poniedziałek, 27 października 2008

Mrożek,to zawsze dla mnie teatr, poznać jego samego również warto.

ImageMAREK ZAGAŃCZYK ("ZL" 94)

Sławomir Mrożek, "Baltazar. Autobiografia". Warszawa, Noir sur Blanc, 2006, s. 254.

Niewielu jest pisarzy, tak jak Mrożek, dokładnie, długo i co najważniejsze inteligentnie przyglądających się światu. Od dawna szukamy u Mrożka odpowiedzi na pytania: kim jesteśmy, gdzie mieszkamy, jak widzą nas inni i co sami o sobie myślimy. Poznajemy, jak w lustrze, naszą twarz.
Podziwialiśmy u Mrożka ironiczny dystans, uśmiech swobody i błyskotliwą grę skojarzeń. Mówiliśmy Mrożkiem, bo był od nas mądrzejszy. Gdy za tą mądrością nadążał teatr, gdy w postaciach Mrożka rozpoznawali się wielcy aktorzy, powstawały ważne przedstawienia. A dzisiaj, gdy Mrożek rzadziej bywa grywany, możemy czytać jego książki: tom korespondencji z Błońskim i niezwykłą autobiografię, spisaną jako ćwiczenie w walce z afazją. Mrożek przypomina własną historię, wraca pamięcią do siebie sprzed choroby, tak jakby szukał postaci ze swoich dramatów. Pisze o sobie w sposób osobisty i obiektywny zarazem. Krótkie zdania, wydobyte z niepamięci, wyszukane w języku, którym na nowo przemawia, opisują świat dzieciństwa, wojny, lat powojennych i emigracji. Poznajemy pisarza, który mówi o chwilach radości i smutku, jasności i zagubienia. Mówi, jak to zwykle Mrożek, oszczędnie, tyle ile trzeba i mówi mądrze, o tym, co wspólne i co prywatne. Dobrze choć przez chwilę być na miarę Mrożka. Przyjąć jego punkt widzenia. Mrożek bowiem jest zawsze o krok przed nami. Trudno za nim nadążyć.

Brak komentarzy: