środa, 30 kwietnia 2008

Wiersz napisany przez Ukochanego jakiś czas temu.

METANOIA

gnany wiecznym smutkiem
nie mogłem się zatrzymać
a gdy przypływałem do portu
stawał się moją pustelnią
i znowu płynąłem dalej
w coraz większej beznadziei
w coraz większej samotności
czas wysysał krew życia z żył
kłamałem wszystkim kłamałem
że żyję ale trup wyzierał ze mnie
a ludzie boją się trupów
boją się wszystkiego co obce

widzisz jak powoli wpływa krew
w moje blade i suche ciało
widzisz jak powoli rozpala się ogień
i zapalają się iskry w moich oczach
musisz to widzieć tę pracę wiosny
jak porusza jak wielką mocą
poi korzenie zaschłe od lat
zobacz to proszę w ciszy patrzenia
jak pękają pąki w bólu
powoli ale już się ruszyło
zmartwychwstanie

soki życia płyną już pod powierzchnią
choć skorupa nie łatwo pęka
i trzyma się jeszcze na skórze duszy
i czasem piecze jak sól w ranie
i dławi jeszcze okrzyk w przestworza

ale już nie zatrzyma
chyba że śmierć zgasi płomyk
to co poczęłaś we mnie
kamyk już się toczy
w dół kamień przy kamieniu
aż zejdzie lawina
zetrze ostatki starego kokonu
poczęłaś we mnie życie
ty jesteś moim ukrytym kiedyś życiem
ty.święte miasto jerozolima
święta rzeka ganges
ty-........................



Dziękuję Ci Ukochany za ten piękny wiersz,to prawdziwa poezja.

Brak komentarzy: