sobota, 12 lipca 2008

o studiowaniu z dedykacją dla Ukochanego


"Postać studiującego jest pełna sprzeczności i napięcia. Studia są bowiem jako takie bezkresne i niemożliwe do dokończenia. Kto zna wielogodzinne błądzenie po książkach, w czasie którego każdy fragment, każdy symbol, każdy inicjał, na który się napotykamy, zdaje się otwierać na nową drogę, porzucaną wszakże niebawem dla nowego odkrycia, [...] ten wie, że studia nie tylko nie mogą mieć końca, lecz też nie mogą go pragnąć. Stąd pada światło na etymologię słowa studium. Sprowadza się ona do rdzenia st- bądź sp-, wskazującego na wstrząs, szok. Studia i konsternacja są z tego punktu widzenia spokrewnione: kto studiuje, znajduje się w sytuacji kogoś, kto poczuł nagle uderzenie; skonsternowany tym, co mu się przydarzyło, nie potrafi ani zgłębić danej rzeczy, ani się od niej uwolnić. Studiujący jest zatem zawsze również trochę otumaniony, oszołomiony. Podczas gdy z jednej strony jest wytrącony z równowagi i pogrążony w myślach - gdyż w istocie studia to męka i namiętność, z drugiej strony mesjańskie dziedzictwo, za które bierze odpowiedzialność, pobudza go nieustannie do tego, aby doprowadzić rzecz do końca. Owo festina lente, to następowanie po sobie zdumienia i przenikliwości, odkrycia i niemocy, pasji i działania, jest rytmem studiów".

Giorgio Agamben, "Idee des Studiums", cytowane tutaj za artykułem Arkadiusza Żychlińskiego "O iluzjach edukacji" ("Przegląd Polityczny" nr 82).

Brak komentarzy: