"Zakres tematów, które na mocy cichej umowy obaj przemilczają, jest tak rozległy, że nie wiadomo, jakim cudem w ogóle mają jeszcze o czym gadać. Nie wspominają o swoich pragnieniach ani poważniejszych ambicjach. Ani słowa o życiu osobistym, o rodzinach i otrzymanym wychowaniu, o polityce, religii i sztuce. Futbol byłby dopuszczalnym tematem, gdyby nie to, że John nie wie nic o angielskich klubach. Zostaje im więc pogoda, strajki kolejarzy, ceny domów oraz IBM: plany firmy na przyszłość, jej klienci, zamierzenia klientów i kto co powiedział w biurze.
Ich rozmowy są więc w sumie koszmarne, ale przecież John zaledwie przed dwoma miesiącami jako nieobyty prowincjusz zszedł na ląd w zasnutym mżawką porcie Southampton. A teraz w czarnym garniturze chodzi po centrum Londynu jak pierwszy lepszy londyński urzędnik i wymienia poglądy na codzienne tematy z czystej krwi londyńczykiem, skutecznie lawirując wśród raf konwenansu określającego zasady konwersacji. Jeśli nadal będzie robił postępy i starannie wymawiał samogłoski, wkrótce nikt się za nim nawet nie obejrzy. W tłumie ujdzie za londyńczyka, a z czasem może i za Anglika".
J.M. Coetzee, "Młodość: Sceny z prowincjonalnego życia II", tłum. M. Kłobukowski, Znak, Kraków 2007, s. 63-64.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz