piątek, 12 marca 2010

BYŁA SOBIE DZIEWCZYNA.







Gdy jesteśmy młodzi, żądni wiedzy, zwiedzania świata, poznawania nowych ludzi musimy uczyć się, pracować, aby później wieść w miarę normalne życie i być niezależnymi finansowo. A gdy jesteśmy już na emeryturze i mamy dużo wolnego czasu, rzadko decydujemy się na wyjazdy, na to, aby zrobić coś szalonego, bo to już nie ten wiek, nie ta ciekawość, nie ta sama osobowość.

Jenny wydaje się być dziewczyną, która złapała Boga za nogi. Udaje jej się oderwać od wymagającego ojca, zdominowanej przez niego matki, udaje jej się wreszcie oderwać od nudnej nauki. Przy okazji wyznaje wszystkim wokół co sądzi na ich temat i co myśli o ich życiu. Nie są to rzecz jasna zbyt miłe słowa. Wszystko to za sprawą nowej znajomości Jenny – starszego od niej mężczyzny – Davida, który jest czarujący, miły, potrafi porozumieć się z rodzicami Jenny, a co najważniejsze potrafi także spełniać życzenia młodej dziewczyny. Wszystko jednak jest zbyt udane, zbyt idealne, więc się komplikuje (jak to w życiu...).
Carey Mulligan, zagrała bardzo lekko i miło 16 letnią bohaterkę i dzięki tej kreacji właśnie film ogląda się tak dobrze.
Polecam na wieczorny seans filmowy.

Brak komentarzy: