poniedziałek, 28 września 2009

Kolejna biografia.


Kiedy Frida oznajmiła rodzinie, że ma zamiar poślubić Diega Riverę, ojciec skwitował to cierpkim komentarzem: „To będzie ślub słonia z gołębicą”. Otoczenie przyjęło sceptycznie zapowiedź ślubu. Ona – dziewczyna z temperamentem, lecz słabego zdrowia. On – sława meksykańskich muralistów, dwa razy od niej starszy i ważący trzy razy więcej, a na dodatek mający reputację „ogra” i uwodziciela, komunista i ateista, który miał śmiałość malować na chwałę Indian freski nawołujące robotników do chwycenia w dłonie maczet i strzelb, żeby obalić diabelską trójcę Meksyku – księdza, burżuja i urzędnika wymiaru sprawiedliwości.
Diego i Frida opowiada historię niesamowitego związku. Historię ich spotkania, bogatą przeszłość Diega, trudne doświadczenie cierpienia i samotności Fridy. Ich wspólną wiarę w rewolucję, ich spotkania z Trockim i Bretonem, amerykańskie przygody i przedziwną fascynację Henrym Fordem. A także ich wkład w odnowę sztuki.
Dziwna historia miłości, której kanwą i środkiem wyrazu było malarstwo, choć Diego i Frida uprawiali sztukę bardzo różną, aczkolwiek komplementarną. Jedynym, co łączyło te dwie istoty, które doświadczyły wszelkich form obłędu, była sztuka i rewolucja. Dla Diega Frida była ową kobietą o magicznych zdolnościach, jaką widział niegdyś w swej indiańskiej mamce, dla Fridy natomiast Diego był owym wszechmocnym dzieckiem, którego jej łono nie było w stanie donosić. Razem tworzyli nierozerwalną, mityczną parę, tak doskonałą i tak odmienną jak prastara meksykańska dwoistość, Ometecuhtli i Omecihuatl.
Kiedy czterdziestosiedmioletnia Frida odeszła, pozostawiła w odbiciu pustych luster nieznośne wspomnienie swej pasji i swej niezwykłej, poruszającej urody. Pomimo otaczającej Diega zgiełkliwej sławy, samotność okazała trudna do zniesienia. Zmarł w roku 1957, zaledwie trzy lata po śmierci Fridy.

Prawdziwe arcydzieła nigdy się nie starzeją. W dzisiejszym świecie, który przeżył tak wiele rozczarowań, gdzie ujednolicona brzydota komercyjnych mocarstw co dnia urąga pięknu prastarych indiańskich cywilizacji, obrazy pozostawione przez Diega i Fridę – obrazy opowiadające o miłości i o poszukiwaniu prawdy, w których zmysłowość przeplata się bezustannie z cierpieniem – oddziałują z niezmienną siłą. W historii Meksyku nie przestają błyszczeć, niczym rozżarzone węgle, najprawdziwsze klejnoty biedaków.

Brak komentarzy: