środa, 8 października 2008

Coś dla konesera.PIĘKNE,ZACHWYCAJĄCE WYDANIE.


Do ciotusieńki dobrodziejki s.Małgorzaty Borkowskiej OSB to książka bibelot, z piękną szatą graficzną. Ma postać listów siedemnastowiecznej benedyktynki, która wyjeżdża do nowo założonego klasztoru w Orszy, a potem na skutek zawieruch dziejowych wędruje po różnych miastach dawnych Kresów Rzeczpospolitej. Autorka, wybitna tłumaczka i znawczyni historii życia zakonnego, znakomicie przedstawiła zarówno realia klasztornego życia w XVII w., jak i duchowy rozwój bohaterki, borykającej się z trudnymi warunkami życia codziennego i z własnymi rozterkami.


List 1


Z Mińska z klasztora, die 3tia augusti R. P. 1640.
W Panu Chrystusie wielebna panno Radoszowska, a moja kochana ciotusieńko już też panna starsza nasza do księżny jejmości panny ksieni tu z Mińska pisała, do czego mnie sekretarką swoją uczyniła, do tegoż listu jejmości dołączam swoje do waszmości pisanie, abym jej dobrego zdrowia nawiedziła, a jej pamięci zaleciła się powtórnie i powtórnie. Śmiać się będziesz ze mnie, moja ciotusieńko, kiedy przeczytasz, że kiedychmy zawczora do Mińska podjeżdżali, pilno patrzyłam, szukając klasztora jako jest nasz nieświeski; a nie znajdując, myślałam, że przewodnik zabłądził i do innego miasta nas przywiózł. Aż podjeżdżamy na dziedziniec jakoby dworski abo karczemny, parkanem wysokim grodzony, a z otwartą bramą; jedno że ludzi tam okrom nas nie było, tom znów myślała, że to zajazd taki dla panien zakonnych osobny, zwłaszcza że dwór się wydawał z kaplicą. Dopiero jak nas do tego dworku wpuszczono przez furtę dosyć zamczystą, a czeladź nasza została za furtą, a panna starsza tutejsza i z siostrami już nas obłapiali witać, to mnie jakoby obuchem kto trzasł: to miał być klasztor! Żadnego to pozoru klasztora nie ma, dworek zwykły, od jegomości księdza plebana dany, tylko co kapliczkę dobudowano, a załatano parkan za ogrodem, wszytko w drewnie. Jam na pannę Pilcherównę z żalem pojrzała, a na pannę Skorupiankę, że tutaj zostać muszą, gdy my drugie do Orszej pojedziem. I ciasno; tutecznych panien dziesięć ma co z sobą robić, żeby się pomieścić, a nas tyleż drugie, to już nocą i w sieni na słomie, ile młodsze, śpimy. Alem się zaraz opatrzyła, że to tej fundacji prymicje; a też plac był jedno od plebana, nie od księcia pana, więc nie mógł być tak obszerny jako nasz nieświeski. W Panu Bogu nadzieja, że On te niebożęta panny tuteczne wspomoże i pobuduje.
Pozostaniem tu do św. Wawrzyńca, potem jedziemy dalej. Pannie wojewodziance pozdrowienia waszmości oddałam, i pannie Grudzińskiej, która ma jachać z nami. Obie zalecają się pilnie do modlitw waszmości. Panna Skorupianka wesoła, boć to jej kraj rodzinny, a panna Pilcherówna już niemieckim okiem pogląda wokoło, jakoby tuteczne mizerne chodatajstwo meliorować. Rozumiem, że panna starsza rychło zrobi ją szafarką, bo lepszej nie najdzie. Proszę uniżenie, pozdrów waszmość ode mnie, namilsza moja ciotusieńko, pannę Małgorzatę Włoszkę, której ja nigdy dobroci nie zapomnę. A tak polecając się i ja świętym modlitwom waszmości, zostaję jako serdecznie kochająca, waszmości, moja ciotusieńko, siostrzyczka i Bogomodlca
Potencjana Zaliwaczanka ZROSB nowicjuszka mpp

Brak komentarzy: