poniedziałek, 8 listopada 2010

Pensjonat Ewa.


Pensjonat „Ewa” to dom publiczny w sycylijskim miasteczku Vigàta.
Główny bohater powieści, młody człowiek o imieniu Nenè, spędza tam długie godziny, żeby słuchać zwierzeń prostytutek, w nadziei, że opowieści tych doświadczonych kobiet nauczą go życia. Są lata czterdzieste XX wieku, na Sycylii trwa wojna, dzieją się rzeczy straszne, lecz chłopak nieoczekiwanie zaczyna ulegać jakiejś nieznanej sobie, niepojętej sile, która sprawia, że wszystko, co dotąd było dlań ważne, traci znaczenie na rzecz nowego obiektu jego pasji. Pasji, którą jest miłość.
Kryptoautobiograficzna opowieść z lat dorastania, utrzymana w klimacie pokrewnym filmom Felliniego czy Tornatore opowiada o dzieciństwie i okresie dojrzewania w czasach faszyzmu i wojny. Camilleri użyczył swojemu bohaterowi zdrobniałej formy imienia, jakim nazywano go w dzieciństwie.
Powieść Pensjonat „Ewa” pokazuje – zdaniem krytyków – niewyczerpane możliwości, jakie kryją się jeszcze w talencie popularnego pisarza.

Fragment

Drzwi wejściowe były zawsze przymknięte, na ścianie obok umocowano miedzianą tabliczkę, połyskującą jak złoto, z napisem kursywą:

Pensjonat „Ewa "


Nenè nie wiedział, co to pensjonat, spytał więc kuzyna, studenta uniwersytetu w Palermo. Okazało się, że to coś więcej od zajazdu, a coś mniej od hotelu.
W Vigacie były na przykład trzy zajazdy i jeden hotel, w których nocowali przejezdni marynarze, komiwojażerowie, przedstawiciele armatorów, kolejarze, kierowcy ciężarówek. Ludzie wchodzili do nich i wychodzili bez ustanku.
No to dlaczego przed wejściem do tego Pensjonatu nie było w dzień żadnego ruchu? Nenemu nigdy jeszcze się nie zdarzyło zobaczyć przed zachodem słońca żywej duszy, która wchodziłaby lub wychodziła tymi przymkniętymi drzwiami.
Pewnego razu — poprzedniego dnia skończył właśnie osiem lat — nie potrafił oprzeć się ciekawości. Przechodząc rano przed wejściem uchylonym nieco szerzej niż zwykle, rozejrzał się wokół, a widząc, że ulicą nikt nie przechodzi, zrobił krok ku drzwiom i powolutku wetknął głowę do środka na tyle, aby móc się tam rozejrzeć. Jednak dlatego, że patrzył przedtem w słońce, a i krew mocno pulsowała mu w żyłach — na początku w ogóle nic nie zobaczył. Usłyszał tylko dwie kobiety, które śmiały się i głośno rozmawiały w odległym pokoju, ale nie zrozumiał, czym mówią. Zrobił znowu pół kroku naprzód, wyciągnął bardziej szyję i poczuł w nosie zapach czystości, mydła i perfum, podobny do tego, który czuł zawsze u fryzjera.
Chciał wejść jeszcze trochę dalej.
Podniósł już nogę, ale w tej samej chwili czyjaś ręka schwyciła go za kark i podciągnęła do góry. Nieznany Nenemu mężczyzna w mundurze kapitana marynarki patrzył na niego dziwnie, na wpół rozgniewany, na wpół rozbawiony.
Powiedział po włosku, nie po miejscowemu:
— Wcześnie ci się zachciewa, co? Już w twoim wieku chciałbyś spróbować miodu? Zmykaj mi stąd zaraz!
Nenè nic z tego nie zrozumiał, ale uciekł od razu biegiem, zawstydzony.
W czwartej klasie szkoły podstawowej spytał o Pensjonat swoich kolegów, w większości wszystko już wiedzących urwisów, dzieci woźniców, tragarzy portowych i marynarzy. Wyjaśnili mu całą sprawę natychmiast i prawie chórem, ze wszystkimi szczegółami, dorzucili pewne drobiazgi, wytłumaczyli zwyczaje i sposoby postępowania, jak gdyby w Pensjonacie „Ewa” spędzili życie.
On ze znaczącym uśmieszkiem udał, że wszystko rozumie. W rzeczywistości nie zrozumiał jednak niczego, był zupełnie zdezorientowany.
Więc pewnego dnia, kiedy przechodził przed Pensjonatem, prowadzony za rękę przez ojca, zebrał się na odwagę i spytał:
— Tatusiu, czy to prawda, że w tym domu mężczyźni mogą sobie wynająć gołe kobiety?
To tylko udało mu się zrozumieć z wyjaśnień koleżków szkolnych. Nauczyli go jeszcze, że Pensjonat „Ewa” można nazywać również bajzlem albo burdelem i że mieszkające tam kobiety, które się wynajmuje, nazywają się kurwami, ale burdel i kurwy to brzydkie słowa, dobrze wychowany chłopczyk nie powinien ich używać.
— Tak — odpowiedział ojciec spokojnie, bez cienia zakłopotania.
— Wynajmuje się je na rok?
— Nie, na kwadrans, na pół godziny...
— A co mężczyźni z nimi robią?
— Patrzą na nie — powiedział ojciec.
Nenemu to wystarczyło. Przez pewien czas nie szukał innych wyjaśnień, bo tylko dobry Pan Bóg wiedział, że pożerała go chęć podniesienia spódniczki swojej o dwa lata starszej kuzynki Angeli, żeby zobaczyć, jak ona tam pod spodem wygląda.

Brak komentarzy: