Odnajdziesz tutaj moje myśli na temat historii,literatury,poezji,życia i śmierci.Sztuka jest uprzywilejowana na tych stronach,ona nadaje sens i smak życiu.Jeśli jesteś zainteresowany,czytaj,najlepiej przy kawie.Może odnajdziesz tutaj coś co cię zainspiruje.A może sam napiszesz do mnie kilka słów w komentarzu, które staną się inspiracją dla mnie.
poniedziałek, 28 września 2009
Realizm magiczny i przepisy kulinarne, czyli pisarstwo Marshal Mehran.
Woda różana i chleb na sodzie to kontynuacja bestsellerowej Zupy z granatów (W.A.B. 2006). Powieść o trzech siostrach, dwóch krajach – i mowie smaków. Mimo że od wydarzeń przedstawionych w poprzedniej książce upłynęło prawie półtora roku, w Ballinacroagh, nadmorskim miasteczku w Irlandii, na siostry Aminpur nadal patrzy się z nieufnością. Trzy Iranki, które uciekły z kraju tuż przed wybuchem rewolucji, wciąż uważane są za obce, a ich orientalną restaurację niektórzy uznają za miejsce rozpusty. W życiu sióstr przychodzi czas na zmiany. Mardżan zakochuje się w angielskim pisarzu, szesnastoletnia Lejla przeżywa okres buntu i marzy o dorosłości, a Bahar zaczyna interesować się duchowością chrześcijańską i coraz poważniej myśli o konwersji. Jakby tego było mało, pewnego dnia zaprzyjaźniona z siostrami włoska imigrantka znajduje w zatoce półżywą dziewczynę. Dziewczyna jest w szoku, nic nie mówi – i wszystko wskazuje na to, że próbowała usunąć ciążę... Marsha Mehran doskonale oddaje atmosferę miasteczka na peryferiach i z humorem odmalowuje prowincjonalną społeczność – z nieznośnymi plotkarami, dyżurnymi dziwakami, fryzjerką-feministką i księdzem, który... zakłada rozgłośnię radiową.
– Mardżan Aminpur – przedstawiła się, uwalniając rękę.
– Wiem, kim pani jest. Czytałem o pani w „Connaught Telegraph”. „Przepisy Mardżan – magia i metafizyka. Najpilniej strzeżony sekret hrabstwa Mayo”. – Poruszał w powietrzu dłonią, jakby wyczarowywał nagłówek. – „Numer jeden na liście egzotycznych atrakcji Irlandii”.
– „Connaught” chyba nie był zbyt obiektywny. – Mardżan zarumieniła się. – Wydawca jada u nas w każdą sobotę.
– Trudno mu się dziwić. To właśnie czar perskiej kuchni. „Dwa dni między listkami bakławy, w cichym odosobnieniu, gdzie dusze dojrzewają w słodyczy...”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz