myślę teraz
haniebnie rzadko
o mojej Pierwszej Wielkiej Opuszczonej
omijam starannie
wszystko co może sprawić
popłoch wspomnień
- miejsca naszych spotkań
- rogi ulic
- krajobrazy
- ławki
- drzewa
- okno w którym płonęło
nasze światło
zapominam powoli
ale nieubłaganie
kolor jej oczu
to
co pozostało
spoczywa teraz
w kartonowym pudle
negatywy fotografii
nasze zdjęcia bez twarzy
gdyby ktoś pociągnął
palcem wskazującym
po ostrym brzegu kliszy
pociekłaby krew
serdeczna
znajomy doniósł mi
że Moja Pierwsza Wielka
żyje teraz sama
nie licząc towarzystwa morza
jest ślepa
i zajmuje się tkactwem
co ona tka
na zwęglonych krosnach
dla mnie jest
jak pusty peron
jak absolutna
nieodwracalność
jak refleksyjny topielec
w mocno naciśniętym
na uszy kapeluszu
który płynie
twarzą odwrócony
od świata
jak noc
przed lustrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz