wtorek, 7 października 2008

Z ZESZYTÓW LITERACKICH.NR 103

Kim był Aleksander Wat? CZESŁAW MIŁOSZ

Lata dwudzieste w Europie mijały pod hasłem wielkich eksperymentów awangardowych w poezji i w prozie. Pierwsza wojna światowa uderzyła w fundamenty tradycji europejskiej, ale dla wielu, w tym również dla młodego polskiego poety Aleksandra Wata, były to "szczęśliwe ruiny”: można było upajać się wolnością rozbijania tradycyjnych form.

Image Urodzony w roku 1900 Aleksander Wat studiował filozofię i był współzałożycielem polskiego futuryzmu. Włodzimierz Majakowski, który podczas swojej podróży na Zachód zatrzymywał się w Warszawie, nazwał go „urodzonym futurystą”, chociaż sam Wat wolał mówić o swoich „dadaistycznych” początkach. W latach dwudziestych opublikował tomik wierszy zatytułowany Ja z jednej i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka.
Kolejna książka Wata, Bezrobotny Lucyfer, 1927, składała się z opowiadań, czy raczej paradoksalnych przypowiastek, które, czytane dzisiaj, noszą stylistyczne znamiona swojej epoki, wywierają jednak na czytelniku wrażenie swoją skoncentrowaną energią. Była to książka w intelektualnym rozwoju pisarza bardzo ważna jako akt radykalnej nieufności i pogardy dla cywilizacji, wskutek czego Wat nawrócił się na nową wiarę - komunizm.
W latach 1929-31 Wat umiejętnie redagował wpływowy komunistyczny "Miesięcznik Literacki", który ukazywał się w Polsce, mimo że podlegał kontroli cenzury. Kiedy pismo zostało zamknięte, Wat spędził parę miesięcy w więzieniu.
Wybuch II wojny światowej w jesieni 1939 roku zastał Wata w Warszawie, skąd uciekł do sowieckiej strefy okupacyjnej, stworzonej na mocy paktu między Hitlerem a Stalinem. Tam został aresztowany i odsiadywał wyroki w wielu sowieckich więzieniach, najpierw oskarżony o syjonizm, potem o trockizm, a raz nawet o to, że jest szpiegiem Watykanu. Bezpośrednie zetknięcie z życiem w Sowietach doprowadziło Wata do kompletnej zmiany poglądów. W roku 1946 wrócił do Polski z azjatyckiej części Związku Sowieckiego po długim poszukiwaniu żony i syna, których tam deportowano. Pod koniec burzliwego życia obliczył, że poznał czternaście więzień.
Podjęta przez Wata na nowo działalność literacka w powojennej Polsce szybko została uznana za nieortodoksyjną i obłożona zakazem druku. Wstrząs spowodowany powrotem do tak dobrze znanego wzorca wywołał u Wata atak choroby, z której nigdy się całkowicie nie podniósł. Jego sytuacja zmieniła się jednak znacznie po odwilży w roku 1956. W 1957 Wat opublikował nagrodzony i dobrze przyjęty przez młodsze pokolenie tomik pod tytułem Wiersze.
Od roku 1959 z powodu złego stanu zdrowia Wat mieszkał za granicą: we Francji, Włoszech i w Stanach Zjednoczonych. W latach 1964-65 przeprowadził się do Berkeley w Kalifornii, gdzie, zafascynowany jego talentem opowiadacza, nagrałem ponad czterdzieści sesji rozmów z nim. Wat wrócił do Paryża i tam zmarł w roku 1967. Po jego śmierci w Paryżu opublikowano tom wierszy zatytułowany Ciemne świecidło, a w roku 1977 w Londynie ukazał się Mój wiek, książka zawierająca nagrane przeze mnie wspomnienia. (Później opublikowano ją także po angielsku pod tytułem My Century. The Odyssey of a Polish Intellectual). Książka ta jest niewątpliwie jednym z najważniejszych świadectw naszej epoki.
Wat zajmuje w Polsce, jako świadek i uczestnik wydarzeń historycznych, wysoką pozycję, co znajduje odzwierciedlenie również w rosnącym znaczeniu jego twórczości poetyckiej. Należę do jej wielbicieli i przetłumaczyłem na angielski pewną liczbę jego wierszy (Mediterranean Poems, 1977). Szerszy wybór jego poezji, zatytułowany With the Skin i przełożony wspólnie z Leonardem Nathanem, zostanie opublikowany niebawem.
Nie ma lepszego wstępu do Bezrobotnego Lucyfera niż własne słowa Wata z Mojego wieku:
"Bardzo prosta historia. Nie wytrzymałem nihilizmu, powiedzmy, ateizmu. Jeżeli tak nowelę po noweli przejrzeć systematycznie, zebrałem w tym zbiorku, w Lucyferze, konfrontacje wszystkich podstawowych idei ludzkości. To znaczy: moralności, religii, nawet miłości. Tym bardziej jest to paradoksalne i bardzo interesujące, że właśnie wtedy przeżywałem drugi rok wielkiej miłości. A to cerebralne zakwestionowanie i kompromitowanie miłości jednak było pełne, przeprowadzone do końca. Kompromitowanie samego pojęcia osobowości. [...] Zakwestionowanie w ogóle wszystkiego. Nic. Kropka. Skończone. Nihil.
Według Wata te opowiadania napisane w latach 1924-25 wyjaśniają, jak to się działo, że intelektualiści stawali po stronie ruchów totalitarnych:
"Wiesz, jest taka nowela Grahama Greene’a, jedna z lepszych jego nowel: ktoś wyjechał ze swojego domu na urlop i młodzi chuligani zajęli ten dom. I wyjęli cały środek, rozebrali schody wewnątrz, wszystko wynieśli, zostały tylko ściany. Kiedy ten ktoś wrócił potem, zobaczył z daleka swój dom zupełnie w porządku, taki jaki był. I znalazł wyjedzoną wewnątrz pustą przestrzeń. Właściwie moja złośliwość ówczesna, jakaś straszliwa, zacięta złośliwość polegała na tym intelektualnym chuligaństwie. Polegała na tym, że, no tak, zewnętrzne kształty wszystkie były utrzymane, ale wewnątrz wszystko było wyżarte, wyniesione, wymiecione. I okazało się, że ja tego wytrzymać nie mogłem. Zamknąłem wobec tego oczy. Wszystkie swoje przemyślenia, wszystko zamknąłem na klucz. Klucz wrzuciłem do otchłani, do morza, do Wisły i rzuciłem się w tą jedyną wiarę, która istniała wtedy. [...]
I pozostała jedyna alternatywa, jedyna globalna odpowiedź na negację. Cała choroba polegała na potrzebie, na głodzie globalności. [...] Właściwie komunizm powstał, by zaspokoić pewne głody. To zjawisko było o tyle nieuniknione, że w społeczeństwach dzisiejszych, nawet już w społeczeństwach XIX wieku, powstały potężne głody. Jednym z tych głodów był głód katechizmu. O wiele bardziej pali taki głód wyrafinowanego intelektualistę niż człowieka z ulicy".
Wat nie dożył czasów, gdy upadły dogmaty w jego epoce uznawane za nienaruszalne, i nie mógł być świadkiem wydania swoich dzieł przygotowywanego właśnie w Warszawie. Nie wiem, jak zareagowałby na pomysł przedstawienia Bezrobotnego Lucyfera czytelnikom amerykańskim. Myślę, że jako człowiek boleśnie doświadczony przez historię byłby zadowolony, że jego młodzieńcze antycypacje nabrały właściwej czasom obecnym, z lekka złowrogiej dynamiki, kiedy nasza planeta staje się globalną wioską. Na szczęście dla siebie samego Wat nie był jedynie zrozpaczonym moralistą. W swoich uciesznych wierszach, gdzie błaznuje, fika kozły i pokazuje język, jest wiele z komedii filmowej, może nawet rodem z braci Marx. Podobnie dzieje się w Bezrobotnym Lucyferze.

tłum. Magda Heydel

Brak komentarzy: