piątek, 9 stycznia 2009

Wyszukane w Zeszytach Literackich.

Hugo von Hofmannsthal "List ostatniego z Contarinich"

W dniu dzisiejszym, 10 maja 1888 roku, o godzinie 11 rano przybył do mojego domu pan komisarz Bomparini, notariusz zaopatrzony we wszystkie dokumenty i środki do przeprowadzenia w należytej formie aktu darowizny, na mocy którego ja, niżej podpisany Alviso Contarini, patrycjusz wenecki, hrabia Rzeszy Niemieckiej etc., niższy urzędnik Królewskiej Poczty włoskiej, ustanowiony być miałem właścicielem kapitału "wystarczającego na prowadzenie życia zgodnie z wymogami mego stanu oraz na zamieszkanie głównego piętra jednego z dawnych pałaców rodziny Contarinich przy Canale Grande".

Image W charakterze donatorów figurowali na poczesnym miejscu Pan, Hrabio, oraz Mr Gordon B., dalej zaś grupa przyjaciół, którzy życzyli sobie zachować anonimowość. Bezzwłocznie i nie dopuszczając do żadnej dyskusji, oświadczyłem, że nigdy nie przyjmę ani tej, ani żadnej innej podobnej darowizny, w szczególności zaś odrzucam raz na zawsze tę, o której mowa - co notariusz zaprotokołował. Poczuwam się wszelako do obowiązku niniejszym wyraźnie Pana o tym powiadomić. Mam ponadto zaszczyt powiadomić Pana, że od tej chwili przestałem istnieć dla Pana i innych donatorów z Pańskiego kółka. Że nie spotkam się z nikim z Panów w żadnym miejscu prywatnym ani publicznym. Oraz że wszelką próbę zbliżenia uznam za zmuszanie mnie, bym na zawsze odwrócił się od Wenecji. [...]
Tym samym wprawia mnie Pan w wielkie wzburzenie, dotyka Pan bowiem mego losu, mego światopoglądu, mego Ja. Taki jestem, takim się stałem.
Ale tkwi w tym ponadto coś nieuczciwego. Jestem niczym bilardowa kula, która jeszcze nie dotoczyła się do otworu. Ta ostateczna zapaść dopiero nastąpi.
Muszę jeszcze odrzucić moje tytuły i powiązania. Wtedy dopiero wszystko będzie tak, jak być powinno. Przyjąć Pańską propozycję byłoby komedią - jakże podłą komedią.
Nie można nic odrestaurować. Dawni ludzie lśnili blaskiem pereł od wewnątrz.

Image Jestem teraz drżącym, dobitnym symbolem rzeczy większych niż ja sam. Je ne passe pas un moment vil (nawet z domownikami).
Ale proszę nie uważać mnie za nieszczęśliwego.
Moje wieczory. Chodzenie do kościoła. Przepisywanie przy świecy. Odczucie świata.
...Je me maintiens.
Myśli Contariniego: Sądzę, że nie umiemy sobie w ogóle wyobrazić bezmiernej wspaniałości, z jaką poczynali sobie

niegdysiejsi ludzie w różnych sprawach, na przykład obdarowując się przy wielkich uroczystych zjazdach, kiedy to wszystkich niebiańsko, po królewsku obdarowywano; podobnie jak nie umiemy w ogóle nic co dawniej...
Wynik jest taki: Jesteśmy inni niż tamci inni (niegdyś), a owa inność i świadomość inności to cała nasza natura i całe nasze posłanie: tak jak istota czasów Goldoniego polegała na tym, by na przykład być głuchym na cinquecento i zadowalać się własną epoką. Jesteśmy odbiciami tych, którzy żyli niegdyś. W podeszłym wieku jesteśmy nimi naprawdę.
Ten dystans, i to dystans pełny czci, jest układem współrzędnych naszego ducha.
Posiadanie rzeczy poszczególnej przystoi duszom niewymownie świeższym, naiwniejszym; nam przystoi hipotetyczne posiadanie wszystkiego: wysnuwam najpiękniejsze marzenia ze składu łokciowizny i koronek Venice-Silk-Company, ale nie wiedziałbym, czyją szyję otoczyć sznurem pereł.

tłum. M. Łukasiewicz

[Fragment]

Brak komentarzy: