło się w całość i poukładało na swoje miejsca - charakter postaci i aktorka, historia i czas - dopiero wtedy, kiedy usłyszałam zabawnie-smutną historyjkę o pewnym zdarzeniu z udziałem starszej pani. Ta "historyjka" otwiera teraz film. Niestety dom - bohater prawdziwej historii, nie zagrał. Remont (trwający zresztą do dziś) zepsuł go bezpowrotnie.
główni bohaterowie...
A to właśnie dom, obok głównej bohaterki Anieli, gra znaczącą rolę w filmie. Ze znalezieniem go mieliśmy spore kłopoty. W końcu zagrały dwa, ale dziś jednego z nich już nie ma. Przedwojenne "świdermajery" budowane na Linii Otwockiej znikają z powierzchni ziemi jeden po drugim. W naszym filmie będą istnieć.
Trzecim "bohaterem" opowiadania jest pies. Tego, który miał grać w filmie znale�liśmy bardzo wcześnie, na wiele miesięcy przed zdjęciami. Nazywał się Afera. Jednak w filmie zagrał w końcu zupełnie inny, zachwycający mądrością, przemiły i szczęśliwy przed kamerą - Tokaj.
Pies w scenariuszu pojawić się musiał, bo bardzo nie lubię monologów wewnętrznych, a tym razem bohaterka (sama się temu dziwię) chciała dużo mówić i nic nie mogłam na to poradzić. I tak Aniela "rozmawia" z psem, swoim jedynym domownikiem, przyjacielem i obrońcą. Poprzez te rozmowy buduje się obraz postrzegania i przeżywania rzeczywistości przez starszą panią, która z ironicznym uśmiechem patrzy na rzeczywistość i tym uśmiechem właśnie rozprawia się ze swoją samotnością.
Mądrość Anieli i to, czego jej zazdrościmy (a czego ja prywatnie zazdroszczę Danucie Szafarskiej) to dystans do świata i siebie i oraz niecodzienne poczucie humoru, który daje jej siłę w najmniej oczekiwanych i nie najłatwiejszych sytuacjach.
tytuł...
"Pora umierać" - tytuł mam zawsze jeden, zazwyczaj pomysły, które są "bezimienne" przepadają gdzieś i nigdy ich nie kończę. Ten pojawił się od razu, kiedy jeszcze wszystko istniało w formie nie zapisanej. Marzę o tym, by nie dali się Państwo zwieść temu tytułowi. Bo to jest oczywiście film o życiu - zmaganiu się z nim, ale też pasji i radości życia, która jest w zasięgu ręki każdego z nas, ale tylko niektórzy o tym wiedzą...
czerń i biel...
Wiedzieliśmy od samego początku, że film musi być czarno-biały. I bardzo oszczędny w sposobie opowiadania tak, by nic nie zakłócało prostoty "codziennych rytuałów" naszej bohaterki. Mieliśmy za zadanie dyskretnie ją obserwować, niczego obrazem nie "ubarwiając". Oglądając stare zdjęcia rodzinne, stare czarno-białe fotografie - odruchowo przystajemy, zwalniamy, przyglądamy się twarzom, postaciom, plenerom, nieco uważniej niż zwykle. Coś wyjątkowego z tych zdjęć zawsze bije - jakaś siła, nostalgia, nieokreślona magia. Chociaż niby są zwyczajne, niby... Do takich właśnie "chwil zatrzymania" chcieliśmy zbliżyć widza, a czerń i biel miała nam w tym pomóc.
poniedziałek, 15 grudnia 2008
ENNEAGRAM-TAJEMNICA W NAS SAMYCH.
Każdy z nas interesuje się problematyką człowieka i jego osobowości. W naszym życiu jest wiele cierpienia - ból fizyczny, zawiedzione oczekiwania, niespełnione potrzeby i mnóstwo innych. Powszechną reakcją na cierpienie jest zrzucanie winy na okoliczności zewnętrzne, ale w miarę nabywania samoświadomości dostrzegamy, że to my sami bywamy często źródłem najrozmaitszych zbędnych cierpień. Rozpowszechnione psychologiczne teorie osobowości pomagają zrozumieć dlaczego zachowujemy się w określony sposób, ale rzadziej pokazują, jak dokonać zmian w pewnych obszarach osobowości. Dzięki poradnictwu psychologicznemu można nauczyć się żyć lepiej, ale konwencjonalne formy terapii nie przedstawiają dla osób szukających zasadniczych rozwiązań większych wartości. Korygują one pewne niedostatki w strukturze osobowości, lecz kluczowe pytanie pytanie o głębszy sens życia pozostaje bez odpowiedzi. I takiego typu klient spowodował powstanie psychologii humanistycznej i transpersonalnej, które uwzględniają również wymiar egzystencjalny i duchowy człowieczeństwa. I właśnie Enneagram typów osobowości jest takim systemem psychologicznym. Został wprowadzony przez Gurdżijewa, który chcąc zminimalizować niepotrzebne ludzkie cierpienia, nauczał, że każdy posiada dominującą cechę - oś - wokół której obracają się urojeniowe aspekty osobowości. Jeśli tę oś rozpoznamy i pozbędziemy się urojeń, to mamy szansę na sprawniejsze funkcjonowanie. Helen Palmer - z zawodu nauczycielka psychologii, interesuje się kwestią Enneagramu już od lat sześćdziesiątych. Jest pionierką tego tematu i do dziś jedną z jego najważniejszych badaczek. Jej pierwsza książka, którą w skrócie przedstawiliśmy powyżej, nie ma ciągle żadnego odpowiednika, bowiem Palmer postawiła poprzeczkę tak wysoko, że każde inne opracowanie tego tematu uważa się w świecie nauki za podróbkę. Obecnie Helen Palmer jest dyrektorem Center of Enneagram Studies.
Książka o pięknie,którą pięknie mi się czytało.
Kolejne wydanie dzieła, cieszącego się zasłużoną renomą u polskiego odbiorcy, adresowanego do szerokiego kręgu miłośników sztuki. Polecam gorąco. Sama czytając miałam niebywałą przyjemność z bycia z tym obok tego co tak nie-zwyczajnie jest piękne, a co wychodzi z człowieka właśnie.
Książka ta to opowieść o historii sztuki europejskiej, od wczesnego średniowiecza do połowy XX wieku. Ukazuje ona najważniejsze style, dzieła i artystów na przestrzeni tego okresu. Napisana przystępnie i barwnie zjednuje sobie czytelnika nie tylko wnikliwym ujęciem problemów dotyczących sztuki, ale też pięknem literackiego stylu.
NIE tylko dla psychologów,ale dla wszystkich.
Prezentuje wiedzę z całego zakresu psychologii – od biologicznych podstaw zachowania przez analizę motywacji i inteligencji po zagadnienia psychologii społecznej. Jest znany na całym świecie – przetłumaczony na 10 języków, w tym chiński, japoński, rosyjski, hiszpański, niemiecki. Bogato ilustrowany, w ciekawej szacie edytorskiej, udoskonalony i unowocześniony pozostaje wzorem podręcznika akademickiego: wszechstronnego, ciekawego i przystępnego.
Nowe, zmienione wydanie książki powstało we współpracy Philipa G. Zimbardo z młodszym kolegą Richardem J. Gerrigiem.
Niezwykle szybki rozwój badań i teorii w ramach dziedziny skłonił autorów do wprowadzenia w nowym wydaniu, wielu zmian i uzupełnień. Omówione zostały najnowsze badania dotyczące uprzedzeń, kodowania i wydobywania informacji z pamięci, powiązań między inteligencją emocjonalną a dobrym samopoczuciem, percepcji zdarzeń emocjonalnych, odrzucenia i przemocy oraz zespołu stresu pourazowego.
Autorzy dodali także nowe treści na temat perspektywy kognitywnej i behawioralnej w nauce o układzie nerwowym: Projektu Ludzkiego Genomu, zaburzeń w uczeniu się, teorii inteligencji i możliwości ich zastosowania w klasie szkolnej, przywiązania, psychologicznych zaburzeń w dzieciństwie, w tym zespołu nadpobudliwości psychoruchowej i autyzmu oraz uprzedzeń.
Znacząco rozszerzona została także część związana z psychologią społeczną. Obejmuje ona takie zjawiska jak: różnice kulturowe, altruizm i zachowania prospołeczne, agresja, psychologia konfliktu oraz problematyka wojen i pokoju. Czytelnik nabywa wiedzę nie tylko o charakterystyce psychologicznej ludzi, lecz także o ich funkcjonowaniu społecznym.
Publikacja nowego wydania uznanego podręcznika ułatwia zapoznanie się z najnowszymi trendami współczesnej psychologii oraz stanowi nowoczesne narzędzie w procesie dydaktycznym.
Coś dla zainteresowanych psychologią.
Jedna z najważniejszych prac nurtu psychologii dobra i zła. Autor interesująco prezentuje analizę eksperymentu stanfordzkiego i wykazuje ścisły związek z tym, co później wydarzyło się w więzieniu w Abu Ghraib. Przedstawia mechanizmy i czynniki, które czynią ze zwykłego człowieka oprawcę i ofiarę systemu. Udowadnia możliwość zmiany lub zapobiegania niechcianym zachowaniom jednostki lub grupy, dzięki zrozumieniu, jakie siły, wartości i skłonności przez nie przejawiane są wnoszone w daną sytuację. Uważa, że można mieć większy wpływ na zredukowanie niepożądanych indywidualnych reakcji przez wiedzę, pokazuje, jak ich unikać lub je modyfikować.
Zimbardo poszukuje wyjaśnienia dla stwierdzonych zależności, odwołując się do dotychczasowych badań nad jednostkowymi postawami (poczucie władzy, konformizm i posłuszeństwo), a także nad oddziaływaniami szerszego środowiska społecznego (odindywidualizowanie, odczłowieczenie i znieczulica). Książkę zamyka rozdział na temat oporu wobec niepożądanych nacisków ze strony sytuacji społecznych i analiza postawy heroicznej, którą autor uważa za remedium na grożące nam z różnych stron zło.
Zakupy w Universitasie cz.2
Autor : Michał Heller
Rok wydania : 2008
ISBN : 97883-242-0913-2
liczba stron : 248
format : B5
okładka : twarda
Sens świata musi leżeć poza nim. W świecie wszystko jest tak, jak jest, i wszystko
dzieje się tak, jak się dzieje; nie ma w nim żadnej wartości - a gdyby była, to nie
miałaby wartości.
Jeżeli jest jakaś wartość, która ma wartość, to musi ona znajdować się poza wszystkim, co się dzieje i faktycznie istnieje. Albowiem wszystko, co się dzieje i faktycznie istnieje, jest przypadkowe. To, co czyni je nie-przypadkowym, nie może
znajdować się w świecie, gdyż wtedy byłoby znowu przypadkowe.
Musi znajdować się poza światem" (teza 6.41).
„Nie to, jaki jest świat, jest tym, co mistyczne, lecz to, że jest" (teza
6.44).
Spis Treści
PRZEDMOWA
Rozdział 1: Ostateczne wyjaśnienia
1. Zrozumieć zrozumienie
2. Totalitaryzm metody
3. Modele
4. Zasady antropiczne i inne wszechświaty
5. Stworzenie Wszechświata
CZĘŚĆ I MODELE
Rozdział 2: Kłopoty z wiecznością Wszechświata
1. Wieczność i nieskończoność Wszechświata
2. Hipotez śmierci cieplnej
3. Pierwszy model Einsteina
4. Wszechświat i filozofia
5. Rozszerzająca się pustka
6. Kryzys filozofii Einsteina
Rozdział 3: Wszechświat cykliczny
1. Problem początku
2. Wszechświaty oscylujące
3. Twierdzenie o powrotach
4. Wszechświaty Tolmana
5. Twierdzenie Tiplera
6. Osobliwości
Rozdział 4: Zapętlony Kosmos
1. Wizje zamkniętego czasu
2. Wszechświat Kurta Gödla
3. Propozycja Gotta i Liego
4. Przyczynowość i czas
5. Globalny czas i fizyka
6. Piana czasoprzestrzeni
Rozdział 5: Nieustanne stwarzanie przeciw początkowi
1. Od stanu statycznego do stacjonarnego
2. Narodziny nowej kosmologii
3. Wszechświat Bondiego i Golda
4. Wszechświat Hoyle'a
5. W ogniu dyskusji
6. Zmierzch kosmologii stanu stacjonarnego
7. Kreacja i lepkość
Rozdział 6: Coś z prawie niczego
1. Problem horyzontu i problem płaskości
2. Mechanizm inflacji
3. Scenariusz inflacji
4. Kilka uwag krytycznych
Rozdział 7: Kwantowe stworzenie Wszechświata
1. Od inflacji do kreacji
2. Wszechświat z fluktuacji próżni
3. Falowa funkcja Wszechświata
4. Całkowanie po drogach
5. Uwagi krytyczne
CZĘŚĆ II ZASADY ANTROPICZNE I INNE WSZECHŚWIATY
Rozdział 8: Zasady antropiczne
1. Kompleks marginesu
2. Epoka człowieka
3. Referat Cartera
Rozdział 9: Dobór naturalny w populacji wszechświatów
1. Wszechświat
2. Naturalna selekcja wszechświatów
3. Logika sytuacyjna
4. Uwagi krytyczne
5. Czy życie jest tańsze od małej entropii?
6. O falsyfikacji
Rozdział 10: Zasady antropiczne i teorie wszystkiego
1. Dążenie do jedności
2. Czy można zmieniać strukturę Wszechświata?
3. Sztywne struktury
4. Wyobraźnia i racjonalizm
5. Nasz antropicentryzm?
Rozdział 11: Metafizyki zasad antropicznych
1. Trzy filozoficzne postawy
2. Wszechświat uczestniczący"
3. Tworzenie własnej historii
4. Ile swoich kopii ma Czytelnik?
5. Fałszywa alternatywa
6. Nasz antropocentryzm?
Rozdział 12: Zakłopotanie Tegmarka
1. Inne wszechświaty w filozofii i fizyce matematycznej
2. Domeny i wszechświaty
3. Żonglerka prawdopodobieństwami
4. Apologia wieloświata
CZĘŚĆ III STWORZENIE WSZECHŚWIATA
Rozdział 13: Pęd ku zrozumieniu
Rozdział 14: Metafizyka i teologia stworzenia
1. Idea stwarzania w Starym Testamencie
2. Greckie zmagania z genezą Wszechświata
3. Chrześcijańska teologia stworzenia
4. Orygenes
5. Augustyn
Rozdział 15: Stworzenie i odwieczność Wszechświata
1. Kryzys
2. Sytuacja problemowa
3. Contra murmurantes...
Rozdział 16: Spory o wszechmoc Boga
1. Dwukierunkowe pytania
2. Dylematy Bożej wszechmocy
3. Od klasyfikacji do matematyczności
Rozdział 17: Świat Newtona
1. Uzupełnienie do Principiów
2. Matematyczny plan stworzenia
3. Fizyko-teologia i koncepcja stworzenia
4. Wpływ Newtona
Rozdział 18: Świat Leibniza
1. Newton i Leibniz
2. Gdy Bóg liczy i zamyśla
3. Tajniki Bożego rachunku
4. Czas i przestrzeń
Rozdział 19: Osobliwość początkowa i stworzenie świata
1. Pytanie o ewolucję i jej początek
2. Czas i jego początek
3. Kłopoty z osobliwością
4. Metodologiczne przestrogi
5. Wielki Ślad
Rozdział 20: Stworzenie i ewolucja
1. Dwa zawłaszczenia
2. Hiperprzestrzeń życia
3. Prawdopodobieństwo i przypadek
4. Bóg i przypadek
Rozdział 21: Pytanie Leibniza
1. Celowe opuszczenie
2. Pytanie Leibniza
3. Efekt domina
4. Istnienie Wszechświata a reguły języka
5. Prawdopodobieństwo niczego
6. Brutalny fakt
EPILOG LEKCJA PSEUDO-DIONIZEGO
Autor : Michał Heller
Rok wydania : 2008
ISBN : 97883-242-0810-4
liczba stron : 544
format : B5
okładka : miękka
35.10 zł
Filozofia i wszechświat
Autor : Michał Heller
Rok wydania : 2008
ISBN : 97883-242-0810-4
liczba stron : 544
format : B5
okładka : miękka
35.10 zł
piątek, 12 grudnia 2008
Gombrowicz na ekranie.
Obejrzałam go dawno temu,ale teraz mam ochotę zobaczyć jeszcze raz.
Ekranizacja filozoficzno-erotycznej powieści Witolda Gombrowicza.
Okupowana Polska, rok 1943. Dwaj bywalcy stołecznych kawiarni, Fryderyk, demoniczny kuglarz i reżyser, oraz Witold, cyniczny pisarz, wyruszają z Warszawy na prowincję, do majątku Hipolita, znajomego Witolda. W spokojnej wiejskiej atmosferze, udaje im się niemal zapomnieć o trwającej wojnie, tym bardziej że ich uwaga skupiona jest na 16-letniej Heni, córce gospodarza majątku, i jej rówieśniku Karolu, który jest synem znajomego Hipolita. Oboje, Karol i Henia, są piękni i wydają się dla siebie stworzeni, ale nie ma między nimi żadnego "przyciągania". Denerwuje to Witolda, który namawia Fryderyka, by popchnął Henię i Karola ku sobie. Fryderyk przyjmuje "zamówienie" i rozpoczyna tajemniczą grę, w której młodzi stają się nieświadomymi aktorami. Zadanie nie jest łatwe, bo Henia zaręczona jest z Wacławem, mężczyzną uchodzącym za wzór cnót i najlepszą partię w okolicy. No ale trudności tylko uskrzydlają obu artystów. Fryderyk i Witold coraz zręczniej manipulują młodymi ludźmi, rozkoszując się obserwowaniem ich reakcji. Nie wszystko jednak da się przewidzieć. Tym bardziej, że do "zabawy" włącza się wojna.
"Jest to kino mistrzowskie, poczynając od doskonałych kreacji wszystkich aktorów, poprzez subtelny sposób narracji filmowej, a na zachwycających zdjęciach kończąc". (Roderick Conway Morris, "International Herald Tribune")
"(...) Najwyższy poziom polskiej sztuki aktorskiej... Wszyscy aktorzy prezentują równie doskonałe kreacje, a reżyserię cechuje nie tylko wrażliwość, ale głębokie wczucie się w postacie filmu..." (Derek Malcolm, "The Guardian")
(...) "Kolski zrobił film znakomity, w którym jest wszystko: duch Gombrowicza, nastrój dekadencji, zmaganie się z polskimi mitami, wyrafinowana gra intelektu, ale także konflikty najprostsze - między naturą a kulturą, między młodością a starością". (Barbara Hollender, "Rzeczpospolita")PORNOGRAFIA. Reżyseria: Jan Jakub Kolski. Scenariusz: Jan Jakub Kolski , Gerard Brach, Luc Bondy (na podstawie powieści Witolda Gombrowicza). Zdjęcia: Krzysztof Ptak. Scenografia: Andrzej Przedworski. Muzyka: Zygmunt Konieczny. Montaż: Witold Chomiński. Producent: Lew Rywin, Antoine de Clermont-Tonnerre. Obsada aktorska: Krzysztof Majchrzak (Fryderyk), Adam Ferency (Witold), Krzysztof Globisz (Hipolit S., ojciec Heni), Grażyna Błęcka-Kolska (Maria, żona Hipolita, matka Heni), Grzegorz Damięcki (Wacław Paszkowski, narzeczony Heni), Jan Frycz (Siemian, dowódca oddziału), Irena Laskowska (Amelia, matka Wacława), Sandra Samos (Henia), Anna Baniowska (służąca Weronika), Kazimierz Mazur (Karol), Jan Urbański (Skuziak, zabójca pani Amelii).
Produkcja: Heritage Films , MACT Production (Francja). Koprodukcja: Telewizja Polska - Agencja Filmowa , Canal+ Polska , Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych (Warszawa), Canal+ , Euroimages - Fundusz Rady Europy , Centre National de la Cinematographie. 2003 rok, kolor, 117 min.
Nagrody: nagroda za pierwszoplanową rolę męską dla Krzysztofa Majchrzaka, nagroda za drugoplanową rolę męską dla Jana Frycza, nagroda za muzykę, nagroda za dźwięk oraz nagroda publiczności na FPFF w Gdyni, 2003; Nagroda Georgesa Delerue'a za najlepszą muzykę dla Zygmunta Koniecznego na Flanders International Film Festival, Gandawa 2003.
Film w 2003 roku był pokazywany w oficjalnym konkursie na MFF w Wenecji.
środa, 10 grudnia 2008
ZAKUPY W UNIWERSITASIE-CZYLI POLSKIE ZAKUPY CZĘŚĆ DALSZA
Autor : Michał Hanczakowski, Jakub Niedźwiedź
Rok wydania : 2003
ISBN : 83-242-0321-4
Przegląd wybranych dzieł literatury polskiej pod kątem stosowania kanonów retoryki, która stanowiła fundament literatury i kultury epok dawnych. W pracy zestawione zostały zarówno liryka, jak i epika oraz dramat. Omówiono m.in. list dedykacyjny, żywot-biografię, kazanie, mowę. Wskazano również związki muzyki, sztuk plastycznych oraz literatury. Zbiór zawiera, odwołujące się do najnowszej literatury przedmiotu, a także do łacińskich korzeni retoryki starożytnej i staropolskiej, studia dzieł różnorodnych autorów, poczynając od Oleśnickiego i Kallimacha, poprzez Kochanowskiego, Sarbiewskiego, Skargę, Birkowskiego, Krasickiego, Mickiewicza po Orzeszkową.
SPIS TREŚCI
Michał Hanczakowski, Jakub Niedźwiedź, Wstęp
I. DEDYKACJA
Albert Gorzkowski, List dedykacyjny Filipa Kallimacha-Buonaccorsiego
II. TRAKTAT
Elwira Buszewiczowa, Maciej Kazimierz Sarbiewiski: "De acuto ac arguto// O poincie i dowcipie"
III. ŻYWOT - BIOGRAFIA
Andrzej Borowski, Staropolska "książka dla wszystkich", czyli "Żywoty świętych" ks. Piotra Skargi SJ
IV. KAZANIE - MOWA
Michał Hanczakowski, Analiza inwencyjna "Nagrobka Osmana" Fabiana Birkowskiego
Jakub Niedźwiedź, Mowa - rodzaj popisowy. Jan Kochanowski "Przy pogrzebie rzecz"
V. EPIKA
Roman Dąbrowski, Uwagi o retoryczności "Monachomachii" Ignacego Krasickiego
Joanna Orlik, Miedzy uczuciem a umiejętnością.
"Marta" Elizy Orzeszkowej
Indeks pojęć
Retoryka a tekst literacki (2)
Autor : Michał Hanczakowski, Jakub Niedźwiedź
Rok wydania : 2003
ISBN : 83-242-0203-X
SPIS TREŚCI
I. ESEJ
Paweł Bukowiec, Od pouczenia do pocieszenia
Szkic do analizy pragmatycznej "Uwag" Ignacego Krasickiego
II. DIALOG I DRAMAT
Piotr Borek, O satyrze Łukasza Opalińskiego uwag kilka
Anna Chojowska, Retoryka w renesansowej tragedii humanistycznej
III. LIRYKA
Grażyna Urban-Godziek, Jana Kochanowksiego elegia żałobna dla Jana Tarnowskiego (elegia IV 2) - epicedium zaprzeczone
Magdalena Ryszka, Qui Roman in media quaeris..." Janusa Vitalisa oraz "Epitafium Rzymowi" Mikołaja Sępa Szarzyńskiego - próba lektury retorycznej
IV. RETORYKA A KORESPONDENCJA LITERATURY I MUZYKI
Anna Madeyska-Pilchowa, Retoryczność psalmów Mikołaja Gomółki
Aleksandra Wojda, "Świtezianka": ballada literacka Mickiewicza i ballada muzyczna Loewego
Piekło czy raj? Obraz Brazylii w piśmiennictwie polskim w latach 1864 - 1939.
Autor : Agnieszka Mocyk
Rok wydania : 2005
ISBN : 83-242-0318-4
Książka dokumentuje obecność tematyki brazylijskiej w piśmiennictwie polskim w czasie wzrastającego zainteresowania relacjami polsko-brazylijskimi w związku z początkami i rozwojem ruchu emigracyjnego z ziem polskich na kontynent południowoamerykański. Główny nacisk został położony na rekonstrukcję obrazów wychodźstwa polskiego w Brazylii oraz przedstawienie wtedy kształtowanego wizerunku tego kraju jako celu polskiego osadnictwa. Analiza literackich i paraliterackich tekstów powstałych w okresie przeszło siedemdziesięciolecia pozwoliła wydobyć ewolucję, jakiej ulegały w tym czasie tak obraz Brazylii, jak problematyka polskiego wychodźstwa. Nadto, widziane w szerszej niż literaturo-znawcza perspektywie, omawiane w książce piśmiennictwo o tematyce brazylijskiej okazuje się znamiennym świadectwem przemian świadomości społeczeństwa polskiego w latach 1864-1939, zwłaszcza tych będących następstwem istotnego doświadczenia zbiorowego, jakim było wówczas masowe wychodźstwo zaoceaniczne.
ZAPOMNIANA REWOLUCJA. GRECKA MYŚL NAUKOWA A NAUKA NOWOCZESNA
Autor : Lucio Russo
tłum. : Ireneusz Kania
Rok wydania : 2005
ISBN : 83-242-0451-2
liczba stron : 455
format : B5
Książka jest czymś na kształt sensacyjnego odkrycia archeologicznego w zakresie historii nauki. Głośna i tłumaczona na wiele języków sugeruje, że narodziny nowoczesnej nauki i metodologii naukowej, należy przesunąć wstecz o 2 tysiące lat i przyznać, że naukowcy XVII-wieczni tak naprawdę mozolnie odzyskiwali dorobek nauki hellenistycznej i w znacznym stopniu opierali się na pracach starożytnych uczonych greckich w dziedzinie astronomii, matematyki, medycyny i fizyki.
Wiemy od dawna, że teorie heliocentryczne tworzyli już starożytni Grecy, a sam Kopernik dokonał ich przeglądu i powoływał się na nie. Niemniej jednak to on został uznany za tego, który „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”... Lucio Russo powołując się na zachowane źródła i pośrednie świadectwa znajdujące się w dziełach literackich udowadnia, że starożytni doszli do bardzo dokładnych, a czasem nawet bardziej precyzyjnych od kopernikowskich wyników... Choć nie ulega wątpliwości że Kopernik jest twórcą pierwszej naukowo udokumentowanej teorii heliocentrycznej, warto jednak dowiedzieć się że on też „stał na barkach olbrzymów” .
Podobnie rzecz się ma z Newtonem, ojcem nowoczesnej fizyki. Russo pokazuje, że zarówno aparat matematyczny teorii grawitacji (teoria krzywych stożkowych) jak i ilościowe sformułowanie hipotezy sił grawitacyjnych (prawo odwrotnych kwadratów) mają źródła w nauce helleńskiej. Z pracy Russo dowiemy się w jaki sposób Grecy argumentowali za kulistością Ziemi, że nieprzypadkowo słowo „gaz” pochodzi od greckiego „chaosu”, jak imponująco „nowoczesna” była anatomia i fizjologia człowieka stworzona przez Herofilosa...
Książka ta jednak to nie tylko próba przekazania palmy pierwszeństwa kulturze hellenistycznej w drodze rozwoju nauki, Russo uwydatnia tu również liczne pokrewieństwa między działalnością greckich, nowożytnych i współczesnych uczonych. Próbuje nakreślić szkic historii nauki począwszy od jej prawdziwych źródeł.
Praca ta zainteresuje tych, którzy chcą poszerzyć swą wiedzę na temat historii nauki, matematyki, fizyki, astronomii, medycyny i cywilizacji klasycznej i okaże się bardzo przydatna nauczycielom i wykładowcom powyższych przedmiotów.
O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia.
Autor : David Berlinski
tłum. : Małgorzata Cierpisz
Rok wydania : 2005
ISBN : 83-242-0475-X
liczba stron : 290
format : A5
Astrolog jest postacią niemal tak dawną jak historia, a jego nauka – jeżeli astrologia jest nauką – wyraża uniwersalne ludzkie pragnienie uchylenia zasłony przyszłości, o ile oczywiście można ją uchylić.
Astrologowie – szepczący do królów tajemne słowa, przyjmujący interesantów na nabrzeżach bądź zgłębiający w odosobnieniu sekrety niebieskiego sklepienia – widzieli w gwiazdach uniwersalny system, wiedzę bez granic. Ich teoria stanowiła rdzeń myśli ludzkiej do momentu, w którym nagle astrologia znikła, kiedy Izaak Newton po raz pierwszy zademonstrował potęgę autentycznego naukowego paradygmatu.
Ale wyznawana przez nich doktryna nie zginęła i powraca niespodziewanie w najróżniejszych aspektach współczesnej nauki. W tym sensie astrologia umrzeć nie może, ponieważ pragnienie spojrzenia w przyszłość jest nieśmiertelną ludzką tęsknotą.
Astrologowie prowadzili swoją dysputę przez cztery tysiące lat. Rozmawiali, a przy tym – jak my – wymyślali plany i intrygi. Niektórzy byli zwykłymi szarlatanami, inni zaś ludźmi o ogromnej wrażliwości i inteligencji. Dzisiaj ich śladów można szukać jedynie w pamięci, ale ich pytania i aspiracje nadal żyją wśród nas.
„Niektórzy astrologowie oczywiście nadal publikują horoskopy w gazetach, ale śmiem twierdzić, że ich rubryki wyglądają marnie dlatego, iż są tym, na co wyglądają – stekiem bzdur. Jeszcze inni zakładają instytuty i organizują zebrania. Pocieszają się nawzajem, że są postępy i wszystko jest w porządku. Nadaje się stopnie; znani astrologowie publikują dzieła z co najmniej trzydziestoma błyszczącymi literami po lub przed nazwiskiem. (...)
Bardzo niewielu astrologów odniosło prawdziwy sukces. Opowieść o wpływie Joan Quigley na prezydenta Ronalda Reagana zyskała już pewną niesławę, choć Quigley zdaje się jedynie udzieliła Reaganowi rady dotyczącej planu dnia i na tym się skończyło. Francuski prezydent Francois Mitterand, znacznie bardziej kontrowersyjna figura w polityce, miał bliższy związek z urodziwą francuską wróżką Elisabeth Teissier. Polityczni plotkarze okazali się niezwykle dyskretni w kwestii usług astrologicznych, które od niej otrzymał. (...)
Dajmy już spokój cynicznym refleksjom. Współczesne teorie astrologiczne znalazły się na pustyni. Ale tak naprawdę żadnej kulturze nie udaje się pochować przeszłości ani na długo ani na zawsze. Mimo zapewnień naukowej społeczności, że wspólnie pożegnaliśmy się z zabobonami, system intelektualnych bodźców, które umożliwiły narodziny astrologii, nadal istnieje. Przez wiele lat bodźce te utrzymywały przy życiu astrologów – teraz utrzymują innych”.
„Astrologowie machają do nas ze świata umarłych. Wśród nich są babilońscy skrybowie (uklepują mokrą glinę i wypisują przerażające wróżby ostrym rysikiem), są Balasi i Urad-Nanna, obaj zaniepokojeni o zdrowie króla; jest Berossos Chaldejski, a także Vettius Valens, którego finansowe sekrety pozostają tajemnicą, i surowy Ptolemeusz, samotny w bibliotece; Trazyllus, Askleration i Doroteusz z Sydonu polecają się pamięci. Podobnie zresztą jak Augustyn z Hippony, Alkuin i Abu Ma’sar, al-Kindi, al-Biruni, al-Gazzali i Michał Szkot. Albertus Magnus też tam jest – łagodny, ale skonfudowany i Tomasz z Akwinu, i profesorowie medycyny z uniwersytetu w Paryżu. I dr Fornius, biegnący na następną autopsję. Tycho de Brahe z błyszczącą żelazną płytką na nosie i Johannes Kepler i William Lilly. Gerard Encausse, który zginął w pierwszej wojnie światowej, macha do nas smutno, z ręką przyjaźnie położoną na ramieniu Paula Choisnarda. Złowrodzy hitlerowscy astrologowie ochoczo demonstrują potępione saluty. Gazetowi astrologowie zajmują się czymś innym. A Michel Gauquelin przesyła ukłony.
Mimo najróżniejszych dziwactw charakteru, astrologowie mieli powagę aktorów biorących udział w wielkim i tragicznym dramacie liczącym cztery tysiące lat. Do zadania podchodzili poważnie. Uważali swoje moce za dar. Pokonywały ich problemy, których nie porafili rozwiązać. Teraz znikli ze sceny. Widownia wyszła z teatru. Pod fotelami walają się rozsypane łupiny orzeszków. Astrologia jest nauką, której się nie powiodło. Niech więc żyją astrologowie i niech prosperują, bo z całą swoją żarliwością i niewinnością byli mistrzami doktryn, którym nie możemy już w pełni ufać, lecz nie jesteśmy w stanie znieść myśli o ich zarzuceniu”.
fragment książki:
Za siedem wieków narodzi się Chrystus. Asyryjczycy są panami Żyznego Półksiężyca. Sprawują kontrolę nad pełnymi spichlerzami oraz polami skąpanymi słońcem i omywanymi rzeką. Wody płyną tam, gdzie im rozkażą. Niebem rządzą obce bóstwa. Władca, wielki Assurbanipal, ociężale zajmuje przynależne sobie miejsce w centrum świata. Jest królem i potomkiem królów; szacowny ród - jego ród - wywodzi się z dalekiej przeszłości, sięga potęgi i chwały Sargona II. Assurbanipal ma poskręcaną, czarną jak winogrona brodę i ciemne zatroskane oczy. Jest przede wszystkim wojownikiem, od lat prowadzi brutalne kampanie, podczas których podbija i podporządkowuje sobie kolejne terytoria. Nierzadko musi walczyć z włas nymi braćmi, którzy nienawidzą Jego chwały i boją się potęgi. Ale Assurbanipal jest również człowiekiem obytym i względnie wykształconym - to kompetentny matematyk, umiejętnie korzystający z najróżniejszych wzorów, astrolog i uczeń słynnych astrologów w młodości, językoznawca, dumny z umiejętności posługiwania się nie tylko językiem asyryjskim lecz również akadyjskim. Jako jedyny spośród wielkich władców swojego rodu rozumie teksty sumeryjskie, napisane w starożytnym języku uczonych. Assurbanipal na swoich królewskich barkach dźwiga ciężar wieków. Mieszkańcy Bliskiego Wschodu potrafili czytać i pisać. Dowody na to mamy wszędzie. Każda cywilizacja miała swoich skrybów. Przez długie wieki notowali najróżniejsze sprawy w wilgotnej glinie. Świat pękał od rzeczy, które najpierw wypowiedziano, a następnie zapisano; im dalej wstecz, tym misterniejszą siecią wspomnień stawała się asyryjska tradycja. Ale pomimo całej swojej wiedzy, Assurbanipal pozostaje pogrążony w melancholii; bezustannie targają nim zagadki istnienia i bezcelowości ludzkiego losu. Jak szekspirowski Ryszard II siaduje na ziemi i opowiada smutne historie o losie królów. Pewien astrolog napisał: „Do Króla, naszego Pana, od jego sługi Balast. Niech żyje w zdrowiu!3" A dalej znaczące pytanie: „Czyż jeden dzień żałoby i postu Królowi nie wystarczy?".
W którymś momencie w VII w. p.n.e. Assurbanipal wpada na pomysł zestawienia tekstów, inskrypcji, kodeksów prawa, oracji żałobnych, poezji i najróżniejszych gwiezdnych zapisów świata starożytnego. Z wielką determinacją postanawia stworzyć bibliotekę królewską. Projekt staje się jego obsesją, a także powodem do dumy. Skrybowie, pomagierzy i nadworni uczeni, zapewne w towarzystwie zastępów królewskich siepaczy, odchodzą z pałacu, aby przetrząsnąć, a następnie ograbić prywatne biblioteki Mezopotamii. Assurbanipal najwyraźniej ma wizję, w której ogarki wielu odrębnych ośrodków wiedzy i edukacji zostają połączone w jedno gorejące słońce, na obraz i podobieństwo króla. Ogromne tabory glinianych tabliczek nadciągają do Niniwy z najdalszych zakamarków imperium. Nad drogami i ścieżkami dla bydła unosi się kurz; barczyści rolnicy odwracają się od drewnianych pługów i zamierają w osłupieniu na widok ciągnących się bez końca wozów wyładowanych po brzegi kamiennymi tablicami. Woły o aksamitnych nozdrzach parskają i prychają.
Mijają lata i dziesięciolecia. Biblioteka jest wreszcie pełna. Wyłożone chłodnym marmurem korytarze zastawione tablicami we wszystkich językach starożytnego świata to żywy zapis sięgający ponad tysiąc lat wstecz, aż do pradawnych wymarłych cywilizacji. głównej sali umieszczono spektakularny fryz, przedstawiający polowanie na lwy. Uczeni zbierają się tam, aby czytać, a ponieważ len z nich nie potrafi czytać po cichu, bibliotekę bezustannie wypełnia stłumiony szum szeptów i głosów. Słychać też inny dźwięk błotniste, wilgotne ciapanie. Uczeni korzystający z biblioteki muszą przecież robić notatki. Każdy z nich ma przy sobie odpowiednią porcję wilgotnej gliny w skrzynce. Gdy przyjdzie mu do głowy namyśl, sięga do skrzynki po kawał gliny, rzuca ją na płaskie pod-a następnie uklepuje, rylcem zapisuje myśl w glinie i zostawia 'tabliczkę do wyschnięcia. Ponad mamrotaniem i ciapaniem wilgotnej gliny unosi się atmosfera powagi i bezpieczeństwa. Na niemal ej tabliczce widnieje wyraźne ostrzeżenie króla:
Niech wszyscy bogowie przeklną tego, kto złamie, zamaże lub ukradnie tę tablicę. Niech nałożą nań klątwę, której nie można zdjąć, klątwę straszną i bezlitosną, aż do śmierci. Niech wygnają jego imię i nasienie z tej ziemi, a jego ciało wydadzą psom.
Mniej więcej w czwartej lub piątej dekadzie VII w. p.n.e., Assurnipal po prostu z wolna zapada w niebyt, zmożony nieznaną chorobą. Astrolog pisze: „Dla Króla, naszego Pana, od jego sługi Urad-Nanny. Następnie dodaje zwyczajową formułkę: „Niech bogowie Nunurta i Gula dadzą szczęście i zdrowie Królowi, mojemu Panu". I I wreszcie przechodzi do sedna sprawy: „Król, mój Pan, ciągle powtarza: dlaczego nie rozpoznajesz mojej choroby i jej nie leczysz?'". I nic poza tym. Nadworni kronikarze i historycy nie są wylewni.
Ale straszliwa siła pragnień Assurbanipala sprawiła, że wieki gorejące i zbroczone krwią – wpadają nam prosto w ręce.
IDEALNE MIEJSCE NA ODPOCZYNEK
Wyszukane w internecie zdjęcie.To idealne miejsce do czytania,dyskutowania lub relaksowania,od tak zwyczajnie....
niedziela, 7 grudnia 2008
Książka zakupiona na wakacjach 2
LATA ŚWIETLNE
Książka zakupiona na wakacjach.
GRA, ROZRYWKA I PRÓŻNA OZDOBA