niedziela, 24 sierpnia 2008

Trochę z Ciorana

Émile Cioran Wyznania i anatemy, Kraków 2006.

W poszukiwaniu formuły, która by wszystkich zadowoliła, natura wybrała śmierć, która, jak to było do przewidzenia, nie mogła zadowolić nikogo (s. 30).

Podczas gdy przedstawiał mi swoje projekty, słuchałem go, nie mogąc zapomnieć, że nie przeżyje tygodnia. Cóż za szaleństwo z jego strony mówić o przyszłości, jego przyszłości! Ale gdy tylko znalazłem się na dworze, dotarło do mnie, że w gruncie rzeczy różnica pomiędzy istotą śmiertelną a umierającym jest niewielka. W tym drugim przypadku absurdalność snucia planów jest tylko trochę bardziej oczywista (s. 31).

Umierając, stajemy się panami świata (s. 41).

Miał nieprzyzwoitość umrzeć.
W istocie, w śmierci jest coś niestosownego. Oczywiście ten aspekt śmierci przychodzi na myśl ostatni
(s. 42).

Zaszedłem daleko w poszukiwaniu słońca, lecz ono, nareszcie odnalezione, było mi wrogie. A gdybym tak rzucił się ze stromizny brzegu w morze? Gdy oddawałem się dosyć ponurym rozważaniom, spoglądając jednocześnie na owe sosny, skały i fale, poczułem nagle, jak nierozerwalnie jestem związany z tym pięknym przeklętym światem (s. 45).

Wyjść bez szwanku z życia – tak mogłoby się zdarzyć, ale bez wątpienia nie zdarza się nigdy (s. 48).

Kiedy człowiek znajdzie się pod urokiem śmierci, wszystko odbywa się, jak gdyby znało się ją w poprzednim istnieniu i jakby teraz niecierpliwie pragnęło się ją jak najszybciej odnaleźć (s. 51).

Przez solidarność z przyjacielem, który umarł, zamknąłem oczy i pozwoliłem, by ogarnął mnie półchaos poprzedzający sen. Po kilku minutach wydawało mi się, że postrzegam ową nieskończenie ulotną realność, która wiąże nas jeszcze ze świadomością. Czyżbym dotarł do granicy końca? Chwilę później znajdowałem się na dnie otchłani, nie odczuwając najmniejszych śladów trwogi. Przestać istnieć byłoby zatem czymś aż tak prostym? Bez wątpienia, gdyby śmierć była tylko jednym z wielu doświadczeń, lecz ona jest doświadczeniem unikatowym. Poza tym, co za pomysł odgrywać zjawisko, które przydarza się raz tylko! Nie prowadzi się doświadczeń na tym, co niepowtarzalne (s. 53).

Nie podważa się racji, dla których się żyje, nie podważając jednocześnie powodów, dla których się pisze (s. 54).

Żadna myśl nie jest ani bardziej wywrotowa, ani bardziej uspokajająca niż myśl o śmierci. To bez wątpienia wskutek tej podwójnej właściwości przeżuwa się ją bez ustanku, nie mogąc się bez niej obyć. Cóż za szczęście spotkać wewnątrz tej samej chwili truciznę i odtrutkę, objawienie, które nas i zabija i pozwala żyć, prawdziwy wzmacniający jad (s. 57).

Żeby umrzeć, potrzeba ogromnej pokory. Najdziwniejsze, że wszyscy spełniają ten warunek (s. 59).

W czasie tych uroczystości pogrzebowych mówiono wyłącznie o cieniu, o śnie i o prochu, co się w proch obraca. Potem, bez żadnego przejścia, obiecano zmarłemu wieczną radość i całą resztę. Tak wielka niekonsekwencja zirytowała mnie, więc porzuciłem i popa, i nieboszczyka (s. 60).

Zarówno życie, jak śmierć mają równie mało treści. Na nieszczęście dowiadujemy się o tym zawsze za późno, gdy nie może nam to już pomóc ani by żyć, ani by umrzeć (s. 61).

Umiera się od zawsze, a przecież śmierć nie straciła nic ze swej świeżości. To w tym tkwi sedno tajemnicy (s. 70).

Brak komentarzy: