wtorek, 27 stycznia 2009

Nowość z Wydawnictwa Santorski.















Fragment rozdziału 5: "Noc miłości"

(...) Dobrze było siedzieć tam, w pokoju za zaciągniętymi żaluzjami, wśród ścian pełnych książek i map, fajek i pamiątek, i prowadzić szczerą męską rozmowę z inżynierem Inbarem. Cudowne było to, że inżynier Inbar nie lekceważył mnie ani nie wyszydzał, nie mówił z wyższością. Zauważył jedynie: "Więc różnimy się w poglądach". Kochałem ojca Esti prawie tak mocno jak ją, ale inaczej; może nawet jego kochałem bardziej. Zaczęło mi się wydawać, że mógłbym otworzyć serce i wyznać mu, jak bardzo go okłamałem. Przyznać się do wstydu i hańby, nie kryjąc nawet, dokąd się wybierałem i którędy. Ale właśnie wtedy z łazienki wyłoniła się Esti. Prawie było mi żal, że zakłóciła naszą szczerą, męską rozmowę. Jej włosy nie były teraz zaplecione w warkocze: opadały na ramiona świeżo umytą, jasną grzywą, nadal ciepłe i wilgotne, prawie parujące. Miała na sobie pidżamę w słonie, duże i małe, w różnych kolorach. Na stopach miała kapcie matki, o wiele na nią za duże. Wchodząc, spojrzała na mnie przelotnie, a potem podeszła prosto do ojca. Ja byłem jak zostawiona na kanapie wczorajsza gazeta albo ktoś, kto wpadał tam co wieczór w drodze do krainy Ubangi-Szari - nic więcej.
- Czy byłeś dziś w Jerycho? - spytała ojca.
- Tak.
- Czy kupiłeś mi to, o co prosiłam?
- Nie.
- Było za drogie?
- Zgadza się.
- Poszukasz mi tego, kiedy będziesz następnym razem w Betlejem?
- Tak.
- Ty go tu przyprowadziłeś?
- Tak.
- A o co chodzi? Co mu jest?
(Nadal nie zasłużyłem na jedno jej słowo, jedno spojrzenie. Więc się nie odzywałem).
- Jego rodzice wyjechali, a on zgubił klucze. Dokładnie to samo przytrafiło się mnie, kiedy studiowałem w Berlinie. Wpadliśmy na siebie na ulicy Geula i zaproponowałem, by przyszedł do nas. Mama już go nakarmiła. Może przenocować na kanapie albo składanym łóżku u ciebie w pokoju. Decyzja należy do ciebie. Nagle Esti zwróciła się do mnie, ale nadal na mnie nie patrzyła.
- Chcesz spać u mnie w pokoju? Obiecujesz, że opowiesz mi jakieś niesamowite historie, zanim zaśniemy?
- W porządku - wymamrotały moje usta same z siebie, ponieważ nadal byłem zbyt oszołomiony.
- Co on powiedział? - spytała Esti ojca trochę zaniepokojona. - Może ty usłyszałeś, co powiedział?
- Wydawało mi się - odpowiedział inżynier Inbar - wydawało mi się, że nadal się zastanawia.
- Zastanawia-śmawia - roześmiała się Esti. - Okej. Niech tak będzie. Niech śpi tutaj, w salonie, i koniec. Dobranoc.
- Ale Esti - udało mi się w końcu powiedzieć, choć nadal szeptem. - Ale Esti... - Dobranoc - powiedziała Esti i przeszła obok mnie w swojej bawełnianej pidżamie w słonie. Za nią unosił się zapach jej wilgotnych włosów. - Dobranoc, tatusiu.
A już z korytarza powiedziała:
- Dobrze. Wobec tego w moim pokoju. Nie mam nic przeciwko temu.
Kto kiedykolwiek przede mną widział pokój dziewczynki, późno, tuż przed pójściem do łóżka, kiedy jedyne światło w pokoju to lampka nocna przy łóżku? O tak, nawet pokój dziewczynki ma ściany i okna, podłogę i sufit, meble i drzwi. To fakt. A jednak czujesz się, jakbyś był w innym kraju, całkowicie odmiennym i dziwnym, Jego mieszkańcy w niczym nas nie przypominają. Nie ma tam na przykład pudełek po nabojach na parapetach i ubłoconych butów sportowych pod łóżkiem. Nie ma sterty lin, metalu, podków, zakurzonych książek, kapiszonów, kłódek i gumek recepturek; nie ma bąków ani kawałków taśmy filmowej. Nie ma też wywrotowych ulotek Podziemia ukrytych między szafkami i ścianą ani nieprzyzwoitych obrazków schowanych w książce do geografii. No i nigdy, przenigdy nie ma w dziewczyńskim pokoju puszek po piwie, czaszek kotów, śrubokrętów, gwoździ, sprężyn i kół zębatych, wskazówek z rozebranych zegarków i ostrzy scyzoryków. Nie ma tam także rysunków płonących statków przyczepionych pineskami do ściany.
Wręcz przeciwnie.

Brak komentarzy: